Łódź. Marionetki zagrają w "Czarodziejskim flecie"
W Teatrze Lalek Arlekin powstanie lalkowa wersja opery Wolfganga Amadeusza Mozarta "Czarodziejski flet".
W Teatrze Lalek Arlekin gości niemiecki reżyser Markus Dorner z żoną. Przyglądał się marionetkowemu przedstawieniu "Jezioro łabędzie" [na zdjęciu]. Dlaczego? W przyszłym roku wystawi na scenie przy ul. Wólczańskiej 5 operę Wolfganga Amadeusza Mozarta w wersji marionetkowej. Premierę "Czarodziejskiego fletu" zagraną - i zaśpiewaną - przez lalkarzy zobaczymy 19 maja 2006 r.
- Próby lalkowych inscenizacji oper podejmowała Warszawska Opera Kameralna. Śpiewacy wykonywali partie wokalne, a animatorzy prowadzili lalki - mówi Waldemar Wolański, dyrektor Arlekina. - W naszym teatrze także powstawały podobne realizacje, choć mniejsze. W sezonie 1991/92 reżyserowałem musical "Koty" z nutami Bogdana Dowlasza. W sezonie 1995/96 zrobiliśmy "Historię o żołnierzu" do muzyki Igora Strawińskiego. Wystawił ją Albrecht Roser. Tym razem szykuje się superprodukcja: 12 aktorów, 20 lalek, śpiew na żywo.
Leszek Karczewski: Skąd pomysł na fetowanie Roku Mozartowskiego operą marionetkową?
Markus Dorner: Podczas obchodów Mozartowskich rocznic, jeszcze na studiach, przygotowałem widowisko lalkowe do muzyki kompozytora. Pomyślałem, że z okazji 250-lecia urodzin można znakomicie połączyć lekkość "Czarodziejskiego fletu" Wolfganga Amadeusza z lekkością spektaklu marionetkowego. Po drugie: postać Papageno, nadwornego ptasznika Królowej Nocy, spryciarza i tchórza, wywodząca się od niemieckiego wesołka Hanswursta, pokazuje, czym jest i Mozart, i jego muzyka. To inteligencja z brzuchem.
Jak u Milosa Formana?
- Właśnie.
Jak ocenia Pan możliwości Arlekina?
- Super. W krajach niemieckojęzycznych - poza byłą NRD - nie istnieją teatry instytucjonalne, a tylko zespoły, którym użycza się miejsc do grania. To dla mnie niezwykłe, że mogę mieć aktorów tylko do prób, a nie także do prowadzenia samochodów, montażu dekoracji itd. Marionetki o modelu amerykańskim [taki zaszczepił w Arlekinie reżyser David Syrotiak, gdy inscenizował "Alicję w Kranie Czarów" - przyp. red.] pozwalają na wszystkie potrzebne ewolucje.
Cała partytura będzie wykonywana na żywo?
- Zakładam, że 80 proc. Nie wszyscy animatorzy będą śpiewali. Być może podeprzemy się głosami operowymi albo urywkami nagrań trudniejszych partii. W Niemczech takie ewolucje nikogo nie dziwią. "Czarodziejski flet" jest najczęściej wystawianą operą Mozarta; każdy zna ją z góry, z dołu i na skos. Nikt nie oczekuje, by śpiewać ją "po bożemu". Ciekawe, jak nasze przedsięwzięcie zostanie przyjęte w Polsce. Bo w "Czarodziejskim flecie" chcę także pokazać jego twórców: librecistę Emanuela Schikanedera i kompozytora oraz barokowy model sceny.