Artykuły

Ameryka oczami Millera

Sponad dwudziestoletnim opóźnieniem znalazła drogę na poznańską scenę jedna z pierwszych sztuk Arthura Millera napisana zaraz po wojnie, wcześniej jeszcze niż grana z powodzeniem przed laty w Poznaniu "Śmierć komiwojażera". Spośród wszystkich bodajże współczesnych dramatopisarzy amerykańskich właśnie Miller miał dotychczas największe szczęście do polskiej sceny. Stał się u nas pisarzem wziętym, bardzo dobrze z reguły przyjmowanym i przez teatr i przez widownię. Zapewne to sprawa uczciwości pisarskiej i zdrowego krytycyzmu, z jakim obserwuje autor społeczność kapitalistyczną w swej ojczyźnie, a także jego niezależności politycznej i liberalizmu. Przede wszystkim jednak warsztatu, rzadkiej już dziś umiejętności stwarzania aktorom świetnych ról i konstruowania napięcia scenicznego, z czego słynie przede wszystkim właśnie ten autor.

Miller napisał wiele sztuk, ale najbardziej wartościowe są w jego dorobku te, które stworzył zaraz po wojnie, na początku swej kariery: "Śmierć komiwojażera", "Czarownice z Salem", no i właśnie "Wszyscy moi synowie", której premierę dał nam obecnie Teatr Nowy.

Sztuka ma charakter społeczny, oskarżycielski. Pokazuje konflikt w zamożnej rodzinie amerykańskiej w pierwszych latach po wojnie. Jest to konflikt między postawą człowieka businessu, który zrobił dobry, ale nieuczciwy interes na wojnie, a jego synami - żołnierzami, chłopcami niezdemoralizowanymi jeszcze magią dolara. Ta polityczno-oskarżycielska wymowa sztuki należy bezsprzecznie do największych jej walorów. Oczywiście, dlatego tylko jednak, że wspiera ją tu znakomicie technika dramatopisarska autora oraz bogaty, zróżnicowany rysunek psychologiczny bohaterów oraz gęsta, pełna napięcia i nagłych zwrotów sytuacji atmosfera dramatu.

Trzeba przyznać, że te właśnie walory sztuki Millera zostały w przedstawieniu poznańskim w pełni wykorzystane. Przedstawienie Jerzego Hoffmanna jest interesujące teatralnie; rzetelnie przygotowane reżysersko i aktorsko.

Teatr nasz, warto to jeszcze raz tu podkreślić, ma w tym sezonie dobrą passę. Miarę jego poziomu artystycznego wyznaczają przy tym, nie tylko pojedyncze sukcesy, którejś szczególnie udanej inscenizacji np. "Rzeczy listopadowej", ale także m. in. takie jak ten solidne, sprawne aktorsko i bynajmniej nie odświętne spektakle.

Na pierwszy plan w przedstawieniu Millera wysuwa się rola młodego Kellera - Kazimierza Borowca. Aktorowi udało się tu stworzyć pogłębioną psychologicznie sylwetkę młodego nonkonformisty, który z przerażeniem odkrywa skrywaną przed wszystkimi zbrodnię we własnym domu. W ogóle aktorstwo wydaje się mocna strona tego spektaklu. Na pozytywną ocenę u widza zasłużyli sobie bowiem jeszcze i dalsi wykonawcy: Henryk Machalica (stary Keller), Sława Kwaśniewska (jego żona) oraz Anna Wróblówna (Annie Deever). W mniejszym już natomiast stopniu na tę tak pozytywną ocenę aktorskiej strony spektaklu rzutują kreacje Tadeusza Gochny i Janusza Grebera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji