Artykuły

Jestem szczęśliwa

- Odpowiem może banalnie - dzięki niej czuję się potrzebna. Publiczności, ale i koleżankom, kolegom. Tęsknię za nimi i naprawdę za każdym razem czuję radość, że przychodzę do Piwnicy - OLA MAURER o swym jubileuszu 40-lecia w Piwnicy pod Baranami i marzeniach.

A zatem jubileusz i to okrągły.

- Trochę przerażają mnie jubileusze - im bardziej okrągłe, tym bardziej; a zarazem może trzeba mieć do tego żartobliwy stosunek, jak ks. Jan Twardowski, który swój któryś tam jubileusz skwitował przewrotną rymowanką... Bo przecież spoglądając wstecz, odczuwam wielką radość, że miałam szansę wejść w ten niezwykły świat Piotra Skrzyneckiego, że dałam mu się zaczarować, że dane mi było, i nadal jest, zgłębiać tajemnicę, jaką wciąż jest dla mnie Piwnica pod Baranami.

Wchodząc po raz pierwszy zakładałaś, że to potrwa całe Twoje życie?

- Nikt tego chyba tak nie traktował.

Bo "to wszystko miało trwać /najwyżej pięć lat, a może mniej" - jak śpiewał Zbigniew Preisner.

- Zbyszka już nie ma z nami, ale ja, jak i wielu innych piwniczan, mogę dodać i inny jego wers: "Choć się zmienił cały świat - jesteśmy!". To jest niezwykłe; ludzie cały czas przychodzą, chcą nas słuchać, chcą być z nami...

"Bo to jest święte miejsce kabaretowe (...) I dlatego geniusz tego miejsca przetrwa" - mówił mi Piotr przed laty. "Śpiewanie w Piwnicy zupełnie odmieniło moje życie. Dało poczucie wolności i swobodnego kierowania swym życiem, spełniania marzeń..." - zapisałem z kolei Twe słowa w książce "Głowy piwniczne". Które z marzeń pozwoliła Ci spełnić Piwnica najbardziej?

- Odpowiem może banalnie - dzięki niej czuję się potrzebna. Publiczności, ale i koleżankom, kolegom. Tęsknię za nimi i naprawdę za każdym razem czuję radość, że przychodzę do Piwnicy.

"Bycie w Piwnicy to przede wszystkim radość płynąca z przebywania wśród tych ludzi" - powiedziałaś mi przy okazji "Głów piwnicznych". Tą najważniejszą postacią był Piotr.

- Oczywiście. Jego brak odczuwamy najmocniej, jednocześnie czując jego obecność. Wciąż czuję jego uśmiech, jego akceptację, słyszę jego śmiech, który był czymś tak wyjątkowym i ważnym. To Piotr nauczył mnie dystansu do małych drobnych zmartwień, on wszystko obracał w śmiech. Mądry śmiech.

Te najważniejsze chwile w Twoim piwnicznym życiu...

- Najpiękniejsze, najbarwniejsze były podróże, spotkania z Polonią, już po koncertach, rozmowy... Długo by opowiadać. Wciąż pamiętam też trzymiesięczne występy w ZSRR z Markiem Grechutą i Anawa i naszą podróż nad Bajkał, aż pod mur chiński. Marek prezentował wtedy fragmenty powstającej "Szalonej lokomotywy". A ja zachwycałam się urodą pięknej, polskiej, złotej jesieni - nigdzie już nie spotkałam takiej, jak tam, nad Bajkałem...

A przełomowe, najbliższe Ci piosenki? Pewnie Leśmianowski "Szewczyk", ofiarowany Ci w 1973 roku? Śpiewasz go do dziś?

- To już tyle lat, a ta piosenka z muzyką Jurka Wysockiego za każdym razem sygnalizuje mi coś nowego. Piotr tak bardzo ją lubił, że uczynił "Szewczyka" jednym z piwnicznych hymnów... Podobnie jest z wierszami Balińskiego - "O kraju mój" czy "Pieśń kochanków", w nich także co jakiś czas inny wers wybija się na pierwsze miejsce. Bardzo ważna dla mnie jest "Ćwierć piosenka" Leszka Długosza, to kwintesencja ludzkiego losu, i marzenia o czymś niezwykłym, i świadomości niespełnienia...

Wykorzystałaś szansę, jaką dała ci Piwnica?

- Widzisz, wracamy do "Ćwierć piosenki", do spełnienia, do tego, "że to wszystko mogło /mogło być inaczej". Zawsze można zrobić inaczej, lepiej, piękniej, więcej. Poza tym, pamiętaj, że Piwnica była dla mnie taką wisienką na torcie, czymś na deser, na specjalną sobotnią okazję, a życie toczyło się przez cały tydzień; to domowe, rodzinne, zawodowe, bo trzeba było zarabiać pieniądze...

Od paru lat pochłania Cię dom gościnny "Piano"...

- To kolejny niezwykle trafny wybór mojej aktywności, który pozwala mi cieszyć się pięknym domem, gośćmi... Układać dla nich bukiety z pięknych kwiatów, co stało się moją pasją. A nawet nowym marzeniem - o kwiaciarni...

I co, wyobrażasz sobie życie bez świętych sobót w kabarecie?!

- Zupełnie nie. Ale też coraz bardziej cieszę się rodziną. Dwuletnią wnuczką Marcelinką, jej wspaniałą, piękną, mądrą mamą Xymeną, synami, z których jestem dumna, bo udało mi się nauczyć ich, by robili to, co kochają - Tadeusz będzie za chwilę dyplomowanym dyrygentem, Janek skończył ASP i maluje. Obaj więc realizują swoje marzenia. A to jest najpiękniejsze - móc spełniać swe marzenia.

Czyli poszli w ślady mamy.

- Mam nadzieję, że im się uda tak, jak mnie. Bo ja jestem szczęśliwa.

Recital jubileuszowy Oli Maurer odbędzie się w Piwnicy pod Baranami dziś o godz. 20.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji