Gadulstwo i rodzynki (fragment)
(...)
Poniedziałkowy teatr przygotował kolejną ucztę. I to jaką! "Śmierć komiwojażera" należy do najwcześniejszych sztuk Arthur Millera, jednego z najwybitniejszych współczesnych dramaturgów. Ukazuje człowieka, który u schyłku życia zdaje sobie sprawę, że je przegrał. Wyczerpany, rozgoryczony swoją klęską popełnia w końcu samobójstwo. Tragedia starego człowieka rozgrywa się na bogatym tle społecznym, mówi wiele o ludziach, o stosunkach między nimi, o konflikcie pokoleń. Nie ma tu jednak natrętnych uogólnień, które się łatwo narzucają przy tego rodzaju tematyce.
Interesująca jest forma tego dramatu.. Autor zerwał z zasadą jedności miejsca i czasu. Akcja rozgrywa się w kilku płaszczyznach równocześnie; w przeszłości i w czasie teraźniejszym. Biegnie tak, jak biegnie potok myśli bohatera i przeplata się jak one. - To jest prawda o każdym z nas - pisali do Millera po premierze widzowie amerykańscy. I chyba mieli rację.
Wracając jednak do telewizyjnej inscenizacji, zanotować trzeba znakomitą wręcz kreację Władysława Krasnowieckiego w roli tytułowej.