Artykuły

Trzech panów w klatce nie licząc szczura

"Klaustrofobia" w reż. Dariusza Siatkowskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Schematyczna " Klaustrofobia " do trywialnych prawd dodaje atrakcje w postaci homoseksualnych dwuznaczności.

Trzech bohaterów siedzi w więziennej celi. Od pierwszej kwestii Konstantin Kostienko prezentuje ich według upiornego schematu. Dariusz Siatkowski gra Garina, inżyniera-inteligenta, który ma maluśkiego siusiaczka, więc startuje tylko do bab-kaszalotów. Z kolei Spinak, kryminalista małpolud, ma fujarę po kolana, więc gorące blondynki kleją się do niego same. To rola eksponująca talent Mariusza Jakusa do postaci zimnych drani. Spinak potrafi zaszczuć bliźnich nawet przy pomocy skondensowanego mleka. Wystarczy, że mówi o nim "spuszczone".

Naczelnym tematem oratorskich popisów dwóch mężczyzn są kobiety. Z więziennej konieczności pojawiają się wyłącznie jako bohaterki pornograficznych anegdot i zużytej talii kart z gołymi babkami. Oraz - w postaci trzeciego więźnia, Niemowy, szesnastoipółletniego współwięźnia o twarzy efeba. Samym tylko wzrokiem gra go Rafał Dąbrowski. Obie samcze strategie uwodzenia: Garina "na ofermę" oraz Spinaka "na ogiera" zmierzają do niedwuznacznego rendez-vous z Niemową.

Schemat z Harlequina rodem podejmuje inscenizacja. Gdy pośród bladoniebieskiego oświetlenia złote promienie z reflektora rozjaśniają twarz aniołka, pryskają wątpliwości co do stawki, o jaką toczy się gra między mężczyznami. Kryminalny rytuał cwelenia przechodzi w erotyczne pożądanie. Rywalizacja o miejsce w celi staje się zazdrością o kochanka. Dramaturg okrasza romans "oryginalnymi" uwagami. Że Rosja jest więzieniem. Że więżą nas biologiczne popędy... Kpina albo struganie wariata.

Sztuka jest także słaba warsztatowo. Niemowa porozumiewa się przy pomocy palców. Za każdym razem współwięźniowie odszyfrowują na głos, np. liczbę lat. Jakbyśmy palców nie widzieli. Jeszcze gorsze jest czytanie na głos wszystkich komunikatów, które Niemowa zapisuje na kartkach. Przecież widzom wystarczy inteligentnie zagrana reakcja.

Siatkowski, reżyserujący spektakl, oprócz skreśleń, mógłby także zadbać o bardziej rygorystyczne przestrzeganie konwencji czwartej ściany. Próbując oddać obyczaje panujące w celi nie trzeba wciąż odwracać się przodem do widza. Skutkuje to np. cudacznym skradaniem się bokiem do zlewu, żeby widać było twarz aktora. Naprawdę, plecy mogą być równie ekspresyjne.

Garin ograniczony więzieniem szuka czynu, który pozwoli mu wydostać się z ciasnej celi i z ograniczonej świadomości. Nie jest nim seks z chłopcem, który ulega namowom inżyniera - tym bardziej że mężczyzna jest w nim stroną pasywną. Zatem Garin wypuszcza złapanego w klatkę szczura (bo to symboliczny szczur wolnościowy) i zabija Niemowę. Zabija świadka swojej słabości. Jego samego morduje w odwecie Spinak. Co daje dramaturgowi okazję do "wzbogacenia" schematu romansu o motyw skruchy. Spinak, ubijając zabójcę Niemowy, ukręcił na siebie naraz dwa powrozy za dwa trupy. Po drugie: bez Garina i Niemowy, widzów swoich samczych popisów, jest nikim. Więc małpolud staje się człowiekiem. I płacze. Ale metafora jakoś nie chce się wyłonić. Światło gaśnie i tyle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji