Artykuły

Czym warto straszyć dzieci

"Opowieści zimowe" w reż. Igi Gańczarczyk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Autorzy nowych spektakli dla dzieci posługują się listą "grzechów głównych", która znacznie różni się od wersji katechetycznej. Dowód? "Opowieści zimowe" według Andersena w Teatrze Polskim w Bydgoszczy

Resztki pięknego, czarno-białego świata przetrwały w programach niektórych partii politycznych. Ale w wielu produkcjach teatralnych dla dzieci dawno już nie ma po nich śladu. Nowe pokolenie młodych widzów i czytelników częściej słyszy "to skomplikowane" niż "to jest ładne i dobre, a to brzydkie i złe".

Potwory w książkach i spektaklach dla maluchów nie są godne potępienia. Czarownice mają skomplikowane motywacje psychologiczne. Krzywdzą, bo same zostały skrzywdzone. Straszą, bo same się boją. Z kolei klasyczni bohaterowie bez skazy przestali być irytująco perfekcyjni. Kto upiera się przy własnej doskonałości, ten zwykle okazuje się zablokowanym nieszczęśnikiem z ukrytym narcyzmem.

Literatura coraz poważniej traktuje podszepty pedagogów i psychologów. Przyjmuje ich założenie, że ludzie wychowywani "na strachu" nie należą do szczęśliwych ani moralnych. Stara się nie mnożyć w maluchach lęków. Nie piętnuje już niezdrowej ciekawości, nie propaguje strategii życiowej "bądź grzeczny, siedź cicho, nie wychylaj się, bo stanie się coś złego". Ale nawet sztuka oświecona i odpowiedzialna ma swoich bohaterów negatywnych.

Autorzy nowoczesnych spektakli dla dzieci posługują się własną listą "grzechów głównych". I znacznie różni się ona od wersji katechetycznej. Zamiast chciwości, nieczystości czy lenistwa można na niej znaleźć pesymizm, obrażalstwo, tchórzostwo.

"Opowieści zimowe" wg Hansa Christiana Andersena w reżyserii Igi Gańczarczyk uczą, jak odróżniać rzeczy ważne od błahych iluzji. Reżyserka, która współpracowała jako dramaturg m.in. z Krystianem Lupą ("Factory 2" ze Starego Teatru w Krakowie), wykorzystała trzy przeplatające się historie o Choince, Królowej Śniegu i Śniegowym Bałwanie. W przedstawieniu nie ma niechęci do konkretnych bohaterów. Złośliwy Troll (Mateusz Łasowski), który skonstruował lustro odbijające najgorsze aspekty rzeczywistości, obrywa wprawdzie śniegowymi kulkami od pozostałych aktorów, zaraz jednak staje się inną postacią - Bałwankiem, niepoprawnym entuzjastą zdolnym do bezkrytycznego zachwytu. Okrutna Królowa Śniegu nie pojawia się na scenie w ogóle. W jej imieniu przemawiają kolejni bohaterowie. Chowają się w kloszu z olbrzymich płatków, na które rzutowane są obrazy ich zamarłych w zachwycie twarzy. Bo Królowa Śniegu to nie osoba, ale ulotna złuda, do której się na ślepo dąży - motywuje, ale też odbiera właściwy osąd sytuacji. Niczego nie można od niej dostać, nie sposób jej zdobyć ani przebłagać. Dlatego Kaj (Grzegorz Twaróg), któremu okruch zwierciadła wpadł do oka, tylko w niej nie widzi niczego rozczarowującego.

Przed ciągłym oczekiwaniem na "coś ekstra" przestrzega też historia Choinki (Anita Sokołowska). W scenie rozpoczynającej spektakl małe drzewko odgrywa niepokojącą pantomimę: gesty kojarzone z dziecięcymi zabawami wykonuje z niewolniczą precyzją, jakby za błędne okazanie radości groziła kara. Choinka nie umie cieszyć się dzieciństwem w lesie. Marudzi, zazdrości wszystkim dookoła, podejrzewa, że coś ją niesprawiedliwie omija. Gdy skończy się jej rola świątecznej dekoracji, spłonie w kominku pocięta na kawałeczki. Spektakl nie zawsze jest dla dzieci czytelny fabularnie. Chwilami rozjeżdża się w zbyt długich przerywnikach muzycznych. Ale fantastycznie uczy zachwytu, odwagi i zaufania. Artyści cały czas zarażają się wzajemnie pasją opowiadania. Działają razem, z wdzięcznością i zaangażowaniem śledzą poczynania kolegów na scenie. Od patrzenia na podniebną, śniegową machinę (skonstruowaną przez LATALA design) można popaść w czystą, dziecięcą szajbę. Podwieszone na ruchomym stelażu olbrzymie płatki zostały spięte w pąki. Aktorzy jednym pociągnięciem linki mogą je rozchylać lub zamykać. Całość faluje, zmienia się, żyje jak dziwna, ceramiczna roślina z przyszłości. Zaskakująca prosta konstrukcja, baśniowy efekt.

Teatr przygotowuje dzieci do życia, w którym nie będą słyszeć zbyt wielu zakazów. Owszem, dostaną instrukcje obsługi i regulaminy, ale nikt im nie powie "nie rób tego, bo to przyniesie złe skutki tobie i innym". Będą za to ciągle zachęcane, by "pozwolić sobie na więcej". Twórcy zaczynają więc przestrzegać maluchy przed sytuacją beznadziejnego błądzenia po świecie nieuregulowanego jarmarku. A zamiast "czarnym ludem" czy smokami straszą marnowaniem życia na rzeczy nieistotne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji