Artykuły

Never say no to "Simulacro"

To obraz Chile, którego nie widać, a które pragnie w końcu zostać usłyszane - o spektaklu "Simulacro" w reż. Marco Layera Compaia La Resentida z Chile prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog Wrocław" pisze Karolina Babij z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl "Simulacro" młodego reżysera Marco Layera to słodko-gorzka, kameralna opowieść o chilijskiej społeczności i jej sposobie postrzegania świata. Piątka aktorów buduje poruszający wizerunek młodego pokolenia, które los wystawił na próbę.

Przedstawienie złożone jest z kilku historii i obrazów, pozornie niepołączonych ze sobą. Każdy z bohaterów dzieli się z publicznością swoją opowieścią. Czasem historie są inscenizowane, innym razem przyjmują formę monologu. Przed nami pojawia się m.in.: wielki fan piłki nożnej, który nie może wejść na stadion, dziewczyna, która przeżyła trzęsienie ziemi, chłopak, który przyznaje się do tego, że rzuca kamieniami w każdy duży niebieski samochód - takim kiedyś odjechała jego matka, zostawiając go. Każda z postaci w pewnym sensie kontempluje swój dramat, ale też buntuje się przeciw losowi. "Simulacro" ukazuje różnorodność chilijskiego społeczeństwa - wskazuje na odmienność w postrzeganiu i odbiorze świata. To panorama ludzkich dramatów i garść środków na uporanie się z nimi. Jedni są bierni, inni preferują aktywny bunt. Wszyscy szukają sposobu na rozładowanie i wyrzucenie z siebie goryczy, którą funduje im życie. Napięcie wynikające z niezgody na własny los znajduje ujście w ruchu aktorów. Swoje frustracje wyładowują poprzez ruch. Niekiedy tańczą, innym razem skaczą, biegają, czy rzucają kamieniami. Zdarza się również, że biją. Już na samym początku spektaklu jeden z aktorów okłada kijem bejsbolowym nieruchomo leżącą na ziemi pandę (symptomatyczne, że wciela się w nią reżyser, Marco Layera). Przez resztę przedstawienia zwierzę będzie obserwować bohaterów mniej lub bardziej aktywnie. Wydawałoby się, że pluszowe stworzenie może być źródłem komizmu, a przez to przełamać dramatyczność przedstawienia. Tak się jednak nie dzieje - staje się niemym świadkiem ludzkiego bólu, ale również symbolem niezawinionego cierpienia, figurą służącą wyładowaniu gniewu.

"Simulacro" mocno oddziałuje na widza, mimo zastosowania prostych środków i rozwiązań inscenizacyjnych. Spektakl składa się z urwanych scen, spośród których każda wnosi nową energię. Twardy montaż sprzyja wrażeniu pospolitego ruszenia, buntu, nerwowości bohaterów. Momentami przedstawienie wydaje się nudne, za chwilę jednak mocno uderza w czuły punkt. Od żywszych momentów przechodzi do bardziej statycznych, lirycznych. Spektakl bywa bulwersujący, odrzucający i śmieszny, nie pozostawia jednak widza obojętnym. Niezgoda postaci na ich własny los wzbudza w publiczności chęć sprzeciwu wobec zastanego porządku świata, w którym znajdują się zarówno widzowie, jak i bohaterowie "Simulacro".

Przedstawienie młodych Chilijczyków jest wyrazem buntu przeciw sytuacji społeczno-politycznej w ich kraju. Artyści nie udają, że jest świetnie, nie upiększają i nie koloryzują. Ukazują rzeczywistość - nędzę, wykluczenia społeczne, rodzinne dramaty - taką, jaka jest. "Simulacro" to nie Chile z mediów krajowych, w których promuje się je jako stabilne państwo po transformacji. To obraz Chile, którego nie widać, a które pragnie w końcu zostać usłyszane.

Kameralne przedstawienie to niewątpliwie jedno z ciekawszych wydarzeń tegorocznego "Dialogu". Swoją prostotą szokuje i zadziwia. Cieszy, że festiwal daje możliwość obejrzenia skrajnie różnych spektakli - monumentalnych widowisk jak "Rosjanie!" w reż. Ivo van Hove i kameralnych, jak właśnie "Simulacro", który pozostaje w pamięci widza na długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji