Artykuły

Wyspiański - nasz współczesny

"WYZWOLENIE" jest jedną z najczęściej grywanych, ale i najtrudniejszych sztuk Wyspiańskiego. Ten "poemat narodowy" pełen jest mitologicznej metaforyki, zasadzek poetyckiego języka, niezwykłych pomysłów inscenizacyjnych. Po raz pierwszy w dziejach polskiej sceny wprowadzono tu np. konwencję "teatru w teatrze" - aktorów inscenizujących pewne sceny niejako na oczach publiczności. Ale przy tym wszystkim jest to sztuka niesłychanie prosta i wielka w swej treści. Tylko trzeba do tej prostoty dotrzeć.

Wyspiański zwraca się w swym dramacie do narodu. "Ktokolwiek żyjesz w polskiej ziemi" - powiada jego ustami Konrad, postać z Mickiewiczowskich "Dziadów" i jednocześnie współczesny artysta-dramaturg, inscenizujący na scenie narodowe dzieje. Bo chodzi przede wszystkim o wyzwolenie narodu, z niewoli politycznej, ale też z niewoli myślowej apatii. Chodzi również o wyzwolenie sztuki, skarlałej i niepoważnej, a więc bezsilnej w walce o władzę nad umysłami. Jest to więc z ducha romantyzmu poczęty dramat wieszczy - wypowiedź artysty, która ma siłę przekształcenia rzeczywistości. Wypowiedź pełna oskarżeń, krytyk współczesnego społeczeństwa.

Inscenizowano "Wyzwolenie" wielokrotnie i różnorodnie, toteż nie byle jakiej odwagi trzeba żeby pokusić się o dodanie do tej tradycji czegoś nowego. Nie byle jakiej zaś inwencji, żeby uwieńczyć taką próbę powodzeniem. Udało się to przed kilku laty Adamowi Hanuszkiewiczowi, ostatnio zaś Kazimierzowi Braunowi w Państwowym Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie.

Reżyser zrezygnował tu z wielu partii tekstu, poprzestawiał kolejność pewnych scen, uczynił więc to, co strażników literackich świętości wprawia zawsze w popłoch. Efekt tych zabiegów przeszedł jednak oczekiwania nawet zwolenników takiej metody ogołacania klasyków z przerostów formy, z nadmiaru nieczytelnego już teraz języka. Otrzymaliśmy w efekcie przedstawienie bardzo proste formalnie, niemal surowe, jakby w przeciwieństwie do inscenizacyjnej ozdobności oryginału.

Na scenie tylko dziewiątka aktorów. Pojedyncze rekwizyty, przede wszystkim mównica, symoblizująca polityczną władzę, świece, papierosy. Tylko Konrad krojem stroju przypomina swoje literackie źródło, pozostali ubrani są najzupełniej współcześnie. I między nimi, bez pośrednictwa Masek i rozmaitych symboli, toczy się ten dramat narodowych wyzwolin.

Aktorsko jest to przedstawienie bardzo wyrównane, choć z racji ciężaru roli godzi się wspomnieć najpierw Zbigniewa Górskiego (Konrad). On jest tu postacią pierwszoplanową, niemal nie schodzi ze sceny. Na pewno - osiągnięcie młodego aktora. W pamięci pozostaje także oszczędny w gestach Reżyser Henryka Sobiecharta, przejmujący Stary Aktor Stanisława Olejarnika i brawurowy Mówca Piotra Suchory.

Krzepiący jest sukces lubelskiego teatru. Oby takich więcej na naszych scenach. I to nie tylko warszawskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji