Artykuły

Mistrzu Andrzeju i Przyjacielu

ANDRZEJ KREUTZ-MAJEWSKI tworzył nade wszystko inscenizacje zrodzone... z muzyki. Kiedy np. w latach 80. ub. wieku oglądało się - i słuchało - warszawską "Turandot", zwracała ona na siebie uwagę właśnie poprzez muzyczność scenografii artysty!

Nie wiem, jak zacząć, tyle naraz ciśnie mi się pod pióro myśli. Miał jeszcze wiele planów, ale śmierć przerwała ich realizację. Pozostały po Artyście obrazy i setki rysunków, szkiców, które długo jeszcze - jeśli nie zawsze - będą podziwiane. Tak jak w pamięci wielu - w Polsce i na świecie - pozostaną jego niezapomniane realizacje scenograficzne w najsławniejszych teatrach świata, w tym także (a może przede wszystkim) w naszym warszawskim Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.

Sukcesy odnosił również m.in. w Salzburgu, Hamburgu, Monachium, Berlinie i wielu innych miastach w Europie i na świecie, a wszystko zaczęło się od "Elektry" Richarda Straussa w Operze Paryskiej w 1974 r. Potem była niezwykła scenografia do "Hagith" Szymanowskiego i "Don Giovanniego" Mozarta (w Krakowie) i długoletnia funkcja naczelnego scenografa Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, która owocowała w sposób niebywały jednym sukcesem za drugim (choć krytyków - jak to w Polsce - też miał sporo). Zazdroszczono mu tych sukcesów. Jednak on sam na premierach zawsze stawał gdzieś z boku, był wyjątkowo skromnym Człowiekiem, można powiedzieć - o nieśmiałej osobowości i usposobieniu. Za to niezwykle urokliwym rozmówcą, dowcipnym, obdarzonym wszechstronnością i niezwykłą wyobraźnią.

Nigdy nie zapomnę wystawy Andrzeja Majewskiego w "Zachęcie" w 1984 r., na której malarstwo uzupełnione było Jego teatrem - projektami scenograficznymi, oryginalnymi kostiumami, fragmentami dekoracji m.in. z "Diabłów z Loudun" Pendereckiego i "Orfeusza" Strawińskiego. Jego dorobek, od tamtego czasu niepomiernie wzbogacony, sięga setek, ba - tysięcy obrazów, projektów, szkiców - rozproszonych dziś po całym świecie. Jakże by się chciało choć część z tego dorobku zgromadzić na zawsze w Polsce. (Myśleliśmy kiedyś wspólnie z Andrzejem o muzeum scenografii, także o Jego stałej galerii, podobnie jaką ma Hasior czy Kulisiewicz; może pośmiertnie uda się taką teraz zorganizować także Majewskiemu? Zasłużył na to. Warto też pomyśleć, aby tacy artyści upamiętnieni byli specjalnymi publikacjami, dokumentującymi ich twórczość i dokonania. Instytut Książki w porozumieniu z innymi specjalistycznymi instytucjami powinien taką serię zainicjować).

Tematem wielu dzieł AKM jest patologia materii, twórczość zakochana w ciele i przedmiotach pokładająca ufność w pięknie wytwarzanym przez człowieka. Prawdę tę udokumentowała w pełni jedna z ostatnich jego wystaw, którą zorganizowało zimą ub. roku muzeum w Wilanowie. A może teraz Teatr Wielki (o co się zwracam do dyr. Waldemara Dąbrowskiego) uczci w swoim muzeum dokonania Mistrza prezentacją przynajmniej części jego dokonań - malarsko/teatralnych? Albo wystawą taką, jaką miał swego czasu w salach na I piętrze Duda-Gracz). Podstawą pracy artysty dla teatru było zawsze malarstwo. Andrzej Kreutz-Majewski tworzył nade wszystko inscenizacje zrodzone... z muzyki. Kiedy np. w latach 80. ub. wieku oglądało się - i słuchało - warszawską "Turandot", zwracała ona na siebie uwagę właśnie poprzez muzyczność scenografii artysty! Na scenie - nie boję się użyć tego porównania - wypowiedź plastyczna Majewskiego, stopiona z muzyką i wykonującymi ją ludźmi, była swoistym obrachunkiem ze współczesnym nam wtedy czasem. Zawsze protestował on swoją sztuką przeciwko wszelkiej przemocy i wszelkiej nieprawości. Pewnie i teraz - Mistrzu Andrzeju i Przyjacielu - tam, gdzie obecnie jesteś (w jakimś zakamarku uniwersum), będziesz tworzył dalej ten swój wspaniały, niepowtarzalny teatr zrodzony z partytur? Wielcy kompozytorzy - jak pamiętam - zawsze byli Ci bliscy.

Nigdy nie zapomnę Twego "Ringu" Wagnera ani "Aidy", ani kostiumów do "Pierścienia Nibelunga" i wielu, wielu jeszcze innych wspaniałości zrealizowanych przede wszystkim w Warszawie i w Polsce. W1997 roku - dla przykładu - premiera "Nocy listopadowej" ze scenografią Majewskiego zainaugurowała działalność Teatru Narodowego po odbudowie. To też było wielkie wydarzenie, o którym warto przy okazji przypomnieć.

Andrzej Kreutz-Mąjewski pracował m.in. dla londyńskiej Covent Garden, Bayerische Staatsoper, nawet dla teatrów w Buenos Aires i Meksyku! Wielkim sukcesem była też swego czasu Jego prezentacja malarska na Biennale w Wenecji. Za "swój" uważał też przez wiele lat Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie oraz Operę Krakowską. Był światowcem reprezentującym Polskę w rozumieniu dzisiejszej Unii Europejskiej. On poprzedzał te działania, sławiąc polską kulturę, sztukę i możliwości artystyczne. Zatrudniali go i prosili o współpracę tacy reżyserzy, jak: Dejmek, Everding, Schlesinger, Bardini, Hubner, Jarocki, Treliński, Zamków, Grzegorzewski, Tomaszewski, Riber, Neugebauer i wielu innych (to tylko garść nazwisk, by podkreślić uznanie, jakim cieszył się Artysta wśród równie wielkich ludzi kultury i sztuki.) Był on też pedagogiem i wychowawcą - profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie uwielbianym przez studentów. Choć przede wszystkim Teatr byl dla niego WSZYSTKIM (jak napisał w swoim wydanym w 2005 r. dzienniku) - "ryzykiem, hazardem, laboratorium fantasty, czasami świetnie profitującą firmą albo nawet plajtą".

Majewski miał ciągle jakieś wątpliwości, jakby sam sobie nie dowierzał, a przecież w polskiej sztuce był zjawiskiem; był Kimś, kogo długo po Nim już nie będzie. Był "demonem na obłoku", był jak "czarny kogut" na tym świecie. Jego prawdziwa wielkość polegała na tym, że widzowi (w galerii czy w teatrze) zawsze pozostawiał margines swobodnej interpretacji. Wysyłał sygnały, które pobudzały widza do refleksji o życiu i przemijaniu poprzez piękno nawet wtedy, gdy malował Portrety - maski, Ptaki - latawce, czy Maszyny - do zabijania.

Łza się kręci w oku, gdy dziś wspominam nasze spotkania i rozmowy (w teatrze, galeriach, na Sobiczkowej w Zakopanem, gdzie miał swój dom i widok na góry, które go inspirowały); niedawno jeszcze telefonował do nas, umawialiśmy się na kolację. Darzył sympatią także moją żonę i nasze dzieci i chciał się - również z nimi -jeszcze raz spotkać, porozmawiać i zapytać o zdanie.

Cóż - było, minęło, ale nie zaginie. Ani pamięć o Nim, ani sława Jego dokonań. Sztuka polska i światowa poniosła ogromną stratę. Zmarł 28 lutego w Warszawie. Był jednym z najwybitniejszych scenografów w historii polskiego teatru, ale także herosem malarstwa i rysunku. Ostatnią Jego wizją plastyczną jest balet "Romeo i Julia", którego premiera przygotowywana jest przez zespól Opery Krakowskiej na jesień tego roku. Sp. Andrzej Kreutz-Majewski pozostanie na ZAWSZE niekwestionowanym autorytetem, Artystą o światowej renomie (szczególnie najszerzej pojętej tradycji europejskiego symbolizmu), który rozsławił Polskę i dla niej ogromnie dużo dobrego zrobił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji