Artykuły

Czas na zmiany?

Delbono nie rezygnuje z ataku na państwowe instytucje, politykę kulturalną Włoch czy społeczną bezduszność, jednak ostrze jego krytyki nie jest już tak dotkliwe - o spektaklu "After the battle" Compagnii Pippo Delbono, prezentowanym na XXI maltafestival poznań pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Skoro motywem przewodnim tegorocznej Malty stali się "Wykluczeni", na festiwalu nie mogło zabraknąć Compagnii Pippo Delbono. Włoski artysta i lider grupy od kilkunastu lat znany jest przede wszystkim z kontrowersyjnej współpracy z osobami upośledzonymi i wywodzącymi się ze społecznego marginesu. W swoich dotychczasowych spektaklach otwierał przed widzami świat tych "wariatów i dziwolągów", potęgując przy tym wrażenie ich niedopasowania do naszej rzeczywistości. Delbono nigdy nie bał się odmienności - wręcz przeciwnie, była ona dla niego zawsze inspiracją i obszarem nowych interesujących poszukiwań.

W spektaklu "After the battle", który znalazł się w programie tegorocznej edycji festiwalu, owa prowokacyjność gdzieś zanika. Pippo nie drażni widza, nie zmusza go do zmierzenia się z własnymi uprzedzeniami, ale w łagodny sposób oswaja z widokiem odmieńców. Tym razem na pierwszy plan wysuwa siebie i swoje opowieści. Pozostali aktorzy tworzą niemal wyłącznie tło dla jego historii. Tekst wypowiadany jest w pełen zmysłowości i witalności sposób, co w zestawieniu z brzmieniem języka włoskiego daje bardzo interesujący efekt. Zanika on co prawda, kiedy spojrzy się na jego polskie tłumaczenie (nagle okazuje się egzaltowany i grafomański), sporo w nim jednak cennej autoironii i dystansu wobec własnej osoby czy statusu artysty. Delbono nie rezygnuje z ataku na państwowe instytucje, politykę kulturalną Włoch czy społeczną bezduszność, jednak ostrze jego krytyki nie jest już tak dotkliwe. Być może wynika to z nadmiaru środków, jakie postanowił zastosować w jednym spektaklu. W szeregu scen-wizji plastyczne i sugestywne obrazy oraz pomysłowe animacje komputerowe mieszają się z poruszającą muzyką Verdiego, Mozarta i charyzmatycznym głosem Pippo. Efekt tej syntezy jest bardzo nierówny: niektóre sceny urzekają czysto formalnym pięknem, inne natomiast nużą i sprawiają wrażenie chaosu.

Trudno wejść w ten świat, który co chwila sam siebie ośmiesza i neguje. Nie wiadomo nawet, czym tak do końca jest. Pippo, który snuje się między sceną a rzędami widowni, pełni rolę obserwatora i kreatora rzeczywistości. To, co oglądamy, jest jakby projekcją jego umysłu, jego prywatnymi fantazjami. Z tego bliskiego Kantorowi sposobu obecności reżysera w spektaklu staje się też bezpośrednim uczestnikiem zdarzeń. Jego ego rozrasta się na scenie i próbuje przyćmić pozostałych członków zespołu. Pippo traktuje swoich aktorów instrumentalnie, odsuwa ich na dalszy plan, robiąc miejsce dla siebie. Trudno powiedzieć, dlaczego tak postępuje. Być może próbuje udowodnić, że różnica pomiędzy nami a niepełnosprawnymi aktorami w gruncie rzeczy nie jest aż tak duża (sam Delbono wielokrotnie mówił, że uważa się za człowieka z marginesu społecznego). Żyjemy razem w jednym domu wariatów i mamy podobne problemy pomimo wielu różnic. Delbono usilnie szuka dla siebie miejsca w tym świecie, zapominając, że nie jest jedynym jego obywatelem.

Na szczęście robi to nieskutecznie, bowiem to w jego aktorach tkwi największa siła. Pippo na scenie się zagrywa, pozostaje pretensjonalny i kabotyński, podczas gdy reszta grupy ujmuje swoją naturalnością i skromnością. Uderza przede wszystkim kontrast pomiędzy nadekspresją lidera a ascetycznością ruchu jego aktorów. Najbardziej uwypuklającą tę różnicę, a zarazem najbardziej przejmującą sceną przedstawienia, jest moment, w którym Delbono opowiada historię siedzącego na krześle Bobo - głuchoniemego staruszka, który ponad 40 lat spędził zamknięty w zakładzie psychiatrycznym. Kiedy po długim monologu mężczyzna wstaje i opuszcza scenę, zza drzwi dobiega jego głos. Przez kilka sekund słychać narastający krzyk, śpiew, w którym wyraża się radość uwalnianego z chorego ciała głosu, ale i rozpacz związana z powodu niemożności komunikacji.

Tego typu zabiegów w "After the battle" jest niestety bardzo mało. Całość nuży, poza kilkoma epizodami jest pretensjonalna i mętna. Stawia natomiast bardzo ważne pytanie o to, jak właściwie należy traktować odmieńców. Powszechny jest wyrastający z ducha humanizmu pogląd, że to tacy sami ludzie jak inni, toteż należy ich traktować normalnie. Ale co to znaczy normalnie? I czy jest to w ogóle możliwe? Compagnia Pippo Delbono na każdym kroku pokazuje, że nie. Co więcej, dla niej ułomność staje się powodem do chwały, dlatego też należy ją podkreślać, pielęgnować i obnosić się z nią przy każdej możliwej okazji. Pomysł to równie oryginalny, co niebezpieczny. Bardzo blisko mu bowiem do przekroczenia granicy nie tylko przyzwoitości, ale i etycznej podmiotowości. Z ludzi, którzy walczą o swoje miejsce w świecie i prawa do niego, wykluczeni stają się niekiedy atrakcyjną zabawką, klaunami rozbawiającymi tłum, szokującym tłem dla działań performerów. W swoich projektach Delbono starał się dotąd tę granicę zachować, jednak tym razem zdecydowanie ją przekroczył. Przebierając swoich aktorów w coraz dziwniejsze kostiumy i każąc im wykonywać coraz bardziej absurdalne i nieistotne zadania w tle własnej osoby, posłużył się nimi jak marionetkami, wykorzystał ich zaufanie i zaprzepaścił to, co dotąd stanowiło ogromny potencjał jego teatru. Być może dla samych aktorów jest to ciągle rodzajem terapii i zmaganiem się z własnymi słabościami, jednak nie należy przy tym zapominać o widzu. Teatr, mimo iż jest wspólnotą, jest równocześnie wspólnotą widowiskową, która w pełni zaistnieć może jedynie wobec patrzącego.

Tak czy inaczej, poniedziałkowe przedstawienie "After the battle" pokazało, że dla Compagnii dotychczasowe źródła inspiracji wyschły i przyszedł czas na przeformułowanie artystycznych idei. 40-minutowe opóźnienie, z jakim rozpoczął się spektakl, stało się doskonałym komentarzem dla zaśniedziałej formy, jaką od ponad 10 lat uprawia włoski zespół.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji