Artykuły

Calineczka na łonie przyrody

"Mikrokosmos" w reż. Konrada Dworakowskiego we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Magda Podsiadły w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Mali widzowie milczeli, nie śmiali się, niektórzy usnęli, bo śledzenie przygód malutkiej Calineczki (Monika Rostecka-Komorowska), bohaterki baśni Andersena, opowiedzianej tylko ruchem, bez wsparcia słów, okazało się zadaniem skomplikowanym nawet dla dorosłych.

Wyreżyserowana przez Konrada Dworakowskiego opowieść o przygodach dziewczynki mieszczącej się w łupinie orzecha przypomina raczej jeden dzień z życia łąki ze słynnego francuskiego filmu przyrodniczego, także zatytułowanego "Mikorkosmos". Calineczka, którą porywają z zamiarem ożenku różne zwierzęta, jest bardziej przewodniczką po łące pod lasem i po mikroświatach żyjących tam gatunków niż everymenem podążającym za szczęściem i wolnością, jak chciał tego reżyser.

Najlepiej intencję reżysera zbudowania opowieści o niezgodzie na życie w wyznaczonych z góry rolach pokazuje scena najczystsza w pantomimicznym wyrazie. Trzy pająki manipulują bezwolną jak kukła Calineczką, skrępowaną pajęczymi nićmi. Szybko jednak przekonujemy się, że Calineczka to dziecko jak każde inne, w fazie rozwojowego buntu, mówiące wszystkiemu "nie", a zarazem tego wszystkiego ciekawe. W krótkich spodenkach, trochę taka dziewczynka-chłopak, przypomina ulubioną dziecięcą bohaterkę reżysera - Pippi Langstrump

Niestety, dla dzieci ta sfera spektaklu, opowieść o buncie - ważna, bo to jednocześnie rzecz o wolności i rozwoju własnej osobowości - trudna jest do rozszyfrowania. Pewien ośmiolatek o żywym umyśle, który też oglądał piątkową premierę, odebrał świat "Calineczki" podobnie jak ja - jako wędrówkę, całkiem ciekawą, ale jednak przyrodniczą, po kolorowej leśnej łące.

Ten spektakl, pierwszy mariaż Dworakowskiego ze sztuką pantomimy, ma zalety, które obiecują sporo, ale dopiero na przyszłość. Pomysłowe kostiumy (i scenografia autorstwa Marii Balcerek) - oklaski zwłaszcza dla stada ropuch i dla pasikonika (Mariusz Sikorski) - i kilka naprawdę ciekawych choreograficznie scen zbiorowych ożywiają całość. Taki jest taniec ropuch rapujących na wielkich piłkach do rehabilitacji czy Pasikonik uwalniający się ze swego sztywnego pancerza w pięknym akrobatycznie układzie.

Konrad Dworakowski, dyrektor Teatru Lalki i Aktora "Pinokio" w Łodzi, specjalizuje się w teatrze lalkowym i plastycznym, także dla widzów dorosłych. W ubiegłym roku wyreżyserował eksperymentalną wizualnie "Historię występnej wyobraźni" według opowiadań Brunona Schulza. Teraz ruszył w stronę pantomimy. Zawierzył wrocławskim mimom, którzy wnieśli do jego spektaklu kilka ciekawych ruchowych propozycji. Zabrakło jednak w przedstawieniu choreografa, który nadałby całości czytelnego mimicznego przekazu. Brakuje też pracy nad poszczególnymi postaciami, których klasyczne bajkowe charaktery aż proszą się o szkice charakterologiczne, nadające ekspresji poszczególnym scenom.

Ciekawa jestem dalszej współpracy Konrada Dworakowskiego z wrocławskimi mimami, może tym razem nad spektaklem ruchu i obrazu dla dorosłych? A na koniec ukłon w stronę artystycznej odwagi wielkiego mima Marka Oleksego, który decydując się na udział w spektaklu dla dzieci, dowiódł swego wielkiego szacunku także dla małego widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji