Artykuły

Bez pasów bezpieczeństwa

II Festiwal Monodramów Monoblok w Gdańsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.

II Festiwal Monodramu Monoblok dobiegł końca. I chociaż zainteresowanie tą formą wypowiedzi scenicznej było raczej słabe (to znaczy nie ściągnęły tłumy, których mała przestrzeń osiedlowego Teatru w Blokowisku i tak nie pomieściłaby), to efekt dramaturgiczny został oddany w pełni i z należną mu uwagą. Do konkursu stanęli głównie aktorzy scen zawodowych, w tym z Gdyni, Wrocławia, Gdańska, Gorzowa Wielkopolskiego, Warszawy i Elbląga. Obok nich znaleźli się także aktorzy scen offowych z Warszawy i Kielc. Prezentowane monodramy to głównie produkcje niskonakładowe ze wskazaniem na mocne środki wyrazu, co jednak, przynajmniej w dwóch przypadkach, oznaczało zetknięcie się z eksplozją słów nasyconych prawdą, która może wstrząsnąć. Dopełnieniem tego dwudniowego święta dramatu był spektakl jednego mima w wykonaniu Macieja Królikowskiego, reprezentującego Unmimo Teatro z Hiszpanii.

Nie można powiedzieć, że poziom prezentacji był nierówny. Zaangażowanie aktorskie było jednakowe, czyli na wysokim poziomie skupienia u wszystkich. Nie czuło się atmosfery rywalizacji, tylko raczej potrzebę dyskusji o sprawach ważnych i najważniejszych. Aktorzy różnili się wiekiem i dorobkiem artystycznym. Najważniejszą różnicą był jednak poziom odwagi artystycznej, którą dysponowali wszyscy, choć z różnym skutkiem pokazali ją na scenie. Nie chodzi o "zwykłe" przekroczenia, jak wulgaryzmy i nagość, czy szok wywołany tematem.

Dzięki dwóm zwycięskim monodramom można było doświadczyć niezwykłych we współczesnym teatrze emocji, których konstrukcja zasadzała się na prowadzeniu widza, "wodzeniu" go przez całą skalę uczuć, od załamania, niepewności, nadziei, radości do kompletnej beznadziei. Uczucia wyższe pomieszane z prostymi i prymitywnymi, wyobrażenia o świecie i nas samych sprowadzone do podstawowych pytań o sensy.

Pierwszy dzień rozpoczął się od lokalnego uderzenia Grzegorza Wolfa, który podsumowywał współczesną rzeczywistość , kontestując ją, wyrażając swoje frustracje i zniechęcenie w monodramie "Seks, prochy i rock and roll". Supergdyn, jak o nim się mawia, nie znalazł jednak zrozumienia w Gdańsku, nie otrzymując nawet wyróżnienia.

Wyróżnienia natomiast otrzymali występujący tego dnia Jacek Majok, prezentując "Słowo o Jakubie Szeli" według Bruno Jasieńskiego (docenić należy na pewno warsztat u tego aktora, szczególnie możliwości dykcyjne) oraz Marcin Zarzeczny, który wystąpił w spektaklu "Jeppe" powstałym z inspiracji filmowej "Idiotów" w reżyserii Larsa von Triera. Zarzeczny pokazał, jak spastykować należy dobrze i skutecznie, wyrażając swoją wolność, jednak ostatecznie okupując to samotnością.

Mnie tego dnia urzekła Monika Bolly, która wystąpiła w roli dręczonych i bezbronnych, zarówno tych w opowiadaniu "Sachem" Henryka Sienkiewicza, jak również podczas II Wojny Światowej i później. Miała pomysł na pokazanie absurdu pogoni za siłą, prowadzącej do cierpienia, poniżenia i deprawacji. W finale wcieliła się w rolę terrorystki, która ostatecznie okazuje się być aktorką, grającą wszystko i wszędzie.

Drugi dzień przyniósł spore emocje. Marzena Wieczorek, której przyznano nagrodę marszałka województwa pomorskiego za "Krzyk" (reżyseria Andrzej Pieczyński) wcieliła się w rolę czterdziestoletniego mężczyzny opowiadającego przejmującą historię swojego życia. Przejmująca była bezbronność jego jako dziecka wobec świata dorosłych, którzy nakazali mu poddawać się molestowaniu i potem gwałceniu przez własnego ojca. Nikt nie był w stanie i nie chciał uratować małego chłopca, został więc poświęcony i naznaczony na całe życie - odpowiedzialnością za cudze winy, niszczeniem samego siebie, izolacją i poczuciem krzywdy. Aktorka grała prostymi środkami, bez bezpośredniej ingerencji w bezpieczny świat widza, ostatecznie zburzyła jego poczucie małej stabilizacji, z jaką przyszedł do teatru.

To, co zrobiła Julia Wyszyńska w monodramie "Medea", wykraczało poza teatralne doświadczenia większości widzów. Bez skrępowania, w poczuciu szarżowania werbalnego i cielesnego, w bezpośrednim kontakcie z widownią, aktorka warszawskiego Laboratorium Dramatu prowadziła widza przez własne cierpienie, nie oszczędzając ani spektatora, ani siebie. To niezwykłe uczucie doświadczania na przemian uczuć wysokich i prostych, nagłe zmiany śmiechu we wzruszenie, poczucie uczestniczenia w dramacie i jednocześnie farsie, nieustanne, niby pozorne naruszanie prywatności i akceptowanie czyjegoś terytorium, spoufalanie i nabieranie dystansu, to skrótowy opis adaptacji scenicznej "Medei". Julia Wyszyńska dała popis aktorskiej sztuki uwodzenia widza i doprowadzenia go do wzruszenia. Jej bohaterka przegrywa, nie ma bowiem usprawiedliwienia dla głębokiego poczucia krzywdy okupionego zbrodnią własnego dziecka; Jej krzyk przejmuje, także jako przestroga przed pozwoleniem sobie na życie bez pasów bezpieczeństwa.

Zdecydowanie Wyszyńska była najlepszą aktorką festiwalu (dlatego przyznano jej nagrodę prezydenta Gdańska), ponieważ miała pełną świadomość przestrzeni, własnych możliwości i ograniczeń, wykazywała się również darem intuicji w kontakcie z widzem. Mam tylko nadzieję, że cała determinacja, jaką pokazała w tej kreacji, nie spowoduje niebezpiecznego wypalenia i poczucia pustki.

Podczas drugiego dnia festiwalu zobaczyć można było również Michała Pustułę z Teatru Ecce Homo z Kielc, który wcielił się w role tytułowego gracza z powieści Fiodora Dostojewskiego. Uwagę jury zwrócił jednak Krzysztof Grabowski prezentujący "Patryka K.", monodram przypominający trochę one man show, choć na gruncie gdańskim bardziej stonowany niż odpowiedniki gatunku za oceanem. Było śmiesznie i przekroczeniowo, jednak bez naruszania spokoju widza.

II edycję Festiwalu Monodramu Monoblok uważam za udaną. Mimo iż jury w składzie: Piotr Łysak, Monika Żółkoś i Małgorzata Oracz nie przedstawiło uzasadnienia przyznanych nagród i wyróżnień, to odczuwało się komfort uczestniczenia w zdarzeniach wyjątkowych, jeżeli chodzi o dwa nagrodzone spektakle. Wyróżnienia przyznane zostały według bliżej nieznanego mi klucza. Liczę, że przyszłoroczna edycja zostanie bardziej nagłośniona medialnie, ponieważ tegoroczny Monoblok rozbudził chyba we wszystkich nadzieję na kolejne, wyjątkowe wydarzenie teatru jednego aktora.

Na zdjęciu: Julia Wyszyńska w "Medei"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji