Artykuły

Emigranci na arenie

"Emigranci" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"Emigranci" Wiktora Rubina rozgrywają się na arenie albo w laboratorium. Nie w klitce pod schodami. To raczej badanie tekstu niż spektakl. Co wynika z tego badania?

Nie ma zwykłej sceny i widowni, tylko kawałek sali otoczony w kolo białymi ścianami z tworzywa. Szara podłoga. Pod ścianami wypchane jutowe worki - miejsca dla widzów. Widzowie siadają więc w kółku: żadnych wygód, żadnej bezpiecznej ciemności. Spektakl grany jest w pełnym świetle. Widzimy i aktorów, i widzów naprzeciwko. Jedynym komfortem jest to, że nikt nie zasiania miejsca gry. Mamy więc wyznaczone zadania: patrzeć i słuchać uważnie, nie rozsiadać się, nie przysypiać, zachować czujność. To, że po półgodzinie siedzenia na worku (nie wolno opierać się o ściany) uwaga słabnie i można mieć dosyć nawet najlepszego przedstawienia, chyba nie zostało przewidziane.

Scena jest goła, żadnych elementów sugerujących miejsce akcji. Krzysztof Zarzecki (AA) i Mariusz Cichoński (XX) wchodzą na nią pół-prywatnie, z energią i swobodą. Wchodzi też dziewczyna (Agata Marzec), która zasiądzie na worku i będzie suflerką. Pomyłki aktorów wpisane są w spektakl - to żadna tragedia, przecież nie pokazuje się nam teatru realistycznego ani - ogólnie rzecz biorąc - teatru reprezentacji, wymagającego utrzymania iluzji scenicznej. Nie iluzja, ale luz.

"Emigranci" grani są po bożemu, od początku, od opowiadania XX o spacerze na dworzec i bezlitosnej analizy tej historii przez AA. AA gada, drąży, krąży, analizuje, wysnuwa wnioski na temat prawdy, kłamstwa, charakteru XX, istoty jego nędznego emigranckiego losu. Swobodnie, logicznie, bez przesadnego wczuwania się w postać. Ale XX też jest swobodny, nieprzesadnie wczuwa się w postać, ironicznie popatruje na AA, spokojnie replikuje. Gdzie te nie-przystawalne języki, które nam obiecywano? Gdzie ten inteligent, dysponujący - w przeciwieństwie do prostaka - narzędziami opisywania rzeczywistości? Obaj panowie - co w przyjętej przez twórców apsychologicznej konwencji ujawnia się wyraźnie - mówią w gruncie rzeczy jednym językiem. Są konstrukcją literacką. Gdy zamieniają się ubraniami (i rolami), niewiele to zmienia. XX i AA są zbyt do siebie podobni, również aktorsko, choć AA gra zawodowiec, a XX - amator.

Co więc zostaje z "Emigrantów?" Forma. Precyzyjne dialogi, dobrze wyliczone puenty, celny humor, gorzki, ironiczny bądź rubaszny. Oraz poczucie, że tekst ten jest związany ze swoimi czasami (czyli latami 70.), że część swojej siły czerpał z tamtych realiów. Wtedy decyzja o emigracji miała posmak ostateczności - i wyjechać było trudniej, i wrócić (w wypadku AA, emigranta politycznego), Zachód był odległy, obcy i wzbudzający lęk. No i gdzie dziś znaleźć, nawet na głuchej wsi, człowieka, który nie ma pojęcia o istnieniu konserw dla psów?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji