Artykuły

Truizmy i interpretacje

Wyzwolenie jest, obok Wesela, dramatem, który spośród utworów Wyspiańskiego obrósł największą ilością komentarzy i analiz często kontrowersyjnych, czasem wręcz ze sobą sprzecznych. Do truizmów należą już stwierdzenia dotyczące nowatorskiego kształtu dramaturgicznego - "pirandellizmu" - sztuki napisanej wcześniej niż Sześć postaci, wyboru miejsca akcji (teatr), a także dyskursywnego i publicystycznego charakteru całości. Od dawna też zwracano uwagę na bardzo specyficzny sposób, w jaki Wyspiański prowadzi w Wyzwoleniu walkę z tradycją romantyczną, przede wszystkim z Mickiewiczem, sam jednocześnie przejmując narzucony sobie przez tę tradycję schemat pojmowania własnej roli - pisarza - jako "wieszcza". Analizowano już wielokrotnie wyraźne wpływy Nietzschego, a także aluzje do Szekspira (Geniusz - Prospero). Wreszcie, jeśli chodzi o tak zwaną wymowę utworu, to od pierwszych recenzji współczesnych Wyspiańskiemu aż po Kazimierza Wykę wielu najpoważniejszych krytyków i historyków literatury wiązało Wyzwolenie z ideologią Narodowej Demokracji.

Podobnie też, poza nielicznymi wypowiedziami krytyków i pisarzy uważających niechlujstwo językowe i niedbałość poetycką za cnotę, wszyscy zgodnie uważali Wyzwolenie za dramat nierówny, obok partii znakomitych posiadający fragmenty zatrącające o grafomanię, a w warstwie filozoficznej zaskakująco płytkie.

Jednocześnie jednak swoista konstrukcja utworu, a także pasja wypowiadanych sądów, w których najpełniej przejawił się nie kwestionowany, jak dotąd, przez nikogo talent pisarski Wyspiańskiego, sprawiły, że obok Wesela stało się Wyzwolenie prawdziwie narodowym dramatem, wracającym wciąż na scenę i zawsze skłaniającym Polaków do myślenia o sobie samych i swoim kraju. Niezależnie od epoki, w jakiej było Wyzwolenie wystawiane. Z okazji kolejnych premier mnożyły się też doraźne interpretacje; rzec można, iż wszyscy ciągnęli Wyzwolenie do siebie. Znane są spory o nie pomiędzy endecją, obozem Piłsudskiego i lewicą. Ten przedziwny dramat, stanowiący jedyną w swoim rodzaju kanwę do sporu o Polskę i Polaków (oby któryś ze współczesnych poetów potrafił choć w części coś takiego napisać), był i jest nadal okazją do różnych interpretacji reżyserskich, krytycznych i co najważniejsze - ciągle inaczej, a zawsze równie mocno - przemawia do widowni.

Nic też dziwnego, że z okazji każdej kolejnej premiery mnożą się coraz to nowe interpretacje, pamflety i apologie. Najbardziej chyba naiwnie wyglądają próby, po kolejnej inscenizacji, odkrywania w Wyzwoleniu tego, co o nim dawno już powiedziano i czego można na polonistyce, ale nawet w szkole się dowiedzieć. Podobnie też anachroniczne są sposoby interpretacji polegające na wracaniu do postaw i podziałów ideologicznych sprzed siedemdziesięciu przeszło lat. Inaczej było odczytywane Wyzwolenie na prapremierze, inaczej jest i powinno być odczytywane dzisiaj. Na szczęście, w przeciwieństwie do doraźnych interpretatorów, a także i niektórych autentycznych krytyków - reżyserzy na ogół doskonale rozumieją, że wystawiając Wyzwolenie, muszą w nim szukać treści i środków wypowiedzi jak najbardziej współczesnych, bo tylko wtedy mogą zrobić przedstawienie znaczące i ważne. Szczególnie znamienne były pod tym względem spektakle Konrada Swinarskiego (uznane powszechnie za największe osiągnięcia naszego teatru w ciągu ostatnich lat), który wystawił najpierw Dziady, a potem Wyzwolenie, podkreślając zarówno znaczenie tradycji romantycznej, jak również wagę sporu toczonego przez Wyspiańskiego z Mickiewiczem i Krasińskim - w ramach tej tradycji. Co równie istotne - dał w obu tych przedstawieniach pierwszą autentycznie historyczną i społeczną, marksistowską interpretację tych dramatów. Reakcja na Nietzschego w Polsce, która w okresie Młodej Polski związała się ściśle z recepcją Romantyzmu, w dwudziestoleciu dała zdecydowanie antynietzscheańskie pamflety Witkacego (Witkacy zresztą z tego punktu widzenia ostro przeciwstawił się Wyspiańskiemu - vide: Nowe Wyzwolenie). Reakcja ta, która ciągnęła się aż po Mrożka i Różewicza (pisałem o tym szerzej w sierpniowej "Odrze"), stała się w dużej mierze podstawą nowatorskich interpretacji Swinarskiego. Zachowując wszelkie proporcje, można powiedzieć, że to, co w oparciu o polską dramaturgię romantyczną i modernistyczną (od Nie-Boskiej i Fantazego, po Dziady i Wyzwolenie) zrobił Swinarski, stanowi odpowiednik tego, czego dokonał wobec tradycji romantyzmu niemieckiego nietzscheanizmu (oczywiście w jego faszystowskim wydaniu) i ekspresjonizmu - Brecht.

A jakie jest Wyzwolenie pokazane przez teatr katowicki w roku 1976? Przede wszystkim inne niż poprzednie inscenizacje. Tak zresztą, jak prawie zawsze bywa i jak być powinno z przedstawieniami tego dramatu. Już powiedziałem, że jeżeli poprzez Wyzwolenie chce się coś powiedzieć współczesnym sobie, trzeba je wystawić na nowo. Józef Para zrobił przedstawienie zwięzłe, jednolite stylistycznie i jasno się tłumaczące. Nie starał się wydobywać kontrowersji zawartych w tekście, ale całość inscenizacji podporządkował własnej interpretacji. Tekst poskracał, a pewne kwestie poprzerzucał nawet z postaci na postać, o co wcale nie mam do niego pretensji, bo przecież w inscenizacjach Wyzwolenia liczy się przede wszystkim własna koncepcja reżysera.

W jednym tylko, ale za to bardzo ważnym punkcie jego Wyzwolenie jest podobne do obu wymienionych wyżej inscenizacji Swinarskiego - i tutaj, stale obecny jest lud. Przy czym w Wyzwoleniu, wbrew znanym, nieco archaicznym piastowskochłopskim poglądom Wyspiańskiego, są to przede wszystkim robotnicy.

Przedstawienie katowickie zagrane zostało w celowo prostej i oszczędnej scenografii Jerzego Moskala, na ciemnym tle, prawie bez dekoracji, z ostro wybijającymi się plamami kolorowych kostiumów. Jest ono świadomie utrzymane w tonacji czysto publicystycznej. Przez cały czas toczy się w nim dyskusja na temat Polski, na temat narodowych wad i zalet, na temat tradycji złej i dobrej. Dyskusja przenosi się ze sceny na widownię i wraca tam znowu, w ostatniej scenie, gdzie Konrad zwraca się z ostatnim zawołaniem, które zawsze porusza każdego Polaka.

Osobna sprawa to dobra rola i ciekawa interpretacja postaci Konrada. Para pokazuje Konrada nie jako neoromantycznego bohatera i nie jako Poetę, który walczy z Geniuszem (tu jest on jednoznacznie i tylko - Mickiewiczem) o rząd dusz, ale jako człowieka myślącego. Jego Konrad nie nawołuje do mało przez Wyspiańskiego określonego Czynu, ale do myślenia, czy raczej - przemyślanego działania. Jest to interpretacja roli i całego tekstu Wyzwolenia najbardziej może polemiczna wobec autora, ale zarazem prawdziwie dyskusywna i pełna pasji. Nic też dziwnego, że zarówno złe, jak i dobre cechy poezji Wyspiańskiego schodzą tu na dalszy plan. Jedynie w niektórych monologach, mówionych przez Konrada i Muzę (Ewa Decówna) dociera w pełni to, co piękne w wierszu Wyzwolenia, a także ów świetny u Wyspiańskiego, urywany, mówiony krótkimi frazami dialog poetycki:

KONRAD

O tajemnicza, piękna, którą

uwielbiam, pozwól,

że nazwę cię "Literaturą".

Kimkolwiek jesteś, Muzo boska,

cóż chmurzy czoło twoje?

MUZA

Troska

KONRAD

Grasz - ?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji