Smutna zabawa
Najlepszego Czechowa i najlepszego Mrożka widziałam w reżyserii Axera. Więc kiedy w poniedziałek ta trójka miała wystąpić razem w Teatrze TV, wiedziałam z góry, że to będzie występ udany.
Piszę "trójkę", ponieważ trzecim udziałowcem w spektaklu, obok autora i reżysera, jest Czechow. Akt pierwszy "Miłości na Krymie" jest w ogóle pastiszem Czechowa, naszpikowanym aluzjami i przebitkami z jego dramatów, czysta zabawa dla fanów autora "Wiśniowego sadu". Aktowi drugiemu patronuje raczej Zoszczenko - czasy stalinowskie to nie pora na Czechowowską dyskrecję i powściągliwą rozpacz. W trzecim akcie już jest "po wszystkim" - najpierw przepadł świat "Trzech sióstr", zmiażdżony przez rewolucję, potem rewolucja rozdęta w totalny totalitaryzm przepadła implozyjnie (zapadła się sama w siebie). Teraz na nadmorskim bulwarze spotykają się postaci z poprzednich aktów, zbłąkane w świecie gangów i prostytucji, żywi przemieszani z umarłymi. I duch Czechowa, który nieoczekiwanie przemówił przez Mrożka wielkim współczuciem - dla Rosjan. Szlachetnym współczuciem.