Artykuły

Kamil Durczok: W walce o ESK wygrała polityka

Wygrała polityka. I trudno się oprzeć wrażeniu, że w jej najbardziej prymitywnym wydaniu. Minister kultury, były prezydent Wrocławia, na ostatniej prostej zmagań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury wyciągnął kasę z kapelusza. Tę, której ponoć wcześniej nie było. A potem zadeklarował, że przekaże ją oczywiście Wrocławiowi, swojemu rodzinnemu miastu - pisze Kamil Durczok, katowiczanin, redaktor naczelny "Faktów" TVN.

Tak oto otrzymaliśmy świetny przykład, że polityka to działanie na rzecz dobra wspólnego. Pod warunkiem, że dobrem wspólnym jest miejsce zamieszkania ministra Bogdana Zdrojewskiego i region, z którego już za kilka miesięcy wystartuje w wyborach. Wdzięczni wyborcy z pewnością będą pamiętać. I o to chodzi.

Finał pożytecznej, szlachetnej i fantastycznej chwilami rywalizacji o miano ESK został spaprany w najgorszym stylu. Zdrojewski będzie teraz opowiadał, że na decyzje międzynarodowej komisji nie miał żadnego wpływu, że była podejmowana autonomicznie, bez jakichkolwiek nacisków i po dokładnym sprawdzeniu, co kandydackie miasta mają do zaoferowania. Ale gesty mają w takich sytuacjach wielką siłę, adekwatną do wartości środków, jakie z publicznej kasy - jak magik - wyciągnął pan minister. Pewnie Wrocław miał świetną ofertę, ale - panie ministrze! - to tak jak w tym dowcipie. Niesmak pozostał.

W tej sytuacji gratulacje i apele o kontynuowanie projektów Pan Minister może sobie zachować dla siebie. Podobnie jak zapewnienia o swojej bezstronności.

Dla nas, w Katowicach, istotniejsze zdaje się pytanie co dalej.

Najgorsze co mogłoby nam przyjść do głowy to ustawienie tej przegranej w długim szeregu prawdziwych lub wydumanych dowodów na śląska krzywdę. Już widzę, jak ustawia się kolejka chętnych do zagospodarowania żalu i zawodu jaki nas dopadł po werdykcie. Jak wietrzą spisek, który nie tyle miał dać wygraną wrocławianom, ile nas pogrążyć. Wieści z warszawskich Łazienek nie są miłe, ale są cenną lekcją, że nie można tylko wykonać wielkiej roboty, a potem siedzieć w kącie i czekać aż nas docenią. Trzeba głośno krzyczeć: patrzcie, jacy jesteśmy świetni! Tę lekcję musimy odrobić, żeby nie było powtórki z rozczarowania.

Do walki o tytuł Katowice stanęły z pomysłem, wizją i ludźmi. Wszystkie trzy elementy nadal są wielką wartością, jakiej zmarnować nie wolno. Trzeba pomyśleć co zrobić z energią, jaką - ku ogromnemu zaskoczeniu - udało się (nie tylko w samych Katowicach ) wytworzyć wokół zmagań o tytuł ESK.

Jest czymś zdumiewającym, jak wielu udało się przekonać, że monokultura węgla i stali, czarna katowicka dziura, ekologiczna demolka - to już przeszłość; że wystarczy się rozejrzeć i czarno na białym widać, jak wielka jest kulturalna siła Katowic; że krupniok i durny dowcip opowiadany marną gwarą wcale nie są wizytówkami regionu; że wszędzie w Polsce już wiedzą gdzie rozbrzmiewa muzyka poważna na światowym poziomie, gdzie gra U2, gdzie przyjeżdża Krystian Zimerman, gdzie tworzy i mieszka Mistrz Wojciech Kilar, gdzie jest muzyczna offowa stolica Europy. To kilka przykładów, które przebiły się do szerokiej świadomości. A gdzie setki imprez o mniejszym, choć absolutnie nie niższym artystycznym wydźwięku? Plastyka, kino niezależne, happeningi, teatr? To eksplozja unikalna na skalę europejską. I to wielki kapitał, którego żadne polityczne zagrywki nam nie zabiorą.

Lont do zapalnika podpaliła grupa - jakżeby inaczej - zapaleńców. Nie wiem jaki jest plan prezydenta Piotra Uszoka wobec ludzi, którzy prowadzili batalię o ESK, ale wiem, że każdy menedżer marzy o takiej ekipie. Także prezydent musi - i wierzę, że to zrobi - szybko zdecydować, co mają robić dalej, dopóki są w biegu i utrzymują tempo. Ten kulturalny kapitał musimy uczynić nowym logo stolicy Górnego Śląska. Równie atrakcyjnym, jak logo starań o tytuł ESK, tyle, że o nieporównanie większej sile rażenia.

Bitwa o tytuł dla nas już się skończyła. Trzeba za nią podziękować wszystkim, którzy zbuntowali się przeciw śląskiej dupowatości i uznali, że stać nas na grę w europejskiej lidze mistrzów. Jest ich wielu, każdy dołożył swoją cegłę - od władz miasta po setki wolontariuszy, którzy uznali, że warto poświęcać swój czas, bo Katowice to kapitalne miejsce. Ich miejsce.

Wrocławianom gratulujemy i zazdrościmy. Pamiętając, że stolica Dolnego Śląska leży tylko 180 kilometrów od Katowic. Na dodatek jest z nami połączona najlepszą "autobaną" w kraju. Ministrowi kultury już dziękujemy. Za pozbawienie nas złudzeń, że cokolwiek jeszcze w polityce jest kwestią stylu i smaku. A my? Cieszmy się, bo się nam trafiło. Nie przegraliśmy. Po prostu nie potrafiliśmy przekonać wszystkich że jesteśmy najlepsi. Tym razem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji