Artykuły

Przy zlewozmywaku Janda

Recepta na dobry spektakl jest właściwie bardzo prosta. Wystarczy, że jest dobry tekst i równie świetne wykonawstwo, ot i wszystko. A właśnie według tej recepty wystawiona została goszcząca od wczoraj w znaniu na scenie Teatru Muzycznego komedia Willy Russella "Shirley Valentine" w jednoosobowym wykonaniu Krystyny Jandy. Na scenie ona tylko, zlewozmywak, stół kuchenny i kredens, a po przerwie jeszcze fotel plażowy.

Czy jest to teatr? Zapytać jednak w tym miejscu trzeba by, czymże w istocie jest teatr, jeśli nie rozmową o życiu. Pokazywaniem czyichś losów, trosk, śmiesznostek i rozterek. Ale pokazywaniem tego w taki sposób, aby było to dla widowni naprawdę i to naprawdę interesujące...

I w tym przedstawieniu jest to rzeczywiście - takie. Aktorka wchodzi na scenę i i zwracając się do nas mówi: "Cześć ściano". Bo jej powiernicą w tej kuchni jest ściana. Ale jak ona do niej przemawia... Ile ma jej o swoim życiu do zakomunikowania. I każdy z nas na widowni słuchając jej monologu odnosi jakby wrażenie, że to ja właśnie jestem tą jej ścianą. Że zwierza się mnie. Świetnie napisana sztuka, chwilami zabawna, chwilami pełna zaskakująco trafnych życiowych obserwacji. Ileż my z niej dowiadujemy się o mężu tytułowej Shirley, o jej dzieciach, przyjaciółkach, koleżankach, chociaż na scenie ich nie ma. Wszystko to zostało nam tylko opowiedziane. Ale jak...

Monodram Krystyny Jandy poznańskiej publiczności wyraźnie przypadł do gustu. To jest to właśnie, co ona tak lubi. Rozmowa o życiu, podglądanie czyjegoś życia w świetnym aktorskim wykonaniu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji