Artykuły

(Po)Kon-Tekstowe wspomnienia

Wszystkie trzy spektakle zachwycały formą i świetną animacją lalek - o Księciu i Córce Olbrzyma w reż. Nadezhdy Alexeevy z Nowogrodzkiego Teatr Mali, Żywotach świętych osiedlowych w reż. Agaty Kucińskiej z Teatru Ad Spectatores z Wrocławia oraz Cyrku sierot w reż. Southa Millera z Teatru Les Sages Fous z Kanady prezentowanych na V Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Współczesnych Dla Dzieci i Młodzieży "Kon-Teksty" w Poznaniu pisze Małgorzata Kowalska z Nowej Siły Krytycznej.

Piąta edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Współczesnych Dla Dzieci i Młodzieży "Kon-Teksty" w Poznaniu była istnym maratonem teatralnym. Każdego dnia proponowano widzom około pięciu spektakli - na zmianę prezentowanych w Teatrze Animacji, Teatrze Polskim i Ośrodku Teatralnym Maski. Nie sposób zapamiętać wszystkich, wszak zawsze jest tak, że jedne przedstawienia zapadają nam w pamięć na dłużej, a inne na krócej. W mojej pamięci szczególne miejsce zajmują trzy realizacje - wszystkie prezentowane w piątym dniu festiwalu.

Książę i Córka Olbrzyma

Dzień zaczął się przedstawieniem dla młodszych widzów, które i tych starszych rozbawiło do łez (a na pewno do bólu brzucha!). Nowogrodzki Teatr Mali przyjechał na "Kon-Teksty" z przedstawieniem pt. Książę i Córka Olbrzyma. Dzieci posadzono wprost na scenie, dorośli zapełniali rzędy na widowni. To przestrzenne rozwiązanie okazało się całkiem szczęśliwe, jednak lepiej sprawdziłaby się po prostu mała scena teatru. W każdym razie maluchy dostały miejsca zaszczytne, dzięki nim od razu wciągnięto je w historię, w magiczny świat stwarzany niemal "na gorąco" przez rosyjskich artystów. Fabułę, postaci i motywy wywiedziono z bajek szkockich. Spektakl grano w języku angielskim (z kapitalnymi i rozbrajającymi wstawkami z języka polskiego czy rosyjskiego), ale dla dzieci nie stanowiło to problemu, bo one pewne rzeczy lepiej czują, mają intuicję, wychwytują emocje i na nie odpowiadają.

Prosta bajka o księciu, który zakochał się nieszczęśliwie w córce olbrzyma, nie mogła skończyć się inaczej jak tylko połączeniem wybranków. Najbardziej zachwyca forma przedstawienia. Zwykły stół, przy nim trzech aktorów w szarych strojach. Z boku siada polska aktorka w kostiumie czarodziejki, jej rolą ma być tłumaczenie dzieciom wydarzeń na język polski. "Umbadabada" to hasło, którym kończy swoje wypowiedzi i daje pozostałej trójce aktorów znak do kontynuowania gry. Dzieci oczywiście owo hasło szybko podchwytują i powtarzają za czarodziejką.

Aktorzy opowiadają przygody księcia, poczynając od zapoznania się jego rodziców, umowy króla z olbrzymem, poprzez narodziny królewskiego syna, oddanie go w ręce olbrzymowi, miłości księcia do jego córki i walki o wspólne szczęście aż po bajkowy happy end. Artyści obrazują wydarzenia, wykorzystują przy tym lalki ze zwykłego białego i szarego papieru. W różnych sytuacjach używana jest także folia aluminiowa. Olbrzymem staje się jeden z aktorów, w swej ludzkiej postaci, zakładając perukę z niepokornych, szeleszczących włosów. Zamek powstaje poprzez namalowanie w ciemnościach, świecącym flamastrem, konturów na białej kartce papieru. Proste efekty i najzwyklejsze materiały w tym przedstawieniu stają się czymś wyjątkowym.

Poczucie humoru aktorów było ważnym elementem tego spektaklu. Rozbawiali widzów właściwie na każdym kroku, wprawiali w dobry nastrój piosenkami. No i oczywiście - zaskakiwali formą. Rosyjski teatr za pomocą przedmiotów codziennego użytku i ogólnie znanego bajkowego schematu stworzył niezwykłe przedstawienie, a przy tym pokazał widzom, jaki potencjał tkwi w kartce papieru czy kawałku folii.

Żywoty świętych osiedlowych

Wobec tego spektaklu oczekiwania były wysokie, wszak kilka nagród zdobytych na innych festiwalach wydaje się obietnicą szczególnego spotkania. I owszem, spotkanie z Agatą Kucińską z Teatru Ad Spectatores z Wrocławia należało do szczególnych. Aktorka (a w tym przypadku także reżyserka i scenografka) zaadaptowała na scenę znakomitą książkę Lidii Amejko, której głównym walorem jest oryginalny język, swego rodzaju maniera językowa, stylizacja na teksty hagiograficzne. Widzowie poznają mieszkańców osiedla powstałego z resztek betonu, niewykorzystanego podczas stwarzania świata przez Boga. Owi mieszkańcy czują swą odmienność i przypadkowość, ale czują też palącą potrzebę istnienia. A istnieć naprawdę można ich zdaniem tylko dzięki słowom, dlatego tworzą legendy o samych sobie. Tworzą żywoty osiedlowych świętych. Pragną być opowiedziani, ważni, zapamiętani.

Kucińska wybrała z książki Amejko kilku bohaterów i przedstawiała kolejne historie przy wykorzystaniu najróżniejszych form lalkowych. Egon, zgrzybiały staruszek, któremu już sił brak na popełnianie grzechów, bierze się za oczyszczanie z grzechów gwiazd telewizji. Na uznanie zasługuje pomysł lalkowej konstrukcji tej postaci. Aktorka tworzy z Egonem jedną całość - ubiera jego spodnie od pidżamy oraz oddaje mu jedną ręką. Poza tym jest ubrana na czarno, a drugą ręką podtrzymuje i animuje lalkę. Jest w tym tak dobra, że prawie niezauważalna, Egon dzięki niej żyje własnym życiem. Inna osiedlowa święta to Apollonia - młoda kobieta, która czuje misję niesienia pomocy innym i z tego powodu oddaje się mężczyznom. Tutaj aktorka także wykorzystuje własne ciało, a dokładnie część od pasa w górę. Nogi ma krótkie, z gąbki, a na twarzy maskę. W tej scenie dużą rolę odgrywa czerwone światło (jednoznacznie kojarzone z domem publicznym) oraz muzyka i głos Boga z offu, należący do Sambora Dudzińskiego, skrywającego się za widownią i uświetniającego spektakl muzyką na żywo.

Elementem scenograficznym, który skupia uwagę pomiędzy kolejnymi historiami, jest zwykły osiedlowy blok, wyglądający na stworzony z dużego kartonu. Jak w każdym bloku znajduje się tu mnóstwo okien, a w każdym oknie historia. Ktoś jedzie windą, w innym mieszkaniu świszcze czajnik. Na jego dachu spotykają się mieszkańcy. Są to malutkie laleczki (konstrukcje jak z teatrzyku dla dzieci), którymi Agata Kucińska operuje tak precyzyjnie i pewnie (zmieniając przy tym głos dla każdego bohatera), że zachwycają i przykuwają uwagę widzów jak zaczarowane.

Żywoty świętych osiedlowych to przedstawienie bardzo przemyślane, niezwykle oryginalne, zaskakujące i wartościowe. Pod względem fabuły intrygujące, zmuszające do refleksji, a pod względem wykonania - bez zarzutu. Wady? Właściwie jedna: zbyt krótko.

Cyrk sierot

Kanadyjski Teatr Les Sages Fous przywiózł do Poznania spektakl już w Polsce doceniony - na tegorocznym festiwalu "Spotkania" w toruńskim Baju Pomorskim otrzymał pierwszą nagrodę za najlepsze przedstawienie dla dorosłych. W Poznaniu miałam szansę oglądać "Cyrk sierot" po raz drugi i dochodzę do wniosku, że tym razem nie udało się artystom wytworzyć odpowiedniej atmosfery, widownia była zbyt duża, a widzowie nie w pełni skupieni. Ten kontakt między aktorami a publicznością w Toruniu był prawie że namacalny, w Poznaniu dość rozproszony i chłodny. Zresztą sami aktorzy przyznali się później (nieoficjalnie) do podobnych odczuć.

Nie zmienia to jednak faktu, że Cyrk sierot jest bardzo dobrym spektaklem. Aktorzy wcielają się w dwójkę złomiarzy, którzy zakładają własny cyrk. Gwiazdami w tym cyrku są choćby syrena bez ogona czy człowiek-ptak. Na scenografię składają się głównie fragmenty blach czy kubły na śmieci. Barwy są ciemne, ponure, światło przygaszone, muzyka trochę niepokojąca, powtarzają się co jakiś czas odgłosy kapania wody. Aktorzy przypominają złodziei w swoich ciemnych strojach, czarnych czapkach na głowach i z nieodłącznymi latarkami. Cały czas się rozglądają, są podejrzliwi, nasłuchują. To wszystko współtworzy atmosferę tajemnicy.

W tym przedstawieniu również zachwycają lalki. W większości są one bardzo małe, ale niezwykle urocze, jak choćby robaczek-akrobata, pięknie animowany przez aktorów za pomocą cieniutkich, prawie niewidocznych drucików. Wrażenie robi też akwarium dla syreny powstałe z kawałka materiału i podniesionej pokrywy blaszanego kubła. Cyrkowe osobowości wykonują swoje popisowe numery, za które następnie pięknie dziękują i dostają prawdziwe brawa. Poza cyrkowymi występami znajdzie się tu także historia niełatwej miłości syreny i człowieka-ptaka, którzy muszą pokonać wiele przeciwności losu, aby być razem.

***

Wszystkie trzy (przypomniane zaledwie w skrawkach) spektakle zachwycały formą i świetną animacją lalek. Pozazdrościć należy tym, którzy oglądali je z pierwszych rzędów...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji