Artykuły

Powrót do tradycji

Na inaugurację sezonu artystycznego opolski teatr przygotował premierę sztuki rosyjskiego dziewiętnastowiecznego dramaturga Aleksandra Ostrowskiego, którego dramaty gościły na scenach polskich ostatni raz w latach sześćdziesiątych, a to głównie ze względu na obowiązek grania sztuk rosyjskich i radzieckich. Ten odnowiciel dramaturgii rosyjskiej łączył w swoich sztukach technikę francuskiego dramatu dobrze skrojonego". zaskakującego prowadzeniem intrygi, dobrze zarysowanymi charakterami postaci oraz świetnie uchwyconymi obrazami życia warstw kupieckich i ziemiańskich. Realistyczne budowanie postaci scenicznych - oparte często na zasadzie kontrastu i wewnętrznych sprzecznościach - spowodowało, że ten rosyjski klasyk należał do najczęściej grywanych autorów w powojennym teatrze polskim. Do historii przeszły wybitne realizacje sceniczne jego dramatów, np. w Teatrze Współczesnym w Warszawie "Pamiętnik Szubrawca" w gościnnej reżyserii Grigorija Towstohogowa, zaś we Wrocławiu "I koń się potknie" z rumieńcami pamfletu społecznego, nie lękającego się ironii i cynizmu, jak pisał historyk powojennego teatru. Do legendy przeszła także rola Seweryny Broniszówny jako starej Murzawieckiej w "Wilkach i owcach".

W późniejszych latach znaczonych nazwiskami Kantora, Szajny, Grotowskiego i teatrem inscenizacji przerwała się tradycja teatru realistycznego i aktorskiego. Ze zrozumiałym lękiem więc oczekiwać można było powrotu na deski sceniczne sztuki wymagającej od aktorów gry scenicznej odesłanej przez niektórych znawców teatru do lamusa historii.

W opolskiej inscenizacji jedynie Zofia Bielewicz miała jeszcze okazję do grania i podpatrywania aktorów starego, dobrego teatru gwiazdorskiego, w którym nawet role epizodyczne wymagają pełnego zarysowania postaci. Także Ewa Wyszomirska z tradycji rodzinnej (ach, te świetne role jej ojca Bronisława Kassowskiego!) mogła podpatrzyć ten typ aktorstwa. Skądinąd wiadomo, że dobrze w takim repertuarze czuje się Waldemar Kotas, zaś Andrzej Czernik i Grzegorz Minkiewicz nieraz na opolskiej scenie pokazali swe możliwości aktorskie.

Wystarczyło jedynie reżysera czującego i znającego dobrze walory teatru realistycznego i rosyjskie klimaty emocjonalne, aby możliwości aktorskie opolskiego zespołu zabłysły w pełni. Podstawowe znaczenie dla odbioru przedstawienia miała decyzja umieszczenia widowni na dużej scenie, co skróciło dystans między aktorami a widzami. Andrzej Bubień, absolwent rosyjskiej szkoły teatralnej, jako reżyser nadał przedstawieniu tempo - chciałoby się powiedzieć - iście amerykańskie. Kazał aktorom dialogi prowadzić szybko, dzięki czemu uniknął owych pauz i chwil milczenia kojarzących się z teatrem Czechowa.

Przedstawienie nabrało barwy i rumieńców bulwarowej komedii francuskiej, skrzyło się dowcipnymi kontrastami dialogu, gry i sytuacji scenicznej. Świetnie puentowane sceny, precyzyjnie logicznie wypowiadane kwestie, zróżnicowane tempo - znakomite fragmenty taneczne - fragmenty muzyczne grane na żywo przez aktorów - to efekt zgodnej współpracy reżysera, muzyka i choreografa. A że scenograf zaprojektował lekkie, ażurowe niemal dekoracje, zastosował dwukrotnie żywą zmianę miejsca przy pomocy obrotówki, a do umownej dekoracji uszyto piękne, stylowe kostiumy dowcipnie charakteryzujące także postacie - chyba lisie ogony dodane do wieczorowej sukni! - miało się wrażenie uczestniczenia i podpatrywania życia, zarazem zaś zabawy w tradycyjny teatr. Ten nastrój zabawy i radości z grania widoczny w sposobie budowania postaci aktorskich nie przeszkadzał w ostrej, sarkastycznej demaskacji obłudy, hipokryzji życia prowincji. Na oczach widza rozgrywają się sytuacje ukazujące zderzenie starej formy życia ziemiańskiego, pełnego rutynowych gestów religijnych, ukrywającą się za ich fasadą bezwzględną walkę na życie i śmierć o weksle, skrypty dłużne, pieniądze i hipotetyczne zyski z nowych inwestycji. Stary, dziewiętnastowieczny dramat zaistniał jako żywy teatr pokazujący dzisiejsze maski, pozy ukrywające bezwzględne gry interesów, niszczącą wszystko walkę o przetrwanie w świecie pieniądza.

Powstało przedstawienie - jak to się mówi w żargonie teatralnym - wybitnie aktorskie, to znaczy, że nawet mały epizod musi być aktorską, samodzielną etiudą. Andrzej Bubień włożył zapewne wiele starań i umiejętności reżyserskich w budowę scen, a także precyzyjny rysunek postaci. Rzadki przykład dobrej roboty reżyserskiej. Powiedzmy to wprost - cały zespół aktorski, od ról pierwszoplanowych do epizodycznych, dobrze wykonał swe zadania sceniczne. A były one niemałe. Ewa Wyszomirska jako panna Murzawiecka - za Mickiewiczem powiedzmy "panna ponoć pół-wieczna" - z właściwym sobie temperamentem stworzyła postać złożoną z samych kontrastów - pobożności i chciwości, serdeczności i intryganctwa, najlepiej czującą się w charakterze swatki.

Taki sympatyczny rys będący pochwałą witalności! I jak to zwykle bywa, sama by jeszcze siebie wyswatała! Zofia Bielewicz jako stara ciotka to przygłuchawa, to łakoma, w scenie picia herbaty ze spodeczka dała szkołę dobrego, starego teatru. Judyta Paradzińska jako Kupawina, bogata i młoda wdowa, grała przed innymi i chyba trochę przed sobą - a to wielką damę, a to naiwną i prostoduszną osobę, a to spragnioną mężczyzny kobietę, by w końcu bez złudzeń poszukać dla siebie i swego majątku męskiego opiekuna. Małgorzata Szczerbowska, piękna, młoda, nareszcie miała okazję zagrać bardziej złożoną postać. Zarówno jako kandydatka do klasztoru, a potem jako kobieta zdecydowanie dążąca do celu wypadła przekonująco. Andrzej Czernik jako Łyniajew dał koncert gry aktorskiej, w pełni ujawniając swój talent komediowy. Grzegorz Minkiewicz w roli Czugunowa stworzył aktorskie studium postaci "małego człowieka" na szczeblu powiatowym; jedna z tych ról, na którą aktorzy czekają długie lata. Maciej Namysło rolę utracjusza Apollona zagrał brawurowo, może z lekką przesadą. I na koniec Bogdan Zieliński jako majordomus, z lekka zabobonny, cyniczny służący, zadbał o stylowość roli. Realistyczny, klasyczny dramat zagrany dynamicznie, lekko, przez dobrze prowadzonych aktorów jeszcze raz ujawnił swe sceniczne walory, czyżby na zasadzie kolejnego powrotu do tradycji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji