Symfonia ruchu
Uczestniczenie, właśnie uczestniczenie, bo nie można po prostu oglądać spektaklu "Przyjeżdżam jutro" pantomimy Tomaszewskiego - branie udziału w tym widowisku jest uczuciowym i estetycznym wstrząsem! Trudno sobie wyobrazić piękniejszy hymn na cześć urody człowieka, jego losu, namiętności. Jesteśmy świadkami stopienia się w jedno antycznego kultu ciała z magią gestu, swoistą hinduskiej praojczyźnie Człowieka, bądź też afrykańskiej, jak chcą niektórzy antropolodzy. Najprostsza czynność, przedmiot nabierają treści rytualnych - jak obiedny stół staje się ołtarzem....
Dwoistość owa - konkretu i symbolu - znajduje odniesienia w przeciwstawnych, lecz nierozdzielnych połączeniach: dobro i zło, fizyczne istnienie i psychika, kobieta i mężczyzna, poezja i codzienność. Najpełniejszy wyraz zyskują te treści w greckich mitach, pomieszaniu świata bogów i ludzi. Lecz wielkim zwycięstwem realizatorów przedstawienia "Przyjeżdżam jutro" jest to, że potrafili także w jego twarzy, kostiumie współczesnego człowieka dostrzec tamte odwieczne sprawy, konflikty, archetypowe sytuacje.
W wymiarach napięć emocjonalnych i intelektualnych wrocławskiego przedstawienia fabuła przestaje być ważną. Jej streszczanie, z dużym dystansem - niemal ironicznym! - dokonane w programie, ma charakter wybiegu. Bo przecież nie interesuje nas w gruncie rzeczy informacja, że inspiracją były "Bachantki" Eurypidesa i "Theorema" Pasoliniego! Podobnie, rzecz okrutna, jak nazwiska poszczególnych wykonawców! Ich doskonałość techniczna, podporządkowana jednoczącej, wspaniałej wizji scenarzysty, reżysera i choreografa Henryka Tomaszewskiego - tworzy symfonię ruchu, z której nie wyłuskuje się poszczególnych instrumentów, fraz, pojedynczych nut, jeżeli się nie chce zniszczyć wartości dzieła!
Przeto ograniczmy się do krótkiej informacji, że scenografię projektował Władysław Wigura, oprawę muzyczną skomponował Zbigniew Karnecki. A oglądać można Wrocławski Teatr Pantomimy na scenie Opery Poznańskiej do 17 stycznia włącznie...