Artykuły

Wieczór mistrza Altera

Spektakle Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie recenzuje Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubelskim.

Gdybym chciał przebieg trzeciego wieczoru 15. Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca przedstawić w postaci graficznego wykresu, wyglądałby on następująco: początek - w "górnej strefie stanów średnich", potem - ostry "pik" w dół i wreszcie, na koniec - gwałtowny zwrot wzwyż, ku górnej granicy skali.

Dorota Łęcka w spektaklu Joe'go Altera Dysponując takim wyimaginowanym wykresem należy w odpowiednie miejsca wstawić nazwiska twórców, a wówczas ukaże się wyrazisty obraz spotkania młodego pokolenia z mistrzem.

Ów początek to spektakl "Święto wiosny" [na zdjęciu] w reżyserii Janusza Orlika i zbiorowej choreografii trzech artystów. Realizacja zaskakująca, ale nie tak, jak oczekiwałem. Sądziłem bowiem, że młodzi twórcy zechcą wykorzystać rewolucyjny w swoim czasie balet Strawińskiego do otwarcia nowej perspektywy, wskazania kierunku, w którym może zmierzać taniec współczesny. Tymczasem otrzymaliśmy choreografię poprawną i bardzo sprawnie wykonaną, ale zadziwiająco konserwatywną, by nie powiedzieć wręcz: archaiczną. Tak tworzono i tańczono 15 - 20 lat temu, co wielokrotnie widzieliśmy podczas pierwszych edycji Spotkań. Patrzyłem jednak na ten taniec bez znudzenia ani irytacji, i to nie dlatego, że - jak mówił inżynier Mamoń w "Rejsie" - podoba nam się to, co znamy. Rzecz w tym, iż tancerzom udało się przekazać nastrój baletu i wciągnąć weń publiczność. Cieszę się, że ta realizacja "przykryła" mi poprzednie, niefortunne spotkanie ze "Świętem wiosny", do którego doszło przed miesiącem na Konfrontacjach Teatralnych.

Następny był Karol Tymiński. Tancerz sprawny technicznie - i to jest jedyna pozytywna rzecz, jaką mogę powiedzieć o jego krótkim na szczęście występie. Kilkunastominutowa solówka "Crete for C" wydała mi się nieznośnie narcystyczna i podszyta ekshibicjonizmem. Oczywiście każdy spektakl, z każdego obszaru teatralnego, jest do pewnego stopnia opowieścią o jego twórcy. Ale przedstawienia, w których twórca jest jedynym tematem, to poletko, na które wkraczam niechętnie, bo zazwyczaj znajduję tam niewiele dla siebie.

Realizacja Tymińskiego nie zepsuła mi jednak wieczoru, bowiem na koniec był spektakl "Świat jest pełen przeszkód: żadna z nich nie jest prawdziwa" z choreografią Joe'go Altera. Ten wybitny amerykański choreograf i tancerz to właściwie legenda Spotkań. Obecny na lubelskim festiwalu niemal od samego początku, wywarł trudny do przecenienia wpływ na jego kształt, a jako pedagog na warsztatach tańca współczesnego również na artystyczne losy niemałego grona tancerzy. Ale - co najważniejsze - jego choreografie zawsze gwarantowały najwyższy poziom. Nie inaczej było tym razem. Wczorajszego wieczoru zobaczyliśmy twórczość Altera w postaci - rzekłbym - modelowej. Była to choreografia z pozoru prosta, pozbawiona zbędnych ozdobników i efekciarskich sztuczek, ale nadzwyczaj precyzyjna, konsekwentna i elegancka. Taka, od której nie sposób oderwać oka. Komponująca się pięknie i logicznie w zamkniętą wielkiej urody finałem całość. Mówiąc wprost: Joe Alter pokazał wczoraj, czym jest prawdziwe mistrzostwo. A co więcej - dla swej niezwykłej choreografii znalazł znakomitą wykonawczynię. Dorota Łęcka to tancerka naprawdę najwyższej klasy, która swoim kunsztem dodała jeszcze blasku tej świetnej realizacji.

Tegoroczne Spotkania zostały zorganizowane pod hasłem: Osobowości. Sobotni spektakl Hanny Strzemieckiej i wczorajszy Joe'go Altera pokazały, że hasło owo ma pokrycie w rzeczywistości. A to przecież dopiero początek. Z dużą nadzieją na kolejne przeżycia artystyczne czekam na kolejne dni i kolejnych mistrzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji