Artykuły

Pycha jest ciężką chorobą

- Nasz naród jest znacznie lepszy niż jego reprezentanci w Sejmie, to nie jest prawdziwa reprezentacja naszego narodu, my nie jesteśmy tacy - mówi kompozytor WOJCIECH KILAR.

Maria Zawała: Jaka jest recepta na to, by z jednej strony osiągnąć sukces na światową skalę, a z drugiej pozostać człowiekiem tak skromnym jaka pan?

Wojciech Kilar: Nie wiem, mnie się to wydaje normalne, Po prostu inaczej nie można. Uważam, że pycha jest ciężką chorobą, która niezwykle szkodzi temu, który jest przez pychę opanowany i uważam, że to paraliżuje, Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy doskonal, nie pracujemy nad sobą, nie staramy się być lepsi. Oczywiście są też takie objawy arogancji, które płyną z jakiejś niepewności co do swojej wartości.

Ale pan zna swoją wartość?

- Nie. To ludzie znają. Oczywiście, że mam jakąś opinię o swoich utworach. Niektóre uważam za lepsze, inne za gorsze, niektóre za całkowicie nieudane. Ważne jest natomiast jakie o nich zdanie mają muzycy i publiczność. Jeśli ktoś nie grywa moich utworów, nie jestem pokrzywdzony. Pycha jest czymś niezdrowym, deformującym obraz świata i samego siebie.

Policzył pan kiedyś wszystkie swoje nagrody?

- Nie, ale jest ich kilkadziesiąt. Są dla mnie jednakowo ważne. Tylko jedną nagrodę cenię najwyżej. To list od Jan Pawła II. Po wykonaniu mojej "Missa pro pace" w Watykanie Ojciec Święty, mimo że wcześniej po mszy bardzo pięknie przemawiał, to potem napisał do mnie prywatny list z własnoręcznym podpisem. Gratulował mi raz jeszcze.. W tym liście jest wiele takich słów, które dla muzyka, Polaka i katolika są największą nagrodą.

W minioną środę obchodziliśmy rocznicę urodzin Jana Pawła II. Ten dzień ponownie stał się dla Polaków chwilą refleksji. Co w pana duszy zmieniło się po śmierci Ojca Świętego?

- We mnie zostało, ja to bardzo mocno czuję, zobowiązanie. Do bycia człowiekiem, do dania z siebie wszystkiego najlepszego i dbania o to, by moje życie muzyka było szlachetne, dobre. Okres odchodzenie papieża odczułem jako wielkie rekolekcje, które obligują mnie do jeszcze większej dyscypliny., zwracania uwagi na to jak się zachowuję wobec ludzi, co mówię, co robię.

Czy pana zdaniem Polacy się zmienili?

- Wydaje mi się, że tak. Nawet jeśli nie wszyscy, to wielu. Jestem natomiast pesymistą obserwując obrady Sejmu, to jest przerażające. To jest dno. Myślę jednak, że nasz naród jest znacznie lepszy niż jego reprezentanci w Sejmie, że to nie jest prawdziwa reprezentacja naszego narodu, że my nie jesteśmy tacy. Nawet jeśli Polacy w czasie, gdy papież żył, nie doceniali tego, albo czasem się pysznili na Zachodzie, że oto są rodakami Jana Pawła II, co było powierzchowne, to myślę, że teraz, gdy Go zabrakło, myśmy się znacznie bardziej pogłębili. To jak u Mickiewicza, "Ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto cię stracił".

Czy napisze pan symfonię poświęconą Janowi Pawłowi II?

- Nie chcę o tym teraz mówić. Jest już kilka stron utworu, który zaczął powstawać w okresie umierania Ojca Świętego. Ale emocje emocjami, a ja muszę się temu przyjrzeć chłodnym okiem. Nie wiem, czy ośmielę się ją mu zadedykować. Symfonia to praca na rok. Teraz skończyłem symfonię do tekstów Dantego, można ją nawet nazwać oratorium.. Dedykowana jest fizykom polskim z okazji światowego roku fizyki. Wykonana będzie po raz pierwszy we wrześniu. Mimo że nie mam o fizyce zielonego pojęcia, napisałem ten utwór, bo poprosili mnie o to wybitni uczeni. Po rozmowie z nimi doszedłem jednak do wniosku, że fizyka jest sztuką; a sztuka jest fizyką.

Wojciech Kilar, mieszkający w Katowicach wybitny polski kompozytor, otrzymał w czwartek w Miejskim Domu Kultury "Koszutka" w Katowicach statuetkę Śląskiej Nagrody Laurowej Gałązki za wyjątkowe osiągnięcia w działalności artystycznej.

W imieniu prezydenta Katowic Piotra Uszoka, stojącego na czele kapituły nagrody, statuetkę autorstwa Zygmunta Brachmańskiego wręczyła wiceprezydent Katowic Grażyna Szołtysik.

- Chciałbym serdecznie pogratulować - przejęzyczył się Mistrz, chcąc podziękować za otrzymane wyróżnienie. -Tak, pogratulować sobie- dodał, a sala nagrodziła go brawami. - Mieszkałem kiedyś jakieś 150 metrów stąd. Tam, gdzie dzisiaj jest ulica Oblatów. Z Koszutką wiążą się więc wspomnienia z początków mojej życiowej drogi. Nigdy nie myślałem, że kiedyś odbiorę w tym miejscu nagrodę. To tak, jakbym ją dostał we własnym domu - dodał Wojciech Kilar.

Uroczystość uświetnił koncert w wykonaniu wybitnej skrzypaczki Kaji Danczowskiej i gitarzysty Krzysztofa Sadłowskiego. Poprowadził go prof. Leon Markiewicz, kolega Wojciecha Kilara z Akademii Muzycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji