Artykuły

Szczęście jest tu i teraz

Przedstawienie analizuje tak ważne sprawy jak poczucie szczęścia i spełnienia, ale też dotyka kwestii śmierci oraz choroby psychicznej - o spektaklu "Kalosze szczęścia" w reż. Ewy Piotrowskiej w Teatrze im. Andersena w Lublinie pisze Katarzyna Krzywicka z Nowej Siły Krytycznej.

Na scenę wychodzi sam Hans Christian Andersen (Daniel Arbaczewski), by powitać nas w swoim świecie - starej Danii. Jest autorem historii o pięciu mężczyznach, których, oprócz mieszkania na wspólnym podwórku, łączy to, że zakładają czerwone kalosze w nadziei na odnalezienie szczęścia w życiu. Tak rozpoczyna się w lubelskim teatrze im. Andersena prapremiera baśni "Kalosze szczęścia", zrealizowana przez Ewę Piotrowską.

Po scenie zaczynają krążyć gustownie ubrani, dystyngowani panowie, elegancko podkręcają wąsa i wymachują laseczkami. Noszą szare surduty i czarne fraki, zapalają stare uliczne latarnie, zaglądają do okien kamienic. Scenografia autorstwa litewskiej artystki Giedre Brazyte jest skromna, lecz funkcjonalna i pomysłowa. Tworzy ją kilka prostych konstrukcji-parawanów, które podświetlane i przestawiane w odpowiednich momentach stają się potrzebnymi w konkretnej scenie dekoracjami. Raz są kamieniczkami z ledwo tlącymi się świecami w oknach, a innym razem kryjówką wikingów, z której bucha czerwone, groźne ognisko. Dyskretne oświetlenie sceny buduje niesamowity klimat. Wyobraźnia łatwo przenosi nas w świat XIX-wiecznej Kopenhagi - pochmurnej, mrocznej i tajemniczej.

Snujących się po scenie panów poznajemy jako bohaterów spektaklu dopiero w scenie z kolacją u doktora, od której Andersen (pojawiający się zresztą przez cały spektakl gdzieś w tle, kierujący akcją, stwarzający baśń na oczach widza) zacznie snuć swoją opowieść. Dozorca, doktor, radca, pisarz i student mieszają w sąsiedztwie, często spotykają się wieczorami, by pożartować przy ponczu. Wydają się zadowoleni z życia, lubią sobie jednak ponarzekać. Gdy nakładają na nogi kalosze - nieświadomi ich magicznej mocy - i mimochodem rzucają, że mogłoby być lepiej, buty w mig spełniają pragnienia. Wszyscy dostają prawdziwą nauczkę: najskrytsze marzenia stają się największym koszmarem. Czemu się tak dzieje? Bo nie potrafią docenić tego, co mają.

Przesłanie spektaklu jest proste, jednak bardzo ważne. Zdaje się, że szczególnie istotne w dzisiejszych czasach, w których rywalizacja, chęć wygrywania i zdobywania oraz nieustanny pęd towarzyszy ludziom już od najmłodszych lat. A Ewa Piotrowska pokazuje, że największym szczęściem jest docenianie tego, kim się jest w tym momencie i w jakim miejscu się znajduje.

W inscenizacji tej starej baśni ciekawym pomysłem jest wprowadzenie na scenę postaci autora. Piotrowska nie stroni od śmiałych jak na teatr dla dzieci rozwiązań (pokazanie śmierci, żałoby i pogrzebu oraz sceny, w której bohaterowie ubrani w kaftany bezpieczeństwa lądują w szpitalu psychiatrycznym). Takie chwyty przedstawiają tę bajkę w nowym świetle. Jednak czy to wystarczy, by wzbudzić zainteresowanie młodego widza przyzwyczajonego do przerażających potyczek z gier komputerowych oraz żywych kolorów i akcji jak z disneyowskiej bajki? Raczej nie. Przedstawienie jest pełne smaczków czytelnych głównie dla starszego widza. Ponury i mocno refleksyjny spektakl nie trafia do dzieci, które kręcą się w fotelach i przeszkadzają. Wydaje się też, że nie wszystkie zrozumiały przesłanie. Hans Christian Andersen na koniec wychodzi na scenę i próbuje przekonać, że kalosze szczęścia wcale tego szczęścia nie warunkują, że ono jest w nas, wystarczy je dostrzec. Ale dzieci, głuche na rady starego pisarza, wyciągają dłonie i krzyczą, że chciałyby przymierzyć czerwone buciki, by te spełniły ich marzenia. Zaobserwowana wśród większości maluchów reakcja powinna zapalić lampkę alarmową - o spektaklu trzeba rozmawiać. Szczególnie, że analizuje tak ważne sprawy jak poczucie szczęścia i spełnienia, ale też dotyka kwestii śmierci (jako wymarzonego wiecznego spokoju, którego życzy sobie jeden z bohaterów) oraz choroby psychicznej (jako bezpośredniej konsekwencji ślepego dążenia do niemożliwych w realizacji celów).

Nie można tak mądrego i pięknego spektaklu pozostawić bez odpowiedzi na pytania, jakie stawia. Jednak to odbędzie się przecież już poza salą teatralną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji