"Polita" - to jest przełom, czapki z głów
- Pierwszy film w tej technice obejrzałam całkiem niedawno. Był to film o niemieckiej tancerce Pinie. Nie czuję się zbyt komfortowo w okularach, oczy mi się męczą, ale to zupełnie nowa jakość i idźmy w tę stronę! Gdyby nie 3D, nie udałoby się nam zobaczyć archiwalnych scen z życia Poli Negri na wyciągnięcie ręki, nie byłoby tego rozmachu - po premierze musicalu "Polita" w hali Łuczniczki w Bydgoszczy mówi Iwona Pavlović, jurorka "Tańca z gwiazdami".
W niedzielę w bydgoskiej hali "Łuczniczka" odbyła się światowa prapremiera musicalu "Polita". Hala wypełniła się po brzegi. Na wydarzenie przybyło też wiele VIP-ów.
"Polita" to pierwszy musical zrobiony w technice trójwymiarowej, a to oznacza, że widzowie musieli założyć specjalne okulary, aby móc go oglądać. Na scenę rzucony został przestrzenny obraz Berlina z lat 30. Widownia stanęła także pod budynkiem nowojorskiej giełdy i spotkała się z Charlie Chaplinem i Rudolfem Valentino. Można było też poczuć się jak bohater bajecznego snu i przybliżyć się do gwiazd.
O kilka słów na temat spektaklu, którego twórcami są Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa, a główną gwiazdą Natasza Urbańska, poprosiliśmy Iwonę Pavlović, jurorkę "Tańca z gwiazdami".
Podoba się Pani "Polita"?
- Jestem pod jej dużym wrażeniem, bo zobaczyliśmy spektakl na światowym poziomie. Troszeczkę ubolewam nad miejscem wyboru premiery. Nie mam żadnych zastrzeżeń do hali "Łuczniczka", jest piękna i odpowiednia na takie duże wydarzenia, ale... wolałabym oglądać "Politę" w bardziej teatralnych warunkach. Teatr to jednak jest magia i tu troszeczkę mi jej brakuje. Myślę, że jeszcze raz wybiorę się na "Politę" gdzieś w Polsce...
Czy to dobrze, że technika 3D wchodzi do teatru?
- Pierwszy film w tej technice obejrzałam całkiem niedawno. Był to film o niemieckiej tancerce Pinie. Nie czuję się zbyt komfortowo w okularach, oczy mi się męczą, ale to zupełnie nowa jakość i idźmy w tę stronę! Gdyby nie 3D, nie udałoby się nam zobaczyć archiwalnych scen z życia Poli Negri na wyciągnięcie ręki, nie byłoby tego rozmachu.
Niektórzy wieszczą, że wkrótce aktorzy nie będą potrzebni, że wystarczy projekcja. Zgadza się z tym Pani?
- Bliski kontakt z prawdziwym aktorem jest bezcenny i zawsze będziemy go pragnęli. Gdy chodzę do teatru czy na kameralny koncert, staram się usiąść w pierwszym rzędzie, bo chcę być z aktorem sam na sam, nawiązać z nim więź. "Politę" i tak oglądałam z wielkimi emocjami. Znam tych tancerzy i drżałam, by wszystko dobrze im poszło. Jestem pod wrażeniem tych cyfrowych nowinek. Czapki z głów przed Januszem Józefowiczem, że miał odwagę podjąć się tego wielkiego wyzwania! To jest przełom!