Artykuły

Sprawozdawcze okruchy

Życie przed i między świętami oraz w czasie świąt bywa miłe i emocjonujące, ale w wielu wypadkach chaotyczne, czujemy się jakby wytrąceni z zawiasów. Doznajemy ulgi na myśl, że po Nowym Roku znowu wszystko potoczy się normalnie, mniej okolicznościowo.

Chaos więc wkradł się i do porządku sprawozdawczego, chaos i poślizg. Jeszcze ten felieton także trzeba napisać wcześniej niż zwykle. Muszę tedy ograniczyć się do paru pozycji programowych nie z jednego tygodnia.

Refleksje na temat specyfiki telewizyjnej obudziły się we mnie po obejrzeniu "Antygony" Sofoklesa. Ta specyfika to sprawa wielce dyskusyjna, częściej chodzi o nasze osobiste wyczucie niż o obiektywne, sprawdzalne ustalenia. Oto grudniowy numer "Miesięcznika literackiego" przyniósł wypowiedzi fachowców dotyczące filmu telewizyjnego. Żałuję, że nie mogę tych głosów dokładniej zreferować. W każdym bądź razie jedni uważają, że istnieją odrębności w budowaniu takich filmów, drudzy gotowi są stwierdzić, że to właśnie złudzenie. Opowiedziałbym się po stronie tych pierwszych. I dlatego "Antygona" moim skromnym zdaniem nie udała się. To teatr monumentalny z chórami, teatr wielkiego i przejmującego patosu, wymagający przestrzeni. "Antygona" kameralna nie przemawia do wyobraźni, jakoś się pospolituje, a jest to przecież tragedia, do której symboliki chętnie i ze zrozumiałych względów nieraz wracano, ostatnio po nocy wojenno-okupacyjnej. Piękny szkic poświęcił "Antygonie" Ludwik Hieronim Morstin w "Opowieściach o ludziach i zdarzeniach". Opisuje on głębokie wzruszenie, jakie towarzyszyło widzom krakowskiego przedstawienia "Antygony" w 1945 roku, przytacza swój prolog, z którego należy przypomnieć zakończenie:

Więc staniesz, grecka

męczennico,

w męczennic polskich licznym tłumie

Przez góry, morza i stulecia

twój okrzyk buntu do nich

leciał,

grom jasny na martwotę

sumień,

co boskich nie uznają praw,

w walce o wszystko, co nam drogie,

przez wszechmiłości żar i ogień

dziś po raz wtóry ludzkość zbaw...

Czy jest możliwa "Antygona" kameralna, pomniejszona? Zapewne tak. Jednak ujrzana przez nas - zawiodła. Pola Raksa dysponowała wprawdzie warunkami zewnętrznymi, ale nie służył jej nawet głos. Gustaw Holoubek w roli Kreona nie stworzył kreacji przekonywającej, może właśnie nie miał odpowiednich partnerów. Nie udał się Tyrezjasz czyli Tejrezjasz, ślepy wieszcz z Teb, który wieszczy dar i życie siedem razy dłuższe od zwykłego zawdzięczał Zeusowi.

Jednak trzeba się liczyć ze specyfiką!

Jeśli chodzi o program świąteczny, to był przygotowany starannie, cóż kiedy zawiodła technika, fenomen nieraz o znamionach nadprzyrodzonych.

W drugi dzień świąt oglądaliśmy niezbyt udane filmy rodzime, współczując Poznaniowi i Katowicom, że spadł na te miłe miasta obowiązek zapchaj-dziur programowych. Wolno mniemać, że warszawiacy czuli się przed telewizorami o wiele lepiej.

Widowisko Ernesta Brylla "Od Ostrowi świeci gwiazda" było chwilami nudnawe, pozbawione spięć, zaś Wojciech Siemion irytował swoim od dawna takim samym sposobem interpretowania "chłopków". Bryll wpadł w schemat, może po prostu za często opracowuje tego rodzaju widowiska. Sam je kiedyś chwaliłem. Nie rozumiem, czemu utalentowanego pilarza obciąża się nadmiernie, czyż to nie ma innych ludzi?!

"Wesele Fonsia", mimo skwapliwych zabiegów, za bardzo czuć było naftaliną. Może to zabrzmi cokolwiek niepoważnie, ale ze szczególnym uznaniem słuchałem rozmówek "Tele-Echa", prowadzonych przez Irenę Dziedzic. Kunszt konwersacji, oto co urzeka, gdyż nieczęsto z tym się stykamy. Szczyt osiągnięto w rozmowie Ireny Dziedzic z jubilatem. Jerzym Zawieyskim, ostatnio autorem znakomitej powieści "Wawrzyny i cyprysy". Grzeczność i dusery, dowcipy, riposty, przekomarzanie się. Chciałem wołać:

"Ach, to może ostatni! patrzcie, patrzcie młodzi,

Może ostatni, co tak poloneza wodzi!"

Jak miło, gdy czasem dobierają się partnerzy konwersacji towarzyskiej!

PS. czyli prośba do Dyrekcji PSS. Plac przy ul. Mickiewicza 4 stał się od kilku miesięcy placem budowy. Oczywiście, pewne hałasy są w takim wypadku koniecznością, sąsiedzi z okolicznych domów muszą to jakoś znosić, licząc na piękny w przyszłości magazyn. Gdy jednak co noc na plac wypuszcza się intensywnie szczekające pieski, to już niewątpliwie nadużycie sytuacji. Niektóre łódzkie zakłady, zamówiły telefoniczne budzenie swoich dozorców. I to jest słuszne. W ten sposób unika się budzenia mieszkańców okolicznych domów. To jest tym bardziej słuszne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji