Artykuły

Pieśń o poniżeniu

"Jakobi i Leidental" w reż. Joanny Zdrady w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Komiczny tercet aktorski w bodaj najsmutniejszej historii dopiero rozpoczętego sezonu. Teatr Śląski inauguruje sezon sztuką Hanocha Levina.

Humphrey Bogart w finałowej scenie "Casablanki" wypowiada kultowe zdanie do kapitana policji Ranault: "Louis, tak sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni". Gdyby na postawie dramatu "Jakobi i Leidental" Hanocha Levina nakręcić film, powinien zaczynać się od zdania, w którym Itamar Jakobi mówi do kompana: Dawidzie, to definitywny koniec naszej pięknej przyjaźni. Itamar postanawia bowiem żyć pełnią życia, tu i teraz, natychmiast, zachłannie. Nie wiedząc, co to znaczy być szczęśliwym, postanawia zbudować swoją przyszłość na nieszczęściu przyjaciela - wreszcie coś będzie ich odróżniać, wreszcie coś będzie się działo. Izraelski dramaturg, nazywany w swojej ojczyźnie "sumieniem narodu", jak nikt inny potrafi pisać najbardziej prawdziwie i najpiękniej o bohaterach, którzy niestety albo sami cierpią, albo zadają cierpienie innym.

Ci, którzy w Polsce inscenizowali sztuki Levina, wiedzą doskonale, że może on piętrzyć kolejne dowcipy oraz żarty sytuacyjne, ale i tak zawsze widza zostawi ostatecznie z torturą równą Samuelowi Beckettowi. Joanna Zdrada, młoda artystka, która ukończyła reżyserię w Bratysławie, po kilku realizacjach za granicą to właśnie Levinem debiutuje w Polsce. Autorsko przygotowała inscenizację oraz scenografię do kameralnego przedstawienia w Teatrze Śląskim i co najistotniejsze, znalazła klucz do interpretacji oparty na upokorzeniu. Jej bohaterowie pochodzą z cyrku dziwaków, z tajemniczego i makabrycznego kabaretu, z wymalowanymi na biało twarzami i sztucznymi rumieńcami popisują się przed publicznością, śpiewają dla niej piosenki, jak w najlepszej klaunadzie mnożą slapstickowe gagi. Pod jarmarczno-cyrkową estetyką Zdrada przemyca jednak to, co u Levina budzi największą grozę. Itamar Jakobi, Dawid Leidental oraz Rut Szachasz narażają się nie tylko na śmieszność wobec widza, ale zaczynają upokarzać się wzajemnie. Zachłanni na nieznane "coś", co przecież podobno należy im się od życia, będą handlować z losem i sobą wzajemnie o największy profit. Jakobi skusi się na kobiece wdzięki przypadkowo poznanej Rut, która niebawem zostanie jego żoną. Rut, wykorzystując sytuację, postanawia uwieść nie tylko kandydata na męża, ale i w roli rezerwowego kochanka jego przyjaciela. Dawid wprost opakowuje się czerwoną wstążką i wręcza siebie oraz swoje nieszczęśliwe życie w ślubnym prezencie niemłodej parze. Komiczny tercet zaczyna śpiewać coraz smutniejsze piosenki, a weselny nastrój zmierza ku grobowej atmosferze.

Kameralną sztuką Teatr Śląski inauguruje sezon, zaczynając od prapremiery, od szansy dla młodej reżyserki, od otwartości na gościnne występy. To dobra wróżba. Spektakl "Jakobi i Leidental" trzeba oglądać z szacunkiem dla aktorów. Do pierwszoplanowej roli wraca z klasą Artur Święs, dotkliwie gorzkniejąc z każdą kolejną sceną. Partneruje mu świetny Andrzej Warcaba, balansujący perfekcyjnie na granicy komizmu i tragizmu. Mistrzynią wieczoru jest jednak Grażyna Bułka (występ gościnny). Aktorka dojrzewała do tej kameralnej roli i temperamentem bohaterki z kultowego "Cholonka" i smutkiem Jane z "Utarczek", wreszcie podłością Mag z "Królowej Piękności z Leenane". W sierpniu Bułka świętowała jubileusz 30-lecia na scenie, w tym sezonie, na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego, narodziła się na nowo. To ona opakowuje swoje ciało w czerwoną wstążkę i oddaje się roli. Ona poniżając Rut, daruje wam teatr.

Najbliższe spektakle 29 i 30 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji