Artykuły

0 poecie zbyt bezpośrednio

"Paryż, 30 czerwca..." w reż. Michała Janickiego w Teatrze Kameralnym w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Nowy spektakl Teatru Kameralnego to zadanie z Czesława Miłosza odrobione w sposób szkolny.

Trwający Rok Miłosza (ogłoszony w stulecie jego urodzin) spowodował na polskich scenach wysyp wieczorów poetyckich i przedstawień dedykowanych niezwykłej i nieprostej postaci i twórczości noblisty. Inspirowana życiem Czesława Miłosza jest też najnowsza premiera w Teatrze Kameralnym.

Napisany przez Patrycję Fessard tekst to apokryf, odnoszący się do rzeczywistego pobytu Miłosza w Paryżu. Poeta był tam najpierw dyplomatą PRL-u, a w 1951 r poprosił o azyl polityczny. Przyglądamy się Miłoszowi już po opublikowaniu "Zniewolonego umysłu" przez paryską "Kulturę" (w 1953 r.), gdzie opisuje oportunizm, chęć zrobienia kariery i pieniędzy ale też iluzję nowego harmonijnego porządku, jakie motywowały jego kolegów literatów na usługach "nowej wiary". Esej nie został dobrze zrozumiany i przyniósł autorowi jeszcze więcej wrogów, ale dziś jest zadawany do czytania maturzystom jako wybitna próba analizy działania propagandy komunistycznej.

W "Paryżu, 30 czerwca..." też dochodzi do zderzenia ideologicznego dwóch postaw podczas nieoczekiwanej wizyty, jaką poecie (chaotyczny Michał Janicki) składa Lydia (przekonująca Olga Adamska). Znają się jeszcze z czasów II wojny światowej, kiedy należeli do socjalistycznej organizacji podziemnej Wolność. Byli też kochankami. Po wojnie ich drogi się rozeszły. Lydia została "kapłanką tajnej służby bezpieczeństwa", a Miłosz literatem, dyplomatą. To dawna kochanka poręczyła za niego, pomagając mu wyjechać. Teraz Lydia znów pojawia się w jego życiu, by nakłonić go do powrotu do kraju. Przekonuje ciałem, pochlebstwami, szantażem.

Nie przepadam za spektaklami, które opowiadają biografie w teatrach, inscenizując je z naiwnym realizmem, a do takich należy nowy spektakl Kameralnego. Brakuje w tym przedstawieniu budowania jakiejś większej metafory, z którą moglibyśmy wyjść z teatru. Takiego podejścia, jakie sygnalizuje scenografia Danuty Dąbrowskiej-Wojciechowskiej, gdzie jest realizm stołu, książek, popielniczki, ale też metafora w zdjęciu wielkiego okna za zasłonami i popiersia Chrystusa na półce.

Natomiast zamykanie scenariusza w kulminacyjnym momencie i kończenie spektaklu wierszem Miłosza "Powrót do Krakowa w roku 1880" jest szkolnym rozwiązaniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji