Artykuły

Warszawa. Performence grupy Crew na Konferencji Kultura 2.0

Jednym z wydarzeń rozpoczynającej się w czwartek w Warszawie konferencji Kultura 2.0, zorganizowanej przez Narodowy Instytut Audiowizualny, będzie performance belgijskiej grupy CREW. To wirtualna podróż ulicami Brukseli, w której biorą udział uczestnicy wyposażeni w gogle wideo.

Potrafimy wprowadzić widza do wirtualnego ciała innej osoby - mówi Erik Joris z belgijskiej grupy CREW działającej na pograniczu teatru i wirtualnej rzeczywistości

Jednym z wydarzeń rozpoczynającej się w czwartek w Warszawie konferencji Kultura 2.0, zorganizowanej przez Narodowy Instytut Audiowizualny, będzie performance belgijskiej grupy CREW. To wirtualna podróż ulicami Brukseli, w której biorą udział uczestnicy wyposażeni w gogle wideo, słuchawki i laptopy. Mogą oglądać wirtualny świat dookoła i słuchać kierunkowo nadawanych dźwięków.

Technologia, w której został zrealizowany performance, nosi nazwę CAPE - to skrót od Computer Automatic Personal Environment (Komputerowe Automatyczne Środowisko Osobiste). Jest efektem wieloletniej współpracy artystów z grupy CREW z naukowcami z Uniwersytetu w Hasselt w Belgii. Obraz w tej technologii obejmuje pełne 360 stopni, system śledzi ruchy głowy widza i pokazuje odpowiedni wycinek. Pozwala to doświadczać przestrzeni wirtualnej w sposób maksymalnie zbliżony do realnego.

Roman Pawłowski: Skąd pomysł, aby tworzyć złudzenie przebywania w innej przestrzeni? Nie wystarczy tam po prostu pojechać?

Eric Joris: Nasze poszukiwania biorą się z marzenia równie starego, jak ludzkość, aby wcielić się w innego człowieka, czuć i myśleć tak jak on. To marzenie jest obecne w wielu starych mitach i baśniach opowiadających o podróżowaniu w czyimś ciele i umyśle. Kryje się za tym potrzeba całkowitej empatii, próba współodczuwania z drugim człowiekiem. Technologia CAPE otwiera pod tym względem zupełnie nowe możliwości.

Czym różni się od kina 3D i rzeczywistości wirtualnej?

- Tym, że uczestnik znajduje się fizycznie w środku medium, jest fizycznie związany z obrazem. Porusza się, obraca, a obraz porusza się razem z nim. Przy czym nie jest to obraz wygenerowany komputerowo, ale zdjęcia realnie istniejących przestrzeni: zarejestrowane wcześniej lub transmitowane na żywo. W tej chwili możliwości są jeszcze ograniczone, ale z każdym projektem je poszerzamy. Możemy oddziaływać już nie tylko obrazem i dźwiękiem, ale także dotykiem i ruchem. Potrafimy np. wprowadzić widza do wirtualnego ciała innej osoby. W jednym z naszych performance'ów zatytułowanym "W" uczestniczą dwie osoby, które mają na sobie zainstalowane kamery, mikrofony i gogle. Kamera pierwszej osoby transmituje obraz do gogli drugiej i odwrotnie. Dzięki temu powstaje wrażenie, że spacerujesz w ciele tego drugiego, a ten drugi - w twoim ciele.

To brzmi jak motyw z powieści science fiction.

- Ale to nie jest fikcja. Obie osoby mogą na siebie oddziaływać, rozmawiać ze sobą, podawać sobie ręce, a nawet wypić tę samą szklankę wody.

Niemożliwe.

- Dlaczego? Wyobraź sobie, że obaj siedzimy daleko od siebie, obaj mamy na głowach gogle i specjalne kamery. Przed nami stoi szklanka wody, ja widzę ją z twojej perspektywy, a ty z mojej. Kiedy ty wyciągasz rękę po szklankę, robię to samo. Razem unosimy dłonie. Jeśli jest to dobrze zsynchronizowane, powstaje wrażenie, jakbyś używał ręki tej drugiej osoby. Można pójść dalej i razem spacerować, przechodzić przez ulicę, podawać dłoń na powitanie. A nawet poruszać się w czasie.

W czasie?

- To nie jest takie trudne. Przesyłamy do gogli obraz uczestnika nakręcony chwilę wcześniej, dzięki czemu potrafimy sprawić, aby szedł za samym sobą albo uścisnął sam sobie rękę. Łącząc technologię z akcją na żywo i aktorami, możemy zajść naprawdę bardzo daleko.

Jakie reakcje wywołują wasze performance'y?

- Ludzie zapominają, że to wszystko dzieje się wirtualnie. Niektórzy twierdzą po zdjęciu gogli, że naprawdę robili to wszystko, co działo się z nimi w przestrzeni CAPE. Dwa lata temu realizowaliśmy projekt, w którym chcieliśmy sprawdzić, jak człowiek znosi przebywanie w takim środowisku przez dłuższy czas: dzień, dwa dni. Czy można tak żyć, dzieląc ciało z inną osobą, dokąd zaprowadzi nas ten rodzaj empatycznego doświadczenia. Niestety, musieliśmy przerwać eksperyment, ponieważ festiwal, którego częścią był nasz projekt, został odwołany. Ale pierwsze reakcje były niezwykłe, uczestnicy po dłuższym przebywaniu w nowym środowisku czuli się dziwnie, jak po jakimś śnie.

Czy można sobie wyobrazić film albo spektakl teatralny zrealizowany tą metodą?

O tak, absolutnie. Zrealizowaliśmy performance, w którym może wziąć udział jednocześnie 55 osób. To nie jest do końca film, ale połączenie zarejestrowanego wcześniej obrazu ze zdjęciami na żywo. Uczestnicy mogą wchodzić do wirtualnej rzeczywistości i wychodzić z niej. Jesteś w środku, doświadczasz wszystkiego, w tym samym czasie inni widzowie cię oglądają. Potem role się zamieniają, ty oglądasz innych, kiedy doświadczają tej rzeczywistości. W naszych performance'ach nieustannie wchodzi się do rzeczywistości wirtualnej i wychodzi z niej. Jedną nogą jest się w rzeczywistości, drugą w czymś innym i można cały czas się przestawiać między jednym i drugim. To gra ze świadomością.

Przypomina mi to film Woody'ego Allena "Purpurowa róża z Kairu", w którym bohaterka wchodzi przez ekran w kinie do rzeczywistości filmowej.

- Jest rzecz, której ta technologia nie potrafi: nie można za jej pomocą opowiadać historii tak, jak to robi kino, za pomocą fabuły i języka filmowej narracji. Film jest medium niezwykle zorganizowanym, pokazuje obraz w bardzo określony sposób, narzucony przez zdjęcia i montaż. W naszej instalacji wszystko zależy od uczestnika, który jest w środku obrazu. Nigdy nie wiem, w którą stronę spojrzy, gdzie i kiedy się obróci. Czyli nie mogę używać podstawowych elementów struktury języka kina. Mogę cię zabrać w jakieś środowisko, wykreować w nim zdarzenia, ale sposób, w jaki je zobaczysz i odczujesz, zależy wyłącznie od ciebie.

CAPE to demokratyczne medium, nie narzuca wizji świata, daje wolność wyboru?

- Podoba mi się to określenie, nie myślałem o tym w ten sposób. CAPE jest wyrazem nowego podejścia do technologii. Kiedyś technologia służyła do rozwijania mediów masowych, dzisiaj tendencja jest odwrotna: media stają się coraz bardziej spersonalizowane, osobiste. Można powiedzieć, że dzięki temu stają się bardziej demokratyczne, bo wchodzą w dialog z jednostką. Problem w tym, że personalizacja oznacza wysokie koszty, nie możemy na razie realizować pokazów dla tysięcy widzów. Ale dla 50 już tak.

Realizowaliście wirtualne wycieczki po zabytkowych zamkach, w Warszawie pokażecie spacer po Brukseli.

- Będzie to nieco łagodniejsza wersja naszych performance'ów, prezentowana wcześniej na Wystawie Światowej w Szanghaju. Opiera się prawie w całości na obrazach zarejestrowanych wcześniej, jest tam jednak kilka miejsc niezwykłych, np. moment, kiedy zawracamy czas i uczestnik ma wrażenie, że się cofa, chociaż fizycznie idzie do przodu.

Czy technologię CAPE będzie kiedyś można kupić w sklepie?

- Nasi partnerzy z Uniwersytetu w Hasselt już pracują nad komercjalizacją tej technologii, my używamy zaledwie części ich oprogramowania. Chcemy robić kolejne performance'y. Pracuję teraz nad tematem tsunami w Japonii. Odnalazłem ludzi, którzy podczas tsunami nakręcili amatorskie filmy, pojechaliśmy do miejsc, z których obserwowali katastrofę, i zrobiliśmy dokładnie takie same ujęcia. W naszym medium połączymy obrazy, widz będzie obserwował jednocześnie obraz tsunami i krajobraz po przejściu fali. Chciałbym sprawdzić, jak człowiek odczuwa takie wydarzenie jak tsunami. To sposób na rozszerzenie ludzkiego doświadczenia.

Eric Joris - artysta wizualny, łączy w swojej pracy multimedia i film z komiksem i projektowaniem. Dyrektor artystyczny belgijskiej grupy CREW, która tworzy eksperymentalne prace na pograniczu sztuki, teatru i technologii. Od 2004 r. grupa rozwija technologię wirtualnej przestrzeni razem z nową koncepcją teatru, w której widzowie stają się protagonistami, występując wewnątrz wirtualnego środowiska, zbudowanego z obrazów i dźwięków.

*

Konferencja Kultura 2.0 rozpoczyna się w czwartek w siedzibie Narodowego Instytutu Audiowizualnego w Warszawie i potrwa do soboty. Tegoroczna edycja nosi tytuł "Świadomi mediów" i będzie poświęcona nowym modelom edukacji medialnej. Swój udział zapowiedzieli m.in.: Andrew Burn, profesor edukacji medialnej z Uniwersytetu Londyńskiego, Waldemar Kuligowski, antropolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Roei Amit z francuskiego Institut National de l'Audiovisuel (INA) i Dalida van Dessel z holenderskiego Instituut voor Beeld en Geluid (instytut wizji i dźwięku). Konferencji towarzyszy cykl wydarzeń artystycznych i warsztatowych, w programie m.in. Studio Eksperymentalne - Reaktywacja, nawiązujące do tradycji słynnego Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia i grupa PanGenarator, która pokaże przestrzenny instrument audiowizualny.

Performance belgijskiej grupy CREW będzie można zobaczyć w piątek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji