Artykuły

Orlando na Scenie Off de BICZ

"Orlando" w reż. Ewy Ignaczak Teatru Stajnia Pegaza na Sopockiej Scenie Off de BICZ. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Orlando" Stajni Pegaza jest bardzo bezpieczny, nie wychodzi poza dyskusje rozpoczęte m.in. przez Woolf w latach 20. XX wieku.

Peruka-kapelusz z myjek kąpielowych, zamiast spodni trzy czwarte do męskich trzewików z klamrą - wyszczuplające damskie gacie z długimi nogawkami i damskie sznurowane pantofle na obcasie. Marynarka zaś, jak wyciągnięta z wypożyczalni strojów karnawałowych - znoszona, nijaka, choć z zacięciem na reprezentowanie ubioru "wytwornego" młodzieńca rodem z XVI wieku... Takim jest Orlando (Ida Bocian), gdy poznajemy go na początku spektaklu zrealizowanego przez Teatr Stajnia Pegaza pod tym samym tytułem. Szesnastoletni chłopak, dumny i wstydliwy zarazem, wygłasza domorosłe kwestie - o tym, że różnice pomiędzy płciami objawiają się w modzie, ale też poprzez nią się konstytuują, o kondycji poezji i pasji tworzenia. Jasne jest jednak, że to tylko cytaty - z "Orlanda" Virginii Woolf. Orlando - mężczyzna, traktowany jest z ironicznym dystansem. Orlando - kobieta zaś, z powagą i głębią. Trudno sobie wyobrazić, by ten wyrostek stał się obiektem seksualnej fascynacji królowej Elżbiety I, jak to miało miejsce w powieści Woolf. Tam wrażliwy chłopiec, dziedzic bogatego i wpływowego rodu, zostaje faworytem królowej Elżbiety, a ta nakłada na niego klątwę - ma pozostać na zawsze młody. I tak Orlando przeżywa jeszcze około 400 lat, w ciągu których, w bezpośrednim wyniku trwającego siedem dni snu, zmienia się w kobietę, wychodzi za mąż, rodzi syna, zdobywa nagrodę literacką.

Reżyser spektaklu Ewa Ignaczak oraz autorka adaptacji Ida Bocian fabułę powieści Woolf potraktowały skrótowo, pomocniczo - nie po to, by zbudować spójną opowieść i osobowość bohatera, lecz by omówić dokładnie trzy wątki - wagę noszonego stroju, miłość i namiętność niezależną od płci oraz kwestię wewnętrznej tożsamości. Zachowały jednak szczątkowo konstrukcję tej powieści, która jest zarazem konstrukcją samej postaci. Niestety tu owa niejednorodność, płynność i niedookreśloność nie wyszły tej realizacji na dobre, bo uniemożliwiły ostateczne poskładanie wszystkich stop-klatek i w konsekwencji stwierdzenie, o czym właściwie jest ten spektakl? Na dodatek "Orlando" Stajni Pegaza jest bardzo bezpieczny, nie wychodzi poza dyskusje rozpoczęte m.in. przez Woolf w latach 20. XX wieku. Dobrze osadzona w postaci, pewna gra Idy Bocian i kilka znakomitych, pełnych ironii scen prowadziły nierówną walkę z silniejszym akcentem - koturnową, symboliczną i niepokojącą scenografią i kostiumem w jednym (autorstwa Mateusza Mirowskiego) - jakim był pomysłowy, żelazny stelaż sukni z czasów elżbietańskich i klatka (jak dla ptaków) jednocześnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji