Artykuły

Płock. Powstało pierwsze studio baletowe

Cieszy mnie, gdy dla dziewczynek te zajęcia są zabawą połączoną ze świadomością, że leniuchowanie nie wchodzi w grę. I tańczą one dla siebie, nie pod presją rodziców - mówi Kinga Jędrycha, płocczanka, była solistka Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, która od 1 września prowadzi w Płocku studio baletowe.

Choć baletu uczą się tu już trzyletnie dzieci, najwięcej jest pięcio - i sześciolatek. Przychodzą ubrane w piękne kostiumy, chcąc być jak Barbie albo roztańczona Angelina - bohaterka popularnej kreskówki. W wielu z nich Kinga Jędrycha, jak przyznaje, widzi siebie sprzed lat. Gdy jako dziewczynka wyjeżdżała do szkoły baletowej w Warszawie.

Spełniło się marzenie dziewczynki

W balecie zakochała się bodaj jako sześciolatka, gdy tańczyła w płockim zespole Petrolinki. Nie chciała na tym poprzestać. Gdy potem dowiedziała się o szkole baletowej z internatem w Warszawie, nie było siły, by odwieść ją od wyjazdu. Miała wtedy dziewięć lat.

- Mama oczywiście początkowo nie chciała o niczym słyszeć. Taką małą dziewczynkę do wielkiego miasta? Absolutnie! - wspomina z uśmiechem Kinga Jędrycha. - Nie dałam za wygraną. Co więcej, bratnią duszę znalazłam w sąsiadce, która w tajemnicy wysłała do stolicy moje zgłoszenie. Gdy mama przekonała się, że to nie kaprys, lecz szczera pasja, zgodziła się. Choć ratowała się jeszcze tym, że w Warszawie zatęsknię i wrócę z płaczem. Tak się jednak nie stało. Dopiero wtedy przekonała się, jak bardzo kocham balet, nie przestając kochać jej.

W Warszawie ćwiczyła pod okiem osób związanych z Teatrem Wielkim - Operą Narodową. Dla małej dziewczynki ten budynek był jak wymarzony pałac księżniczki. Marzenie, by kiedyś wystąpić na tej scenie, było bardzo dużą motywacją. Zanim jednak do tego doszło, wyjechała z Warszawy do Opery Bałtyckiej.

- Zdecydowałam się na wyjazd do Gdańska, wiedząc, że w tamtym czasie mam zdecydowane większe szanse na występy tam niż w stołecznej operze. Czas pokazał, że to był dobry krok - przyznaje Jędrycha. - W Operze Bałtyckiej występowałam ponad 10 lat, a potem i tak udało mi się spełnić życiowe marzenie, dostając angaż w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Do tego tańczyłam w "Jeziorze łabędzim". Poznałam przedstawicieli rosyjskiego baletu, m.in. wybitną Maję Plisiecką. Właśnie rosyjski balet uważam za najwspanialszy na świecie ze względu na jego naturalizm, swobodę, słowiańską duszę... Tak, mogę powiedzieć, że spełniłam się jako tancerka, nawet, jeśli w tym roku musiałam zrezygnować z czynnej kariery z powodu kontuzji. Teraz swoją miłość do baletu pielęgnuję w kontakcie z dziećmi.

Dodaje, że pracowała z nimi w Gdańsku i w Warszawie. A teraz otworzyła studio baletowe w Płocku.

- Do tej pory nie było czegoś takiego w moim rodzinnym mieście - zaznacza. "Soutenu" mieści się przy ul. Kolegialnej 10.

Balet wszechstronnie rozwija

Chłopców w szkołach baletowych nie ma wielu. Wolą piłkę nożną albo zajęcia karate. Nie mógł tego zmienić nawet głośny film "Billy Elliot" o młodzieńcu z górniczej rodziny wybierającym balet zamiast boksu, którym ojciec chciał wydobyć z syna gen męskości. Balet to jednak domena dziewczynek. Uwielbiają poruszać się jak postacie oglądane w telewizji. Kinga Jędrycha stara się łączyć te marzenia z zaszczepianiem myślenia, że jeśli chcą coś osiągnąć w przyszłości, muszą się trochę potrudzić.

- Nie jestem Vincentem Casselem, który w "Czarnym łabędziu" swoim podejściem doprowadził Natalie Portman do skrajności. W tym filmie jest więcej erotyzmu niż prawdy o balecie - uważa pani Kinga. - Czasem pokazuję trudniejsze ćwiczenia, choćby skoki szpagatowe. W moim studiu nie ma jednak np. stawania na palcach, wykręcania nóg. Żadnej specjalnej diety i presji. Dziewczynki uczą się tu baletu czynnie, ale również poprzez słuchanie opowieści o nim, poza tym jest też czas na wygłupy. Opowiadam o muzyce klasycznej, bo taniec to także sztuka w szerokim znaczeniu tego słowa. Rozwija również językowo, bo w balecie jest dużo słówek francuskich. Zauważam, że dziewczynkom to się podoba.

Szefowa studia baletowego "Soutenu" cieszy się, gdy słyszy, że jej podopieczne po zajęciach (dwa razy w tygodniu) ćwiczą również w domu. To, czego się nauczyły, pokazują swoim bliskim. Jędrycha podkreśla, że jeśli pokochają balet same z siebie, a nie pod presją rodziców, będą dalej chciały się rozwijać. I nawet jeśli w przyszłości nie zostaną baletmistrzyniami, mogą zostać np. modelkami. Ale przede wszystkim na zawsze zostanie w nich miłość do prawdziwej sztuki.

W jej studiu, tak jak wspomnieliśmy na początku, baletu uczą się już dzieci od lat trzech. Choć dla nich to jeszcze bardziej przyjemna forma gimnastyki korekcyjnej. - Pamiętam dziewczynkę, która miała kłopoty z nogami. Żeby sobie z nimi radzić, nie wybrała pływania, lecz właśnie balet. I to jej bardzo pomogło nie tylko fizycznie. Takie historie też się zdarzają - mówi pani Kinga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji