Artykuły

Korespondencja z Bliskiego Wschodu

Czy tego sobie życzymy czy nie - dziś wieczorem na Bliskim Wschodzie i w jego rozległych okolicach rozpoczniemy nowy, 5772 rok, i z tej okazji na wstępie chciałem wszystkim złożyć jak najserdeczniejsze życzenia wszelkiego powodzenia i dużo słodyczy - pisze Paweł Passini w felietonie dla e-teatru.

W obliczu oczekiwania na niechybny, choć nierychliwy koniec świata, nerwowego zerkania na zegarek, kiedy się wreszcie ten nasz rozklekotany wehikuł całkiem rozkraczy, noworoczne dywagacje mogą wydawać się dosyć pretensjonalne. A jednak, czy tego sobie życzymy czy nie - dziś wieczorem na Bliskim Wschodzie i w jego rozległych okolicach rozpoczniemy nowy, 5772 rok, i z tej okazji na wstępie chciałem wszystkim złożyć jak najserdeczniejsze życzenia wszelkiego powodzenia i dużo słodyczy. Ci z nas, którzy mają zamiłowanie, tudzież skłonność do archaicznych tradycji, gdy zapadnie zmrok będą sobie życzyć "zapisania w księdze życia na dobry rok", zakąszając jabłkami maczanymi w miodzie, a jutro zadmą 100 razy w róg barani kręty, o czym też lojalnie uprzedzam, co by się nikt z potencjalnych sąsiadów trąbieniu nie dziwił, jeno wykazał ekumenicznym zrozumieniem, za co również z góry dziękuję. Jeśli natomiast kogoś tak duże liczby przerażają, to może się wybrać, lub chociaż odwrócić wzrok w stronę najbliższej leśnej połaci, aby zorientować się, że również w naturze moment mamy jak najbardziej przełomowy.

Dzięki nieocenionej gościnności Uniwersytetu Powszechnego im. J. J. Lipskiego w Teremiskach wraz ze swoim neTTeatrzykiem miałem szansę na własne oczy i uszy doświadczyć ferii barw i dźwięków, jaką puszcza "białowieszczańska" uświetnia początek nowego roku, albo - jak kto woli - nowego sezonu. Będący chyba najbardziej wysuniętą na wschód rodzimą sceną Teatr w Stodole jest mi szczególnie bliski, nie ukrywam, że nie tylko ze względów topograficznych. Jest to miejsce, w którym praca ma zawsze aspekt oczyszczający - zamieniając artystyczny "retreat", albo może rekolekcje. Jestem pewien, że z moimi odczuciami zgodziło by się z pewnością wielu twórców, którzy mieli okazje tam zawitać. Dzięki mądremu, ale nie przemądrzałemu namysłowi, dzięki ważnym, ale i bardzo praktycznym pytaniom o sens naszych działań w przestrzeni kultury, wreszcie na skutek doprowadzenia do absolutnej maestrii sztuki gościnności Teremiski przyciągają także naprawdę niezwykłą publiczność. Tym większą radochę sprawiało nam tworzenie spektaklu na podstawie miłoszowskich tłumaczeń haiku, podczas gdy z pobliskiego boru wtórowały nam ryczące jelenie, zwłaszcza jeden, nad wyraz namiętny, bądź też najdotkliwiej samotny - tego nie udało nam się z całą pewnością rozstrzygnąć.

Wśród takich to ludzkich i przyrodniczych okoliczności próbowaliśmy zacząć nasz teatr od zera. Od początku. Staraliśmy się nastroić się na odpowiednią częstotliwość, na której bez nadmiernej egzaltacji, ale i bez przypochlebiania się nawykom widza moglibyśmy wspólnie zanurzyć się w samo jądro, w sam matecznik, gdzie z prostych, zmysłowych poetyckich miniatur na naszych oczach będzie rodzić się spektakl. Na oczach widzów i aktorów.

Niesłychanie trudno jest zachować w sobie tę czujność i uwagę, które umożliwiają spotkanie się w akcie tworzenia, czyli rzeczywisty współudział w procesie komunikacji na płaszczyźnie języka sztuki, czyli przeczuć, marzeń i snów. Mówię o sytuacji, w której spektakl nie jest "pokazywany" i "oglądany", ale kiedy "staje się" wobec widza i dzięki jego obecności, w przestrzeni, którą widz dla niego stwarza i utrzymuje przez cały czas jego trwania. To niezwykłe - mające dla mnie istotę i rangę katharsis - doznanie pielęgnowania w sobie miejsca dla czyjejś obecności magnetyzowało mnie w tak zwanych "trudnych" spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego. Równocześnie trzeba sobie przecież zdawać sprawę z tej trudności, z wyzwania, jakim dla widza jest utrzymanie w sobie owego "miejsca". Jako ludzie przywykli do życia w nieustannym hałasie, mamy w znacznym przytępioną wrażliwość. Poddawani na co dzień coraz wymyślniejszym komunikacyjnym oszustwom, nie jesteśmy skłonni łatwo się otwierać, a co za tym idzie - ponosić ryzyko. Ktoś, kto bezustannie słyszy zapewnienie, że to właśnie on jest tym jedynym i właściwym adresatem komunikatów i działań, że po raz pierwszy coś zostało wymyślone i zrobione ekskluzywnie dla niego, by chwilę później przekonać się, że jego udział i obecność mają znaczenie wyłącznie ilościowe; ktoś, dla kogo bycie manipulowanym jest chlebem powszednim, kogo w najmniejszym stopniu nie dziwi arogancja innych uczestników procesu komunikacji - taki ktoś jest z wierzchu niechętny, a w głębi po prostu przerażony perspektywą prawdziwego spotkania. A przecież bez niego teatr traci sens, zamieniając się mniej lub bardziej skuteczne medium, mniej lub bardziej ordynarnej propagandy, albo - jak kto woli - marketingu. Wszak dzięki swojej bezpośredniości jest jedną z ostatnich szans doświadczenia wspólnoty, współodczuwania i współczucia. Okazją - być może ostatnią, być może pierwszą - do sprawdzenia, że za tymi skompromitowanymi słowami kryje się realne doznanie, potrzebne nam do życia jak powietrze.

Mądry, głęboki i przestronny teatr może wydarzyć się tylko w przestrzeni, którą stworzy dla niego widz - dobrowolnie i hojnie. Sytuacja, w której nasza wrażliwość estetyczna przyzwyczajana jest wyłącznie do sprytnego i szybkiego wyboru mniejszego zła, sukcesywnie pozbawia nas potrzeby, a co za tym idzie umiejętności wyboru w ogóle. Bo wybór to zawsze ryzyko. Żeby go dokonać trzeba wyjść z cienia, pojawić się, by móc usłyszeć swoje i cudze myśli. Do tego z kolei potrzebna jest cisza, najlepiej tak świdrująca w uszach, jak ta teremiszczańska, której w swoim kibucu pożądań dosłyszeć można tęskny, choć chropawy ryk samotnego jelenia. No, trochę przefajnowałem, ale - zmierzając do pointy - chciałbym w nadchodzącym nowym roku/sezonie życzyć wszystkim ludziom teatru, żeby nam się - każdemu choć raz - przydarzył taki moment, kiedy lepiąc swój świat z najprostszych elementów, dotykając najtajniejszych, słyszalnych jedynie w najgłębszej ciszy intuicji, wychodząc biednym, ale otwartym na przeciwko widza znaleźć oczekującą nas, cierpliwą i wrażliwą przestrzeń. Wtedy wszystko można zacząć od początku. Dobrego i Słodkiego Roku wszystkim!

Korespondent z Bliskiego Wschodu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji