Artykuły

Niemożliwy, ale istniejący

Kiedyś już się tym Słupsk zachwycił. Na szczęście Teatr Impresaryjny zaryzykował powtórkę i raz jeszcze można było się przekonać o paru rzeczach: że wciąż niedocenione pisarstwo sceniczne wybitnego kompozytora i muzykologa Bogusława Schaeffera należy do najciekawszych utworów polskiej literatury współczesnej; że wszechstronność, sprawność warsztatowa i mistrzowskie panowanie nad słowem, ciałem i mimiką czyni z Jana Peszka prestidigitatora sceny; że wreszcie teatr, który ci panowie uprawiają jest niezwykłym koktajlem estrady i wysokiej sztuki, buffo i serio, błazenady i poważnego filozofowania. Zresztą "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego", tworzony od 1963 roku przez kolejne lata, od początku był przeznaczony dla tego, a nie innego wykonawcy. Autor doskonalił tekst wraz z dojrzewaniem aktora. Nie mogło więc być inaczej: powstał sceniczny majstersztyk!

Kompozycja ma charakter wykładu na temat socjologicznych problemów nowej muzyki. Jest zbiorem pytań, na które każdy myślący artysta (człowiek) musi odpowiedzieć: gdzie szukać granic teatru (świata), jak nie dać się zwieść fałszom w sztuce życia, jak określić siebie wobec widza i wobec historii... Padające ze sceny postulaty etyczne oskarżają, zawstydzają twórców seryjnych chałtur i biernych odbiorców papki wizualnej. Jednak rzecz balansuje między prawdą a udaniem. Jan Peszek maluje zaiste czarną wizję sztuki, po to, by po obejrzeniu uwierzyć w jej istnienie. Robi sztukę o tym, że nie można już zrobić sztuki. Dokonuje autokrytyki, będącą przewrotnie pochwałą bardów i komediantów. I pokazuje, że ów traktat o naturze sztuki można wywieść z perfekcyjnej gry aktorskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji