Artykuły

R@port z Dwójmiasta, czyli jak polityka zabija kulturę

Żarty, żartami, ale Festiwal R@Port i Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna tracą na znaczeniu, Gdynia staje się synonimem miejsca niesympatycznego dla wolnej sztuki - uważa Piotr Wyszomirski z Gazety Świętojańskiej.

Pisaliśmy już wcześniej na łamach "Gazety Świętojańskiej" o niepokojącym sygnale zaprzestania współfinansowania gdyńskiej części Festiwalu Szekspirowskiego przez miasto Gdynia. Teraz doszła do nas kolejna, smutna informacja: ze względów technicznych i politycznych nie zobaczymy w Gdyni dwóch najgłośniejszych ostatnio spektakli współczesnej polskiej dramaturgii, obu zresztą z Teatru Polskiego we Wrocławiu, czyli "Poczekalni" Krystiany Lupy w jego reżyserii i "Tęczowej trybuny" duetu Strzępka /Demirski. Nie zobaczymy też wrocławskiego "Utworu o matce i ojczyźnie" w reżyserii Jana Klaty, ale ten spektakl na szczęście mieliśmy okazję podziwiać na tegorocznym Wybrzeżu Sztuki. Podobno Gdynia nie mogła spełnić warunków technicznych: Lupa zgodził się wystawić swą sztukę tylko na dworcu, a dworzec w Gdyni jest w remoncie, natomiast hala GOSIRu była minimalnie za niska. Gdynia nie była w stanie zaproponować innych, godnych lokalizacji (Teatr Muzyczny nie zgodził się), a na prezentację sztuk R@Portowych w Gdańsku nie zgodzili się urzędnicy gdyńskiego magistratu. Kolejny odcinek wojny gdańsko-gdyńskiej pod flagą publiczną. Ostatecznie w trybie ekspresowym Adam Orzechowski postanowił zorganizować Aneks do Wybrzeża Sztuki i "Tęczową trybunę" oraz "Mickiewicz. Dziady. Performance" [na zdjęciu] Pawła Wodzińskiego z Teatru Polskiego w Bydgoszczy zobaczymy w czasie R@Portu w Gdańsku na Wybrzeżu Sztuki w towarzystwie trzech prezentacji Teatru Wybrzeże. Niestety, trójmiejscy widzowie mają spory dylemat przed sobą: 21 listopada grane są obie sztuki Demirskiego i Strzępki - "Był sobie Andrzej..." w Gdyni i "Tęczowa trybuna" w Gdańsku. Szkoda.

Nie nagłaśniamy skandali i skandalików, choć wiemy o Teatrze Miejskim w Gdyni chyba więcej niż nasi koledzy z innych gazet i portali. Choć co najmniej jesteśmy oburzeni na metody wyłaniania kluczowych osób w gdyńskim życiu publicznym, także w kulturze, to życzymy Krzysztofowi Babickiemu, podobnie jak przez większość kadencji Jackowi Bunschowi oraz Ingmarowi Villqistowi (chyba jako jedyni w okolicy) powodzenia, bo jego sukces to dobra nowina dla garstki miłośników wysokiej sztuki teatralnej w Gdyni oraz trochę większej w innej części Dwójmiasta (uważamy, że Trójmiasto powoli się kończy, nadchodzi epoka Dwójmiasta: Gdańsk z Sopotem, Gdynia osobno). Zaskakuje nas oczywiście, że ten bardzo biedny teatr, w którym aktorzy pracują w uwłaczających ich godności warunkach (w odróżnieniu od administracji, która ma pomieszczenia po remoncie) jest tak bogaty w stanowiska: za Villqista był dyrektor naczelny i artystyczny w jednej osobie, teraz mamy dyrektora naczelnego, artystycznego i kierownika literackiego w trzech osobach. Teatr Miejski jest w bardzo głębokim kryzysie, ale co roku jest na ustach wszystkich miłośników umownej sztuki w Polsce dzięki dwóm bardzo prestiżowym, przynajmniej do niedawna, przedsięwzięciom: Gdyńskiej Nagrodzie Dramaturgicznej oraz R@Portowi, czyli Festiwalowi Polskiej Dramaturgii Współczesnej.

Najpierw wybuchła "afera" z Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną. Kapituła konkursu dopuściła dwie sztuki, które złamały regulamin konkursu. Cała historia ma posmak opery mydlanej, ale ukazuje jak w soczewce układowość środowiska i zależności w Gdyni. Z jednej strony żal nam jest dyrektorów Miejskiego, czyli Wojciecha Zielińskiego i Krzysztofa Babickiego, którzy doskonale wiedzą, że doszło do złamania regulaminu konkursu i jako ludzie honorowi wiedzieliby co zrobić, gdyby byli w Kapitule, z drugiej jednak strony nie czynią minimum koniecznego w tej sprawie: Babicki obiecał zwołanie Kapituły i wydanie komunikatu w sprawie, ale po kilku tygodniach nic nie mówi na ten temat, odbijając piłeczkę do Zielińskiego, który stwierdza, że z anonimami nie będzie rozmawiać, mimo że doskonale wie, że nastąpiło przekroczenie. Skoro jedynym powodem braku reakcji Teatru i Kapituły jest anonimowość donosu obywatelskiego, to poświęcimy się dla sprawy i oficjalnie zawiadamiamy ww. o złamaniu Regulaminu i oczekujemy wyjaśnień.

"Afera" druga, z niedopuszczeniem spektakli wrocławskich (tak a propos Gdynia dysponuje przestrzeniami dla "Tęczowej trybuny" - przede wszystkim Hala Widowisko-Sportowa), jest bardziej złożona. Istnieją różne wersje, także, a właściwie głównie, plotkarskie, bo to środowisko wybitnie plotkarskie, nie zmieniają one jednak podstawowego faktu: nastąpiło mocne osłabienie Gdyni. Nawet jeśliby miało być tak, jak sugeruje jeden z patronów medialnych Teatru Miejskiego, że to zmowa wrocławsko-gdańska, co jest absurdem, to nie zmienia faktu, że miasto z morza i marzeń, posiadające najlepszy pr w Polsce, straciło sporo punktów wśród bardzo opiniotwórczych ludzi w kraju. W Gdyni nic nie może się zdarzyć bez wiedzy pana Prezydenta Wojciecha Szczurka i dziwi w tej sytuacji sekwencja zdarzeń. Kto jest za to odpowiedzialny? Kto popełnił błąd ? Gdynia po raz kolejny nie potrafi docenić skarbu, jaki ma w postaci dwóch imprez teatralnych, które być może powinien mieć... Gdańsk, który pewnie lepiej by się zaopiekował takimi prezentami. W tej sytuacji przypomina nam się historia Festiwalu Filmowego w Gdyni, którego pierwsza edycja odbyła się w Sopocie, potem przez wiele lat gościł w Gdańsku, by wylądować w... Gdyni. Czyżby Gdańsk kontratakował teatralnie?

Żarty, żartami, ale Festiwal R@port i Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna tracą na znaczeniu, Gdynia staje się synonimem miejsca niesympatycznego dla wolnej sztuki. Co robić dalej? Oczywiście R@port musi zostać w Gdyni, a najlepiej, gdyby został w regionie, jako wspólne przedsięwzięcie wszystkich scen z kierowniczą rolą Gdyni i Miejskiego. Sztuki Pakuły i Ferencego powinny być wycofane przez samych autorów, a gdyby tak się nie stało, Kapituła powinna to uczynić, nie poprzestając na nieuwzględnianiu ich w podziale nagród, a regulamin koniecznie powinien zostać poprawiony (anonimowość!) i, przede wszystkim, respektowany. Takie rozwiązania nakazuje już nie honor, ale zwykła uczciwość. Idąc dalej, trochę idealistycznie i marzycielsko, proponujemy spotkanie ludzi kultury naszego regionu, może na Pierwszym Kongresie Kultury ? Chyba czas już podjąć pewne działania, nasze problemy i konflikty zabijają kulturę, nie działamy dla dobra wspólnego, decydują śmierdzące partykularyzmy. Czas na zmiany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji