Artykuły

Chcemy wreszcie normalnie pracować

- W teatrze jestem dopiero od roku. Byłoby z mojej strony co najmniej nieelegancko rościć sobie prawo do samodzielnego kierownictwa - mówi ROMAN RADZIWONOWICZ, dyrektor naczelny Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.

Rozmowa z Romanem Radziwonowiczem [na zdjęciu], dyrektorem naczelnym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego:

Panie dyrektorze, zapytam wprost: czy w pańskim teatrze dzieje się coś złego?

- Przeciwnie, dzieje się coraz lepiej. Nie widzę powodów do niepokoju, zauważam za to dużo symptomów poprawy sytuacji.

Do prezydenta Koszalina oraz do mediów w całym kraju wystosowany został list otwarty, wskazujący na zagrożenia i nieprawidłowości w funkcjonowaniu pana teatru, podpisany: "pracownicy (jeszcze) Bałtyckiego Teatru Dramatycznego".

- Znam, oczywiście, ten anonim. Ale nie komentuję anonimów. Jeśli w ogóle, to tylko tak, że są widać jeszcze między nami tacy, którzy nie patrzą na ten teatr jak na wspólnotę, instytucję publiczną, ale partykularnie. Z wąskiej, osobistej perspektywy. To przykre. Zresztą wątpię, by to pisali pracownicy tego teatru. Bo w jego zespole panuje zupełnie inna od opisanej atmosfera. Bardzo nam wszystkim zależy na normalności. Chcemy wreszcie zająć się pracą artystyczną, budową nowego repertuaru, nowymi wyzwaniami. Chcemy się w końcu skoncentrować na robocie, nie na jakichś personalnych rozgrywkach.

Podobno ze stanowiska dyrektora artystycznego odchodzi Edward Żentara. Przepracowaliście panowie razem raptem jeden sezon.

- Oficjalnie nie było to dotąd ogłoszone, decyzje w tej mierze podejmie prezydent Koszalina, trudno mi więc komentować sytuację w tej chwili. Ale swego czasu przeprowadziłem z panem Żentarą rozmowę, przedstawiłem mu swą wizję teatru i mogę rzec, że różni się ona od koncepcji pana Żentary. Dlatego uznałem, że powinniśmy się rozstać. Jako dyrektor naczelny mam prawo podjąć taką decyzję. Nie ma w tym nic wyjątkowego. To tak jak w małżeństwie: ludzie są razem, ale czasem dochodzą do wniosku, że trzeba się rozejść. Pana Żentarę cenię jako aktora, zwłaszcza filmowego. Niezaprzeczalnie ma on też osiągnięcia teatralne; podchodzę do tego z szacunkiem, ale pozwólmy sobie na pewien wybór. Mówię o wyborze, by przy okazji zdementować plotkę, że mam ambicję być równocześnie dyrektorem naczelnym i artystycznym. Nie mam takich ambicji. Pamiętam, że w teatrze jestem dopiero od roku. Byłoby z mojej strony co najmniej nieelegancko rościć sobie prawo do samodzielnego kierownictwa.

Może pan w takim razie podać nazwiska kandydatów na stanowisko dyrektora artystycznego?

- Mam takie osoby, to poważni kandydaci; rozmawiamy ze sobą, ale jeszcze za wcześnie na ujawnienie nazwisk

Ale przyszły sezon tuż-tuż. Nowy dyrektor artystyczny nie będzie miał wiele czasu na wprowadzenie zmian.

- Plany będą w jakimś stopniu zweryfikowane. Nowy dyrektor artystyczny nie może przecież przyjść po to, żeby robić to, co zaplanował jego poprzednik To by nie miało sensu. Ale wiem, że nie od razu będzie w stanie dokonać istotnych zmian. W naszych planach stanowi to utrudnienie. Głównie w związku z wnioskami złożonymi przez nasz teatr do ministerstwa o dofinansowanie konkretnych projektów. Ale że jeszcze nie ma z ministerstwem podpisanych umów, myślę, że możemy dokonać pewnych korekt i rozwiązać problem aneksami.

Jaki więc teatr pan chce robić w Koszalinie?

- Różnorodny. Uniwersalny. Jest przecież jedyny w mieście. Musi więc docierać zarówno do publiczności, którą interesuje teatr posługujący się nowym językiem, offowy, jak i do tej, która ceni sobie narodowy klasyczny repertuar. Czy po prostu dobrą rozrywkę. Ale chciałbym, żeby działo się w .tym teatrze coś naprawdę nowego. Żeby nie było odgrzewania gotowych dań. Żeby było więcej prapremier polskich, ale i zagranicznych. Żeby się udało zaistnieć w Polsce, promując teatr i miasto. Chciałbym, mówiąc generalnie, uniknąć sytuacji, że w dziesięciu teatrach już to grają, a my to gramy po raz jedenasty tylko dlatego, że to się innym dobrze sprzedaje lub że dostajemy coś gotowego. W takim działaniu nie ma wymiaru artystycznego ani promocyjnego. Zresztą, w sytuacji takiej jak nasza - wciąż jesteśmy teatrem objazdowym (choć staram się tu zmienić proporcje, zmniejszyć ilość i formę wyjazdów) - nie możemy produkować spektaklu, który znany jest gdzie indziej z innych inscenizacji.

Chcę też przyciągnąć do Koszalina nowe nazwiska, zapraszać do pracy młodych, zdolnych reżyserów. Jest ich dziś wielu. Wiem, dla honorów domu trzeba czasem zaprosić znakomitego seniora. Ale w teatrze pojawia się dziś publiczność nowa, młoda, a ci młodzi reżyserzy są przecież tym samym co ona pokoleniem. I to oni mogą z nią znaleźć wspólny język. Proporcje muszą być jednak wyważone. Nasz teatr ma wiele różnych zadań i chciałbym przede wszystkim, żeby mógł się wreszcie nimi zająć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji