Artykuły

Słowackie, Norwidy i Krasińskie zrewidowane

Byłem na najświeższym Festiwalu Starego Teatru. Rzecz nosiła tytuł "re_wizje romantyzm"... Czy dobrze przepisałem? Jeśli źle, to proszę o wybaczenie. Byłem, widziałem i wiem już, że dalej będzie, bo musi, tak, jak w Starym było przez te kilka wieczorów. Młodość! Świeżość! Odkrywczość! - pisze Paweł Głowacki.

Jeśli na łamach aż "Tygodnika Powszechnego" mądrzy ludzie - co zbytek podkreślać, bo na łamach "Tygodnika Powszechnego" ludzie inni niż mądrzy głosu raczej nie zabierają - jeśli zatem w aż takim miejscu, aż tacy nauczają, że innej drogi nie ma i nie będzie, to widać, że nie będzie. Nie będzie - i już! Ściślej mówiąc, wedle Mikołaja Grabowskiego - dyrektora artystycznego i naczelnego Narodowego Starego Teatru, oraz wedle dyrektora literackiego Niziołka Grzegorza, czyli, jak chce krytyk Łukasz Drewniak, drugiego Jana Błońskiego, w teatrze polskim w ogóle, zaś w Starym w szczególe, musi być jak w legendarnym wierszu o polskiej dziarskości pozytywistycznej.

Daremne żale... Próżny trud... Bezsilne złorzeczenia... Boże mój, któż z nas nie pamięta tej wstrząsającej wyliczanki?! Nie ma takiego! I nie ma nikogo, kto by nie wiedział, że tuż za wstrząsającą wyliczanką, ledwie dwie, trzy szlachetne łez dalej uroczy Adam Asnyk notuje łzy dla nas i dla współczesnego teatru nadwiślańskiego - jak się okazuje - kluczowe, ocalające i w świetlaną przyszłość wiodące. "Trzeba z żywymi naprzód iść,/ Po życie sięgać nowe,/ A nie w uwiędłych laurów liść/ Z uporem stroić głowę". Tak jest, starcy i staruszki Melpomeny! Nie inaczej, moje wy konserwatywne "łosie" teatralne: albo Asnyk, albo mogiła!

Byłem na najświeższym Festiwalu Starego Teatru. Rzecz nosiła tytuł "re_wizje romantyzm"... Czy dobrze przepisałem? Jeśli źle, to proszę o wybaczenie. Byłem, widziałem i wiem już, że dalej będzie, bo musi, tak, jak w Starym było przez te kilka wieczorów. Młodość! Świeżość! Odkrywczość! Bogna Podbielska wyreżyserowała "Horsztyńskiego" Juliusza Słowackiego, Krzysztof Jaworski wyreżyserował "Miłość czystą u kąpieli morskich" Cypriana Kamila Norwida, Michał Borczuch wyreżyserował "Wielkiego człowieka do małych interesów" Aleksandra Fredry, Michał Zadara wyreżyserował "Księdza Marka" Juliusza Słowackiego, Paweł Passini zaś - "Nie-Boską komedię" Zygmunta Krasińskiego. Pytanie zasadnicze brzmi: dlaczego oni, a nie, dajmy na to, ja? Ano dlatego, że ja jestem stary, oni zaś są - młodzi! I to jest odpowiedź miażdżąca.

Młodość, młodość, raz jeszcze młodość. Krzepkość, nowoczesność, uśmiechnięta, rumiana buntowniczość, świeżość ciał i mózgów, tryskające energie. Będziecie reżyserować romantyków, po swojemu zrewidujecie te wszystkie Słowackie, Norwidy i Krasińskie, do wiwatu dacie, moje wy dziewczęta i chłopięta!... Ale my, panie dyrektorze, jeszcze kiepsko czytamy romantyków... To nie ma żadnego znaczenia, wystarczy, żeście młodzi!... Ale my też jeszcze kiepsko reżyserujemy... A kogóż to dzisiaj obchodzi? Grunt, żeście młodzi!... My, niestety, póki co mało też mamy do powiedzenia... Na pewno dużo macie do powiedzenia, boście młodzi, a żyjemy w epoce młodości, która bardzo może! Tak, dziewczęta i chłopięta, trzeba nam z wami naprzód iść, po życie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów Swinarskiego i Jarockiego liść z uporem stroić głowę!

No i poszli! I dali do wiwatu! I zrewidowali nasze starcze pojęcie o Norwidzie, Słowackim, Krasińskim i Fredrze. I tak już w polskim teatrze pozostanie. Amen. Ruszyła młodość i młodość kroczyć teraz będzie dziarsko. Odwieczny podział na udane bądź nieudane dzieło sztuki, zastąpiony został podziałem na sztukę młodych - z automatu dobra ona jest, oraz na sztukę stetryczałych - ta jest z automatu fiaskiem. Cała piątka dała do wiwatu prawie tak intensywnie, jak do wiwatu dał profesor Michał Paweł Markowski. Jego odczyt o histerycznym stosunku Krasińskiego do Delfiny Potockiej wręcz ociekał nowoczesnością. Choćby taki oto trop freudowski - Delfina jako falliczna kompensacja, absolutnie niezbędna, a wsparta na takim a nie innym stosunku Krasińskiego do ojca.

Uff! Czyż to nie cud romantycznej rewizji młodej i celnej! Wprawdzie nie wiem, czy możliwość, że Delfina jawiła się młodemu Krasińskiemu na obraz i podobieństwo "fujarki" starego Krasińskiego, usprawiedliwia fakt, że w 2005, w Starym, o 19.15 Dorota Segda kompletnie w gwizdek fikała nóziami i bosko bredziła na kanwie krystalicznych fraz "Nie-Boskiej komedii", nie wiem tego, ale też brak wiedzy nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie ma - młodość!

I tak też było w każdym z wymienionych arcydzieł scenicznych. Ot, pięć zawadiackości tych, którzy dzieckiem, w kolebce łeb Hydrze urwali, a teraz duszą Centaury. Młodość, co pięć razy nad poziomy wzleciała. W "Horsztyńskim" jedynym jasnym punktem była aluminiowa kratka wentylacyjna w bordowej ścianie. I co z tego? Nie podoba ci się, stary pryku, lśniąca krateczka? Wedle Zadary Słowacki "Księdza Marka" napisał po to tylko, by przypieprzyć Młodzieży Wszechpolskiej. Stokrotne dzięki, panie Zadara, za to młodzieńcze odkrycie. Pod jakimś grającym studentem stół się załamuje, po czym Edward Linde-Lubaszenko rzuca się na... styropiany. Czy muszę tłumaczyć, do jak pilnych spraw odsyła nas styropian w Słowackim?

A ich - aktorów - sceniczne mówienie romantycznych słów, co było jak żucie jakiegoś ciała dokumentnie obcego, jakiejś kaszy zimnej albo psiego ścierwa - co z tym począć dziś, parę dni po festiwalu? Nic. Trzeba to przyjąć, jak wszystko pozostałe, bo od jutra taka będzie norma. Innej drogi nie ma: kratka, zgruchotany stół, kasza, psie ścierwo, styropian. Dlatego raz jeszcze - amen.

Na zdjęciu: Cyprian Kamil Norwid (1821-1883).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji