Artykuły

Kogo pan mi przypomina?

"John Gabriel Borkman" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Kiedy pojawił się na scenie tytułowy Borkman, zastanawiałem się po cichu: kogo mi pan najbardziej przypomina, Janie Gabrielu? Którego z nadętych, zapatrzonych w siebie bufonów z pierwszych stron gazet, bez honoru i poczucia rzeczywistości? Ten portret pasuje do tylu twarzy, że palców brak, żeby je policzyć.

Niby nic nadzwyczajnego. Tyle, że Ibsen napisał ten dramat sto lat temu. Reżyser Grzegorz Wiśniewski przyciął tekst o połowę. Spotkanie z bankierem, aferzystą i egocentrykiem oraz jego rodziną trwa ok. 90 minut i widzowie znoszą to dobrze. Zachwycający był Henryk Niebudek w roli unoszącego się nad ziemią literata - niezguły Foldala. Perwersyjnie ponętna była jego córka Frida (Anna Ilczuk). Intrygowała bezczelna pokojówka Katarzyny Strączek. Postacią syna bankiera Erharda rehabilitował się za kompromitację w "Kordianie" Wojciech Mecwaldowski. Jeszcze nie wszystkie twarze Fanny Wilton pokazała Monika Bolly. Kawał psychologicznego teatru zbudowały trzy postaci: Halina Skoczyńska jako Gunhilda, żona bankiera, Teresa Sawicka jako Ella (jej siostra i miłość Borkmana) oraz tytułowy bohater - Wojciech Ziemiański. Ten trójkąt w większości scen już ma wielką moc, ale momentami brakuje mu szlifu. Za mocno pokazuje wewnętrzne rozdygotanie Gunhilda. Wybuchy Jana Gabriela są na granicy szarży, a subtelności w scenie z Ellą pokazują, że Sawicka również nie dostraja się w kilku momentach. Im akurat kondensacja tekstu i psychologiczne skróty zaszkodziły w budowaniu postaci. Wybiorę się jeszcze raz, żeby zobaczyć dziesiąte przedstawienie Ibsena.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji