Artykuły

Heretycy, Heterycy, Hedoniści, Celebryci

"Heretycy, Heterycy, Hedoniści, Celebryci" w choreogr. Bożeny Eltermann w Teatrze Cynada w Gdańsku. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Jedną z cech stworzonej przez Bożeny Eltermann scenicznej rzeczywistości - bazującej na naszym życiu i zachowaniach - jest powtarzalność. "Heretycy, Heterycy, Hedoniści, Celebryci" są z założenia rodzajem zwierciadła, w którym odbija się nasza codzienność.

Zwykłych ludzi i zwykłe sytuacje wzięła na warsztat swojego najnowszego spektaklu Bożena Eltermann, założycielka Teatru Cynada. Po blisko trzyletniej nieobecności na trójmiejskich scenach wróciła z niesłabnącą energią twórczą i zasilonym nowymi osobami zespołem. Na scenie, obok Eltermann, zobaczyliśmy utalentowanych tancerzy i aktorów: Marka Kakareko (współtworzy Teatr Cynada od 2001 roku), Adriannę Kubik, młodą absolwentkę szkoły baletowej i (gościnnie) Annę Steller oraz znakomitych muzyków: Gabę Kulkę i Ola Walickiego. Natomiast przed i po spektaklu można było podziwiać zdjęcia odpowiedzialnej za kreację wizualną teatru Małgorzaty Ziębińskiej.

W spektaklu "Heretycy, Heterycy, Hedoniści, Celebryci" nie ma zbyt wiele tańca - bo też i Cynada nie mieni się teatrem tańca, lecz ruchu - w myśl idei, że bycie w ruchu jest główną cechą otaczającej nas rzeczywistości. Świat spektaklu jest silnie zmetaforyzowany, odrealniony - a jednocześnie wszystko wydarza się w rzeczywistym czasie, wiele jest tam miejsca - oprócz elementów starannie wyreżyserowanych - na naturalność, dobrze pojętą przypadkowość, "normalność" - nawet nudę. Jedną z głównych cech stworzonej przez Eltermann rzeczywistości - bazującej na naszym codziennym życiu i zachowaniach - jest powtarzalność. "Heretycy..." są z założenia rodzajem zwierciadła, w którym, w steatralizowany sposób, odbija się nasza codzienność.

Jest tu kobieta, wyraźnie dominująca nad resztą "towarzystwa" (Eltermann). Ubrana w elegancką suknię, stojąc na środku sceny, wypowiada jedno krótkie zdanie: Dziś są moje urodziny. Skojarzenie z tytułem jednego ze spektakli Tadeusza Kantora, choć na wyrost, jest tu jednym z tropów interpretacyjnych. Wszystko, co później się wydarza, podporządkowane jest temu jednemu stwierdzeniu. Artystka wydaje się mówić: To mój świat. Takim go widzę. Wszyscy ludzie, których widzicie, przyszli tu dla mnie. Również wy, widzowie. Mogę patrzeć na wszystko, co robicie i mam do tego dystans.

Eltermann - reżyser i choreograf tego spektaklu - bawi się swoim wykreowanym światem. Raz niemo go obserwuje, innym razem energicznie wchodzi w akcję, jest mocna i zabawna jednocześnie. Nie sposób oderwać od niej wzroku, gdy porusza się po scenie. Jej ruchy są płynne, zdecydowane, miękkie. Udanie partnerują jej Marek Kakareko, bardzo dobry aktorsko, ze świetnymi warunkami scenicznymi. Może w ruchu jest trochę zbyt sztywny, ale jednocześnie bardzo silny i sprawny. Pod maską opanowania, stabilności i spokoju nosi w sobie gejzery energii, szaleństwo. To właśnie scena, gdy nagle, niespodziewanie skacze na żyrandol, a później z spada z niego, turlając się przez cała scenę, należy do najmocniejszych i najbardziej atrakcyjnych w spektaklu. Znakomicie wypadła też Anna Steller, która nie tylko swoim tańcem, ale też charyzmą stworzyła jedna z najciekawszych postaci w "Heretykach...". Być może Adriannie Kubik brakuje jeszcze scenicznego obycia, ale jej nadrabia to talentem, wypracowanym ruchem i giętkim ciałem. Klimat spektaklu nie byłby ten sam bez współtworzących go muzyków - zaśpiewana na żywo przez Gabę Kulkę piosenka i muzyka Ola Walickiego nadały całości ramy dobrze przemyślanego dzieła, w którym nawet elementy pozornie przypadkowe mają duże znaczenie.

Wnętrze, zbudowane pomiędzy filarami ogromnej Hali 90 B na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej jest białe, eleganckie i zimne. Jak na wyrafinowanej imprezie dla tak zwanych "wyższych sfer". Białe skórzane meble, wielki "kryształowy" żyrandol. Czas jest tam jednak rzeczywisty, rzeczy wydarzają się niespiesznie. Poszczególni bohaterowie przeżywają tam swoje dramaty codzienności. W tym spektaklu właściwie nie ma punktu kulminacyjnego. Wszystko nieustannie się powtarza, co odbiera zdarzeniom ich pierwotne znaczenie, ważność, dramatyczność. Jakby Eltermann chciała nam powiedzieć, że to, co się nam wydarza, jest wspólne wszystkim ludziom i że sami ciągle i we wszystkim się powtarzamy, choć oczekujemy silnych wrażeń, emocji, fajerwerków. Gonimy, przyspieszamy. Czy za pomocą ruchu można pokazać "normalność"? Eltermann się to udało. Ktoś kogoś podnosi, ktoś kogoś odpycha. Ktoś inny zrywa się do lotu i upada, przezywa pasję, potem zwątpienie. I tak bez przerwy, niemal do znudzenia. A my, w bezpiecznej odległości, możemy oglądać ten wieczny kolaż i patchwork - jakby z lotu ptaka. My - heretycy, heterycy, hedoniści, celebryci.

Teatr Cynada "Heretycy, Heterycy, Hedoniści, Celebryci" premiera odbyła się 25 listopada w Hali 90B

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji