Artykuły

Gajos i Żółkowska siedzą na "ławeczce"...

A Jeśli już piszę o świetnej aktorskiej robocie, to muszę wspomnieć także i o "Ławeczce" Aleksandra Gelmana, wystawionej w dobrym, potoczystym przekładzie Jerzego Koeniga na małej scenie Teatru Powszechnego. Premiera była dość dawno, parę miesięcy temu - przepuściłem ją wówczas, ale na szczęście sztuka nadal utrzymuje się na afiszu, nadal idzie kompletami i nadal można w niej oglądać doskonałą parę: Joannę Źółkowską i Janusza Gajosa. Dwuosobowa sztuka o samotności, o rozpaczliwych próbach czepiania się szansy na odmianę losu i o bezradności wobec cięgów życia; sztuka zgrabnie wyreżyserowana w Powszechnym przez Macieja Wojtyszkę daje znakomite pole do aktorskiego popisu. Szczególnie dla mężczyzny, jego rola jest bowiem ciekawsza, bogatsza w odcienie i tajemnice, ustawicznie oscylująca miedzy prawdą i fałszem, szczerością i grą, ciepłem i brutalnością...

Gajos, wyrastający ostatnio na jednego z czołowych aktorów warszawskich scen, stwarza tutaj bardzo interesującą kreację, a Żółkowska jest jego świetną partnerką. Warto dla tej pary "Ławeczkę" obejrzeć; powzruszać się, pośmiać, a potem poklaskać. I, jeśli nie liczyć spektaklu "Mistrza i Małgorzaty", o którym pisałem w poprzednim "Kurierze", zastanowić się nad dostrzegalną obecnie w Warszawie jakąś dziwną prawidłowością: im mniej osób na scenie, tym lepsze przedstawienie... Coś w tym jest! Może to, po prostu, że teatr dzisiaj znów "stoi aktorami"; im bardziej zabiegi adaptacyjno-inscenizacyjne ograniczają aktorskie możliwości tym słabiej spektakl przemawia do wodzów, tym łatwiej gubi się kontakt między widownią a sceną, tym większa rodzi się obojętność...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji