Mrożek w TV
Mrożek w teatrze jest już dziś pozycją zupełnie bezsporną. Jak sprawdzają się jego utwory w telewizji? Oglądaliśmy w swoim czasie na małym ekranie jego "Męczeństwo Piotra Oheya" i "Indyka". Obecnie Teatr Telewizji pokazał nam również w reżyserii Erwina Axera (specjalizującego się w ostatnich latach w pracy nad Mrożkiem) jego dwie humoreski o stosunku do zwierząt: "Jelenia" i "Kynologa w rozterce". Spektakl miał charakter częściowej prapremiery, gdyż "Jelenia" nie grał dotąd żaden teatr.
Oczywiście tytuł wieczoru jest przewrotny. Nie chodzi tu bowiem wcale o stosunek do zwierząt, tylko do ludzi. W "Jeleniu" pokazuje Mrożek, jak rodzi się terror wobec każdego, kto nie chce podporządkować się woli "mocnej" jednostki i "powszechnemu" mniemaniu. "Kynolog w rozterce" ujawnia podszewkę pięknego hasła "kochajmy zwierzęta" i przypomina owych hitlerowców, którzy tak bardzo kochali psy, że kazali im rozszarpywać ludzi, wołając do nich: "człowieku, ugryź tego psa" ("Mensch! Beiss den Hundi"). Bardzo chytrze demaskuje Mrożek także w tej sztuce ludzkie okrucieństwo i zamiłowanie do sadyzmu, wyładowującego się tym razem na zwierzętach, jak również powiązania sadyzmu z erotyką. Jest w tym wszystkim dalekie echo faszyzmu w niemieckim wydaniu. Hitleryzm grał zapewne na narodowych zboczeniach erotycznych, na skłonnościach do brutalizmu i sadyzmu, tak częstych przecież w tym narodzie, co szło u Niemców tyle razy w parze z sentymentalizmem, czułostkowością i miłościwą do kwiatków, pszczółek, ptaszków i zwierząt.
Erwin Axer wykazał raz jeszcze w tym przedstawieniu, jak świetnie rozumie Mrożka. Wydobył zarówno z "Jelenia", jak w jeszcze większym stopniu z "Kynologa w rozterce" wszystko, co tkwiło w tekście. Jego delikatną ironię, sens, wieloznaczność. Axer jest mistrzem reżyserii dialogu. W "Kynologu" zabrzmiał wspaniale wiersz Mrożka, nawiązujący do wiersza Fredry, a przecież przypominający chwilami Witkacego. To przedstawienie ujawniło nam więc nie tylko Mrożka humorystę i myśliciela, obserwatora i krytyka ludzkich przywar i słabości, lecz także Mrożka-liryka, Mrożka-poetę. Ta delikatna mgiełka, osnuwająca przedstawienie, była głównym jego urokiem, głównym novum w interpretacji Mrożka na naszych scenach. Jest to nie tylko zasługa Erwina Axera, lecz także wybornych "axerowskich" aktorów, rozumiejących doskonałe Mrożka, trafiających świetnie w jego surrealistyczny ton: Mieczysława Czechowicza, Wiesława Michnikowskiego i Tadeusza Fijewskiego w "Kynologu", a także Henryka Borowskiego, Mieczysława Pawlikowskiego, oraz Edmunda Fidlera w "Jeleniu". Elżbieta Czyżewska miała w tym wieczorze mniejsze pole do popisu, choć była chwilami bardzo zabawna. Grała jednak ostrzej od swych partnerów, nie opanowała jeszcze w pełni subtelnych półtonów, jakimi błyszczy dialog Mrożka w axerowskim opracowaniu. Natomiast świetnie utrafiła w melancholijno-ironiczną lirykę spektaklu scenografia i kostiumy Otto Axera, którego prace zbyt rzadko oglądamy w telewizji.
Inna sprawa, czy sztuki Mrożka czują się dobrze na małym ekranie, nawet w tak trafnym i starannym opracowaniu, jakie widzieliśmy tego wieczoru? I tu mam pewne zastrzeżenia. Sądzę, że dwuwymiarowość telewizji nie pozwala wydobyć wszystkich ich walorów, aluzji, podtekstów. Są w tym ujęciu zbyt płaskie, brak im trzeciego wymiaru, a także owego kontaktu z widzami, który pozwala aktorom rozmawiać z publicznością słowami Mrożka. Jest w nich przecież także coś z kabaretu, w którym publiczność współtworzy z tekstem i aktorami efekt wieczoru. Za mało było skutkiem tego w tym spektaklu wesołości, za mało śmiechu, trochę to wypadło zbyt ciemno, zbyt szaro. Zawiniła tu także bardzo technika. Całe przedstawienie utrwalono na taśmie (częściowo magnetowid, częściowo telerecording). Dało to bardzo złe wyniki. Nie wiem, czy to wina samego nagrania, czy też zbyt wiele czasu upłynęło od utrwalenia spektaklu, dość, że ujęcia były ciemne i nieostre, jakby się rozpływały i zamazywały, co bardzo utrudniało właściwy odbiór przedstawienia. Trudno więc bardzo na tej podstawie powiedzieć z pewnością, czy Mrożek jest czy nie jest autorem "telegenicznym". Może następnym razem nadany "na żywo" sprawdzi się lepiej także na małym ekranie.