Artykuły

Niewidzialny reżyser

"Erwin Axer" Baniewicz jest w zasadzie pracą materiałową, pokazującą, w jaki sposób krytyka rozumiała twórczość Axera. Autorka nie próbuje zrekonstruować przedstawień na podstawie recenzji i dostępnych dokumentów, zapewne nie zawsze jest to możliwe - pisze Małgorzata Ruda w Teatrze.

Czytając Erwina Axera Elżbiety Baniewicz, gruby, ponad pięciusetstronicowy tom, myślałam, jak trudnego zadania podjęła się autorka. Erwin Axer wyreżyserował na scenach polskich i obcych prawie setkę przedstawień, kilkanaście spektakli telewizyjnych i słuchowisk radiowych, był dyrektorem jednego teatru przez trzydzieści pięć lat, napisał kilka wspaniałych książek złożonych z felietonów i esejów drukowanych w "Dialogu" i "Teatrze". A przecież nie tylko ilościowe bogactwo tej twórczości sprawia kłopot badaczowi. Baniewicz musiała zmierzyć się z legendą Axera - reżysera wiernego autorowi, wyrażającego się jedynie poprzez tekst i aktora, rezygnującego z widowiskowości, apolitycznego, profesjonalisty, którego warsztatowa precyzja nie zachwyca, choć imponuje. Słowem autorka monografii stanęła wobec trudnego zadania sprawdzenia całego arsenału krytycznych stereotypów, etykietek i sądów dotyczących dawnego dyrektora Teatru Współczesnego w Warszawie.

Może dlatego w "Erwinie Axerze" mieszczą się przynajmniej trzy porządki interpretacyjne, a może nawet trzy książki: opowieść o osobowości i światopoglądzie Axera, monografia materiałowa jego polskich przedstawień i, składająca się z dygresji, polemik i aluzji, analiza najmłodszego teatru (i krytyki), któremu model teatru Axerowskiego jest równie daleki, jak autorce bliski.

Traktując "Ćwiczenia z pamięci" jako drogowskaz i cytując najpiękniejsze fragmenty tych tekstów, autorka pokazuje, jak wielką rolę w życiu Axera odegrały dzieciństwo i młodość spędzona w dawnej Galicji, między Baden a Lwowem, gdzie żywe były tradycje symbiozy wielu kultur i tolerancji dla obcych. "Galicyjskie pochodzenie reżysera obok jego polsko-niemieckiej dwujęzyczności" to "źródło jego sukcesów i choć życie nie szczędziło mu doświadczeń okrutnych, pozwalało zachować stosowną rzeczy miarę". Axer, wychowanek domu, "w którym bywali luminarze kultury, polityczni działacze", uczeń najlepszych lwowskich szkół, jako gimnazjalista oglądał przedstawienia Schillera, Radulskiego, Wiercińskiego, zetknął się z najwspanialszymi tradycjami teatralnymi Polski międzywojennej. Lata nauki i doświadczenia okupacji to w pracy Baniewicz jedyne wątki biograficzne. Autorka z historii osobistej wybiera to, co ukształtowało Axera jako artystę. Pokazuje przynależność reżysera do "pokolenia polskich inteligentów uczulonych na myślenie szersze niż własna kariera, na myślenie o celach i skutkach swych działań dla społeczeństwa". I buduje wizerunek Axera racjonalisty, Europejczyka, humanisty, wiążąc jego postawę z ideą Bildung Goethego, którą próbował realizować w swych przedstawieniach i w teatrze, ideą rozumienia kultury, która prowadzi do rozpoznania i doskonalenia własnej osobowości, a w konsekwencji do spotkania ze światem innych ludzi. Ten aspekt światopoglądu dyrektora Współczesnego rzeczywiście nie był w PRL-u "ze zrozumiałych względów" zauważany, a stanowi o odrębności jego myślenia o sztuce teatru.

Świetne rozdziały-eseje o felietonach teatralnych i prozie Axera ukazują nie tylko precyzję, wielość gatunków, w jakie obfituje ta, słusznie porównywana do Mannowskiej, proza - zarazem liryczna i ironiczna, nasycona proustowskim namysłem nad czasem i kulturą. Baniewicz udaje się zarysować świat myśli, refleksji tego niezwykłego człowieka, umiejącego "patrzeć ze spokojem i równowagą, lecz nie bez goryczy, na mrowisko swego życia. [...] Nie ominęło go panowanie dyktatur: systemu głoszącego wyższość jednej rasy nad drugą, i tego, który obiecywał obywatelom równość i powszechną sprawiedliwość. Wyszedł z tego wszystkiego z wiarą w maksymę Montaigne'a, mówiącą, że nie ma takiej idei, dla której warto byłoby zabić człowieka". Ten humanistyczny dystans do rzeczywistości kształtował jego twórczość teatralną, pozwalał przetrwać ideologiczne burze prowadzonemu przez niego teatrowi.

Credo artystyczne reżysera - wierność autorowi, dążenie do tego, by "to, co ma się do powiedzenia powiedzieć w ramach dyscypliny narzuconej przez utwór, przez teatr dobrowolnie przyjętej" - dziś jest wyjątkowo niemodne, dlatego właśnie, że narzuca rygory, do których niezależny, wolny artysta teatru nie przywykł, nie rozumie ich i nie widzi żadnego powodu, by je respektować. Axer-reżyser stał się niewidoczny dla wielu krytyków, ponieważ jego teatr "silniej wyrażał się w dialogu niż obrazie" - poprzez aktora i tekst literacki - a nie w inscenizacyjnych pomysłach. Łatwiej i efektowniej jest towarzyszyć obrazoburcom, niszczycielom form zastanych niż twórcy, który konwencje teatralne wydobywa z dramatu, uważając aktora za podstawowe tworzywo teatru. To nie przypadek, że poza szkicem Jerzego Koeniga, Zbigniewa Osińskiego, Elżbiety Wysińskiej (Teatr Współczesny w Warszawie w "Pamiętniku Teatralnym") i monograficznym numerem "Notatnika Teatralnego" reżyserowi nie poświęcono większych prac.

Axer tworzył "teatr słowa i myśli" - tak brzmi druga część tytułu książki Baniewicz - i autorka stara się ten aspekt jego pracy uwyraźnić. Inscenizator to dla tego twórcy po prostu zły reżyser, widowiskowość sprzyja raczej uproszczonemu, schematycznemu widzeniu człowieka, banalnej analizie problemów egzystencjalnych i społecznych, "świata od zewnątrz nie można w teatrze prawdziwie przedstawić" - twierdził. Ten uczeń Schillera wybiera kameralną formę nie tylko dlatego, że kierowany przez niego łódzki Teatr Kameralny, przeniesiony do Warszawy już jako Teatr Współczesny, w obu miastach miał nad wyraz skromne możliwości techniczne, wykluczające monumentalne wizje. Axer był przekonany, iż "na ogół widowiskowość nie mówi i nie może mówić głębszej prawdy o świecie". A prawda była wartością w jego teatrze najważniejszą. Aby ją osiągnąć, reżyser rezygnował z patosu, afektacji.

"Komponowany autentyzm" - inspirowany przez filmy włoskiego neorealizmu - pozwalał mu osiągnąć prawdę psychologiczną (na przykład w Starej cegielni Iwaszkiewicza z 1946 roku). Ale już w "Szklanej menażerii" (1947) Axer rezygnuje z "komponowanego realizmu" na rzecz stylu bardziej

ekspresjonizującego. W "Amfitrionie 38" (1947) dominowały groteska, żart i dystans. Te przykłady łódzkich inscenizacji dobrze ilustrują zasadniczą cechę Axerowskiej reżyserii; jest nią stale ponawiane szukanie nowego języka teatralnego, aby wydobyć prawdę i sens tekstu. Nie inaczej było w Warszawie przy Mokotowskiej i w czasie "unii" z Teatrem Narodowym, oraz po powrocie na Mokotowską, po rezygnacji Axera z trwającej kilka lat dyrekcji Narodowego. Już w Łodzi jednak formuje się ostatecznie ów

charakterystyczny dla Axera stosunek do świata i bohatera - dystans. Wydaje się naturalne, że kameralizm jako estetyka zbliżająca świat przedstawiony i jego bohaterów do widza - lepiej ów dystans eksponuje niż monumentalna widowiskowość. Warszawskie spektakle coraz precyzyjniej łączą psychologiczną obserwację z groteskowym cudzysłowem. Groteskowy świat napełnia się grozą lub śmiechem. Na scenie możliwa staje się prawda bez psychologicznego rozwoju postaci. ("Miałem być nieprawdopodobny, ale prawdziwy" - pisał o pracy nad rolą Artura Ui Tadeusz Łomnicki). Albo, tak jak w Tangu, psychologiczny rozwój postaci zostaje "nałożony na tekst groteskowy". Forma przedstawienia zależy od dramatu, z niego wypływa.

Baniewicz śledzi cechy warsztatu i światopoglądu Axera, a ujęcie chronologiczne i problemowe pozwala jej wyodrębnić utwory i tematy, do których reżyser powracał wielokrotnie - stąd rozdziały Teatr wobec wojny, czyli o "Niemcach", Brecht - historia bez pointy, Powinowactwa z wyboru - Mrożek u Axera, kwestia klasyki rozumianej jako rozmowa z przeszłością o współczesności (Po co Współczesnemu klasyka?) i szkic poświęcony współczesnemu dramatowi polskiemu i obcemu (Okno na świat). Decyzja takiego ujęcia olbrzymiego materiału faktograficznego jest o tyle słuszna, że pozwala dostrzec ewolucję pewnych wątków, a stałe Axerowskie poszukiwanie właściwej formy, konwencji teatralnej dla utworów, lepiej jest widoczne z perspektywy czasu. Z tej właśnie perspektywy można zobaczyć, jak wiele razy Axer interpretował dramaty wbrew tradycji teatralnej, i to, że wtedy, gdy tekst wymagał takich zabiegów, z powodzeniem bawił widowiskowością. Ten wierny sobie reżyser przecież modyfikował nieco poglądy. Odnoszę jednak wrażenie, że komentarz autorki nie dość dobitnie punktuje te zmiany, rozmywa się w nadmiarze cytatów...

"Erwin Axer" Baniewicz jest w zasadzie pracą materiałową, pokazującą, w jaki sposób krytyka rozumiała twórczość Axera. Autorka nie próbuje zrekonstruować przedstawień na podstawie recenzji i dostępnych dokumentów, zapewne nie zawsze jest to możliwe. Obszerne cytaty pozostają solowymi głosami, zwłaszcza że Baniewicz wybiera na ogół te opinie krytyczne, które jej zdaniem najbardziej plastycznie i sensownie utrwalają ślady przedstawień, przy czym wyboru dokonuje dość stronniczo. Opinie negatywne są traktowane na ogół jako przykłady niekompetencji, niezrozumienia intencji reżysera lub niekonsekwencji, a czasem wręcz pomijane (Flaszen, Puzyna, Fik). Baniewicz najczęściej cytuje Leonię Jabłonkównę, krytyka ale i reżysera, absolwentkę PIST-u, która potrafi pokazać strukturę spektaklu, Witolda Fillera, który jako aktor umie opisać aktora, i Zygmunta Grenia, krytyka inteligentnie interpretującego znaczenia, wielokrotnie chwalonego przez teatr Axera za wnikliwość i umiejętność "czytania reżysera". Oczywiście badacz może mieć większe lub mniejsze zaufanie do poszczególnych interpretacji i ocen, zwłaszcza jeśli sam przedstawienia widział i inaczej rozumie, może, a nawet powinien z błędnymi odczytaniami polemizować, ale w monografii Baniewicz bardziej widoczna jest tendencja do towarzyszenia artyście, "postawa rozumiejąca" niż obiektywizm. Nawet jako historyk teatru (takiej roli autorka się jednak podjęła) Baniewicz nie przestaje być krytykiem optującym za twórcą, którego poglądy estetyczne i światopoglądowe są jej bliskie. Stąd przeświadczenie, że założone przez Axera znaczenia i forma zostały idealnie zrealizowane i to, co błyskotliwie sformułowane, rzeczywiście skonkretyzowało się i uobecniło w przedstawieniach. Niekoniecznie.

To prawda, album na trzydziestolecie Teatru Współczesnego to świetna książka - drogowskaz dla badacza Teatru Współczesnego. Równie znakomite są Axerowskie omówienia przedstawień, ale nie mogą być - moim zdaniem - tak ważnym kryterium w selekcji recenzji i sądów krytyków. Nie zawsze wszak krytyk czy widz czegoś nie rozumie, nie zauważa, nie docenia, z powodu złej woli, niekompetencji, wrodzonej ślepoty, złego gustu czy po prostu innej opcji światopoglądowej i estetycznej. Reżyser - nawet jeśli jest Axerem - widzi to, co chciał zrealizować, a nie to, co zostało zrealizowane. Recenzje są świadectwem stylu odbioru, więc stosując wobec nich swoistego rodzaju cenzurę, zniekształca się sposób istnienia teatru w świadomości widza. W końcu krytyk to też widz - czasem o tym zapominamy. Należy pytać, co leży u podstaw nieporozumień w trudnym układzie teatr-widz-krytyk. Baniewicz pytania oczywiście stawia, ale winę, błąd widzi raczej po stronie odbiorcy (krytyka, widza). W wykorzenieniu współczesnego życia teatralnego z tradycji teatralnej, a nawet w ogóle z kultury, znajduje przyczynę rozminięcia się teatru Axera z krytyką i publicznością. Stacza batalię o przedstawienia z końca lat siedemdziesiątych i jego ostatnie spektakle: Lira, Macbetta, Tryptyk, ale też i wcześniejsze: Matkę, Potęgę ciemności, Dawne czasy.

W wojnie o Axera autorka nie zachowuje zimnej krwi, lecz nie o temperament krytyczny mam pretensję, a o metodę. Bo jej efekty zwyczajnie obniżają wartość pracy. Nie słuchając uważnie adwersarzy tylko dlatego, że są adwersarzami przedstawień Axera, autorka nie przyjmuje do wiadomości ocen innych niż własne. Piszę to z pozycji widza, który teatru uczył się, podobnie jak autorka książki, na Axerowskich przedstawieniach i któremu przeżycie Akropolis Grotowskiego nie przeszkodziło doznać wstrząsu, oglądając ascetyczne, niezwykłe w stłumieniu, wewnętrznieniu bolesnych doznań Dochodzenie, czy zachować w pamięci Trzy siostry mimo fascynacji Nie-Boską komedią Swinarskiego.

W gąszczu cytatów i streszczeń dramatów głos autorki monografii niknie, a przecież to ona "czyta" spektakle Axera, nawet wtedy, gdy odczytuje je z cudzych tekstów. I tam, gdzie materiał jest różnorodny, robi to ciekawie i wnikliwie (interpretacje Ifigenii w "Taurydzie", "Kariery Artura Ui", "Androklesa i lwa"). We wszystkich rekonstrukcjach i opisach przedstawień, które autorka widziała, zwracają uwagę precyzyjne opisy scenografii i próby określenia jej roli. Trudniej dotrzeć do istoty aktorskiej kreacji. Paradoksalnie, po wielu znakomitych rolach tego skupionego na aktorze Teatru, pozostały... komplementy. Chyba że opisu aktora podejmują się Zbigniew Raszewski lub Adolf Rudnicki, w świetnych esejach cytowanych w Axerze. Teza autorki, że fascynacja teatrem Grotowskiego, teatrem źródeł, rytuału, teatrem studenckim i politycznym - podkopawszy zaufanie do teatru repertuarowego - uczyniła teatr Axera "niesłyszalnym", wydaje mi się nie do końca prawdziwa. Przywoływany przez Baniewicz Stary Teatr nie jest dobrym argumentem na rzecz tej tezy - Swinarski, Wajda, Jarocki przeżyli tę inwazję kontrkultury... I naprawdę wówczas nie myślano o nich jako o obrońcach literatury w teatrze.

Warszawa Axera to także Warszawa Teatru Dramatycznego, Powszechnego i Ateneum. I Narodowy Dejmka, gdzie, podobnie jak we Współczesnym, próbowano twórczo odczytywać klasykę i grać dobre współczesne sztuki. To okres świetności polskiego teatru. W monografii teatralna mapa Warszawy, i ograniczona do Krakowa - polska, zarysowana jest dość ogólnie, po to, by określić wyjątkowe miejsce Teatru Współczesnego, znowu nie bez pewnej tendencji do jego obrony. W cytowanych przez Baniewicz wspomnieniach Axer pisał o swoim młodzieńczym narciarskim sukcesie sportowym: "Trzy najszczęśliwsze godziny mojego życia [...] ja jestem pierwszy. Nie ma na to rady. Nikt mi tego nie odbierze. Żaden z moich rywali nic na to nie poradzi. W teatrze nigdy tak się nie zdarzyło". I trochę szkoda, że autorka o tych słowach nie pamięta. Axer zdaje się mieć większą świadomość trudnej konkurencji. A ta świadomość wcale nie wyklucza zaufania do siebie i poczucia własnej wartości.

Axer prowadził Teatr Współczesny wspólnie z Michałem Meliną, Jerzym Kreczmarem. Wokół teatru skupiał wybitnych intelektualistów. Edward Csato, Adam Tarn byli kierownikami literackimi, doradcami, zdobywcami wystawianych tu dramatów. Nie znam żadnej wypowiedzi Axera, w której pytany o swój teatr, nie podkreślałby, że "Współczesny był rezultatem pracy wielu ludzi, zwłaszcza aktorów, scenografów". Axerowskie przeświadczenie, że jako reżyser jest jednym z współtwórców Teatru, monografia Baniewicz odnotowuje, przywołując długą listę scenografów i reżyserów współpracujących ze Współczesnym. Ta lekcja "wspólnoty" jest niewątpliwie jedną z tych, o której teatr polski zapomina. A warto chyba o tej prawdzie pamiętać, mimo że jest taka prosta.

Osobną i dość skomplikowaną sprawą jest kwestia polityczności teatru Axera. Wydaje się że Baniewicz po trosze powtarza jego postawę zaświadczoną w wielu rozmowach i wywiadach, pokazuje, jak artysta mógł się bronić przed ideologicznym dyktatem. Axerowską zdolność przetrwania wiąże z jego inteligencją, kulturą, dobrym smakiem, profesjonalizmem, umiejętnością budowania zespołu lojalnych współpracowników, protekcją ministra Sokorskiego, "niechęcią do demonstracji politycznych i... kameralnością teatru...". Pełna widownia pozwalała długo grać cieszące się popularnością sztuki, a więc uniknąć repertuaru złożonego z produkcyjniaków. Trochę to idylliczne, ale rzeczywiście Axer nie udaje - że posłużę się metaforą Marty Fik - że był Księciem Niezłomnym. Nie był także "pieszczochem systemu". Daje do zrozumienia, że "dało się przeżyć". Nie udało się jednak doprowadzić do premiery Wesela w reżyserii Schillera, zrealizować wielkiego repertuaru w Narodowym, także dlatego, że donosiciele ostrzegali władzę, na przykład przed Axerowym kosmopolityzmem. I Axer z dyrekcji Narodowego zrezygnował... zniechęcony brakiem porozumienia z olbrzymim zespołem. Reżyserując później we Współczesnym "Kordiana", badał jednak możliwości wystawienia na tej scenie wielkiego repertuaru, co świadczy o tym, że odczuwał chęć zmierzenia się z tą problematyką ideową i estetyczną, ale nie udało mu się jej zrealizować. Chyba nie tylko z powodów technicznych. Axer nie chce być traktowany jako ofiara reżimu i autorka monografii tę jego wolę spełnia, nie prowadząc lustracji jego przeciwników.

Ubocznym produktem długich cytatów z recenzji jest zdobycie przez czytelnika świadomości, że ten teatr był odbierany nie tylko w kategoriach refleksji egzystencjalnej i zachwytu profesjonalizmem reżysera - ale także właśnie w kategorii politycznej, którą ów profesjonalizm czynił możliwą, mimo, a może dlatego właśnie, że reżyser nie przybierał póz ideologa, wypierał się manifestacji gestów i poglądów. I to nie tylko wtedy, gdy realizował "Ostry dyżur", "Niemców", "Pierwszy dzień wolności", "Karierę Artura Ui". Politycznie można było rozumieć "Kordiana" (1956) jako spektakl o "pokoleniu straconym" i czasie, gdy "tchórzostwo zaczęło przemawiać głosem sumienia, a walkę nazwano zbrodnią", i nawet "Potęgę ciemności" (1971) każącą Zygmuntowi Greniowi w wyznaniu Nikity usłyszeć "tragiczną spowiedź pokolenia; ponieważ teatr ma pośród wszystkich sztuk tę cudowną właściwość, że sens wydarzeń scenicznych rozprzestrzenia poza artystyczną rampę i poza fikcję". Teatr Axera tę niezwykłą właściwość posiadał. A Axerowskie diagnozy nie były oczywiste, łatwe do przetrawienia, vide: "Tango" nie z Arturem-Hamletem, a z "małym Hitlerkiem" podsuwającym Edkowi ideę, którą ten zrealizuje, a inny inteligent - wuj Eugeniusz - zaakceptuje. Krakowska perspektywa pozwala widzieć politykę tam, gdzie w Warszawie usłyszano by ją tylko wtedy, gdyby była mocniej akcentowana. W każdym razie nie wierzę w wypranego z politycznej interpretacji Androklesa czy Ambasadora, żeby pozostać tylko przy pierwszej literze alfabetu.

Małgorzata Ruda - krytyk teatralny, publikuje w "Dekadzie Literackiej" i "Teatrze", mieszka w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji