Artykuły

Rozkosze koturnów i dzwoneczków (fragm.)

A więc tak: zaczęło się. Po serii prób i niewypałów, po prologach i wstępach weszliśmy w Warsza­wie w pełny sezon. Za sprawą paru teatrów, z których wymienić winienem dwa: Teatr na Woli z "Protokołem pewnego zebra­nia" (pisałem już o tym wybor­nym zebraniu teatralnym, nowym sukcesie Tadeusza Łomnickiego jako aktora i dyrektora) i Teatr Współczesny, który wystąpił ze znakomitym przedstawieniem "Święta Borysa" Thomasa Bernharda. Bernhard - austriacki poeta, prozaik i przede wszystkim dramatopisarz (dziś 45-letni) - nie gościł dotychczas w teatrze pol­skim. Na obszarze teatrów nie­mieckojęzycznych jest dobrze znany, a nawet sławny i osławio­ny. Jego sztuki trafiają na najbar­dziej akademickie sceny (jak wie­deński Burgtheater), mimo że wi­tane są awanturami na "nie", przerywanymi manifestacjami na "tak". Krytyka zachowuje się po­dobnie: gdy jedni drwią i potępia­ją, drudzy rozpływają się w podzi­wie.

Skrajne różnice ocen są zrozu­miałe: Bernhard to nie pierwszy lepszy czy gorszy autor na prze­tartych drogach, lecz nowator, który usiłuje podsycić gasnące ognie awangardy. Mówiąc naj­prościej: następca Becketta. Z je­go ducha filozoficznego i teatralnego. Znowu mówiąc najkrócej: eksperymentom formalnym towa­rzyszy u Bernharda filozofia skrajnego pesymizmu, obrzydze­nia do ludzi i świata, życie jest chorobą, istnienie bezsensem. Obsesje, obsesje. I jednocześnie perfekcja roboty scenicznej, mis­trzowskie wyczucie teatru, czy ra­czej antyteatru. Entuzjaści mó­wią: "kamień milowy na drodze rozwoju teatru intelektualnego". Bernhard jest pisarzem hałaśli­wym. Z festiwalu salzburskiego wycofał się z trzaskiem. Głosi, że uznaje tylko dwu reżyserów: Clausa Peymanna i Erwina Axera. Nie znam prac inscenizacyj­nych Peymanna, ale mogę powie­dzieć: na Axerze Bernhard się nie zawiódł. Pod pióro nasuwają się nawet superlatywy: fenomenalna reżyseria, świetne kreacje aktor­skie. Tylko pytanie: czy to zasłu­ga - wprowadzić twórczość Bern­harda na sceny polskie? Otóż co­kolwiek o niej powiemy, jest to zjawisko w europejskim teatrze awangardy obecnie najbardziej nośne. A żeby ocenić, trzeba po­znać, niewiedza to zawsze słabość.

Wcale to nie przeszkadza, że nie uważam "Święta Borysa" za żadne objawienie, że obsesje Bernharda są moim zdaniem wtórne, a filozofia jałowa. Scenicznie, aktorsko dał Axer "Świętu Borysa" format ponad jego wymiar. O dawna wiemy, że Maja Komorowska jest znakomitą aktorką: rola w "Święcie Borysa" budujeje aktorską wielkość. Nie mam tu miejsca na analizę i szczegółowy opis jej gry: muszę poprzestać na zaznaczeniu podziwu. Muszę się też ograniczyć do stwierdzenie że jej oboje partnerów: Barbara Sołtysik i Józef Fryźlewicz byli świetni. I zakończyć zapis gorącym uznaniem dla całego zespołu i dla surowej, tak mocno do sztuk przylegającej scenografii Ewy Starowieyskiej.

...A poza tym wzorowym, w swoim rodzaju imponującym przedstawieniem, możemy w Warszawie oglądać inne nowości repertuarowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji