I Goethego nie usłuchali
JUŻ nie raz przy różnych okazjach tłumaczyłem, że telewizja to przede wszystkim obraz, ruch a nie drętwa mowa. Tłumaczyłem, perswadowałem, prosiłem i nic z tego. Jeszcze raz zabieram głos w tej sprawie, ale tym razem z wysoko podniesioną głową i bohatersko wypiętą piersią, bowiem poparł mnie nie byle kto tylko sam Johann Wolfgang Goethe. Że nasza telewizja bimbała sobie na przestrogi jakiegoś tam Zanusa, to pół biedy, ale że nie posłuchała takiego autorytetu jak J. W. G. to już gorzej.
Chodzi o "Ifigenię w Taurydzie". Kryminał niesamowity i...nie wyszło. Tylko posłuchajcie: Agamemnon, król Argos i tata trojga dzieci - Ifigenii, Ęlektry i Orestesa, żeby wygrać wojnę, kazał zgładzić swoją najukochańszą córunię Ifigenię na ofiarę bogini Artemiddzie, żeby ta Artemida pomogła mu wygrać wojnę. Ale Artemida zamiast Ifigenii podstawiła łanię, a dziewczynkę wzięła do siebie za pomoc domową. Tata nic o tym nie wiedząc pojechał na wojnę, a tymczasem królowa zaczęła "flirtować" z niejakim Egistem. Kiedy król wrócił, oboje, znaczy się królowa i ten Egist załatwili go na mokro. Tej drugiej córce, Elektrze, tak było żal kochanego taty, że namówiła brata Orestesa i oboje załatwili mamę. Potem Orestes udał się na Taurydę i tam spotkał rodzoną siostrę, Ifigenię, którą wszyscy uważali za martwego trupa. Miał i radość, i wyrzuty sumienia, ale znowu w Ifigenii panował taki zwyczaj, że każdy obcokrajowiec musiał być bez pardonu wykończony.
Gdyby taką rozróbą zajęli się nie bogowie i delficka wyrocznia, tylko inspektor i sierżant ze Scotland Yardu, byłoby widowisko na sto dwa. Byłby ruch, gonitwa, strzelanina, co prawda z łuków, ale to byłoby dobre. A tu co? Bohaterowie tej draki stali - i deklamowali ładne wiersze. Nie można mieć pretensji do starożytności, że nie miała Scotland Yardu, prawda?
Nie można mieć również pretensji do telewizji, bo zrobiła co mogła. Popatrzcie tylko na obsadę: autor - Goethe, przekład - Csato, reżyseria - E. Axer, reżyseria tv - Sobierajska, scenografia - O. Axer, muzyka - Wodiczko, role: Mrozowska, Borowski, Łomnicki, Zapasiewicz, Kondrat. Szczyt! I co?
Bo tu, moi drodzy, musi być ruch, na to nie ma rady. Teatr co innego, radio co innego, a ta mała przestrzeń szklanego ekranu musi być wypełniona ruchem. Przecież już sam Johann Wolfgang Goethe ostrzegał telewizję, że to może nie wyjść. O swojej własnej "Ifigenii w Taurydzie" napisał tak: - "Sztuka nastręcza pewne trudności. Jest w niej bogactwo życia wewnętrznego przy ubóstwie zewnętrznego".
Właśnie o to chodzi. I nasza telewizja nawet takiego autorytetu nie posłuchała. Przeto nie dziwcie się, że moje wołanie w "źdźble" jest głosem wołającego na puszczy.