Artykuły

Bez pocieszenia

Okrutna rodzinna psychodrama. Dwaj bracia spotykają się po latach niewidzenia w domu ojca, by uporządkować sprawy spadkowe - pozbyć się starych mebli.

Wiktor (Olgierd Łukaszewicz) jest policjantem niskiego szczebla, a jego żona Estera (Marzena Trybała) uważa, że trochę pieniędzy ekstra im się przyda. Walter (Marcin Troński) - wybitny i zamożny lekarz, chce wykorzystać stare meble dla ulgi podatkowej.

Policjant robi wrażenie chodzącej poczciwości. Nie ukończył studiów, gdyż pracował, by utrzymać zbankrutowanego ojca. A brat odmówił mu pożyczki na studia, o co do dzisiaj ma do niego żal. Dwóch braci, jeden dobry, drugi zły, jak w bajce - ale "w praniu" okazuje się to nie takie proste.

Podczas rozprawy, jaka toczy się na scenie w sugestywnej graciarni między braćmi, bohaterowie w słownym pojedynku zdzierają nawzajem z siebie kolejne warstwy, jakie nałożyły się na nich przez 50 lat. A czynią to w momencie najgorszym, kiedy niczego nie można już zacząć od nowa. Delikatnie i bez histerii dwóch aktorów waży na wadze życiowej za i przeciw, plusy i minusy żywotów swoich postaci. Troński spowiada się przed bratem ze swego krachu życiowego, czyni to bez patosu i jęku, a przez to właśnie wiarygodnie i przejmująco. Zaraz potem w odruchu obronnym demonstruje swym eleganckim sposobem bycia w dobrym garniturze, że żył tak jak należało. Łukaszewicz jest dramatyczny, kiedy coraz to słabnie i dopuszcza zwątpienie, to znów podnosi głos, broniąc za wszelką cenę przegranej swego poczciwca z wyboru. Jest bogatszy od brata, bo ma kochającą żonę, którą Marzena Trybała wyposaża w ciepło, bezpośredniość i cenny dar uwagi. Starego Żyda, wiecznego handlarza, gra Jan Matyjaszkiewicz. To jego kolejna dobra rola starca. Jest charakterystyczny, ale ani trochę szmoncesowy, jest błaznowaty i dramatyczny, zabawny i wzruszający, ukazuje smutek mądrości i nieprzepartą miłość życia. Matyjaszkiewicz utrzymuje swego Solomona na cienkiej granicy między śmiesznością a powagą.

Reżyseria Bogdana Augustyniaka - sprawna, rozumna i dyskretna, na granicy śmiechu i autentycznego wzruszenia. "Cena" Arthura Millera, sztuka z 1968, wcale się nie zestarzała, każdy w wieku dojrzałym może w niej odnaleźć siebie, gdyż każdemu jego życie widziane od środka może wydawać się klęską. Co prawda stary Żyd Solomon powiada "Z powodzeniem jest tak, mój chłopcze, że nigdy nie wiadomo do ostatniej chwili" - ale to tylko słowa...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji