Artykuły

"Persowie" z Bielska

Teatr Polski z Bielska-Białej po raz pierwszy występuje w Spotkaniach Warszawskich. Pod dyrekcją Józefa Pary zdobył sobie w ostatnich latach dobrą sławę. Solidnie - przy skromnych możliwościach - spełnia swe funkcje w tym powiatowym mieście. W nagrodę za to wyróżniono go zaproszeniem do Warszawy. I to z dwoma przedstawieniami - z antyku i z współczesności.

Teatr bielski porwał się nie na byle co. "Persowie" Aischylosa są tragedią równie wspaniałą, co trudną dziś do wystawienia. Tragedią chyba unikalną w całej literaturze światowej. Oto Aischylos w osiem lat po zwycięskiej wojnie z potężnym najeźdźcą głosił chwałę swej ojczyzny przez pokazanie straszliwej klęski ale i tragedii wrogów. Obarczył winą pychę ludzką, która prowadzi do upadku państw. Wplątał w to bogów, których wola została pogwałcona. A równocześnie obdarzył głębokim współczuciem i zrozumieniem lud pokonanych. Perspektywy myślowe i moralne tej tragedii, powstałej dwa i pół tysiąca lat temu, są zdumiewająco rozległe.

Reżyser (i twórca "wizji scenograficznej") Józef Para nie bawił się w nowatorstwo. Dał przedstawienie raczej tradycyjne, ale takie, którego staranność zasługuje na szacunek. Przede wszystkim aktorzy mówią wyraźnie tak, że się ich rozumie, i to również w rozlicznych recytacjach chóralnych (gorsze są kobiety). Wprawdzie jest to - zdawałoby się - podstawowy i oczywisty obowiązek aktorski, ale troska o słowo jest dziś u nas w teatrze w takim zaniedbaniu, że pozytywne przykłady należy szczególnie pochwalić. Chór wyraziście oddaje rytm wiersza przekładu Stefana Srebrnego (co czasem prowadzi do pewnej monotonności). Łączą się z tym rytm gestów i ruchów, podkreślony muzyką Zenona Kowalewskiego, i stopniowe narastanie napięcia tragedii. Chór też otrzymał najmocniejsze brawa po przedstawieniu. Józef Para pięknie modulował głosem - bez mimiki i gestu - tyradę Ducha Dariusza. Jerzy Bielecki interesująco wypowiedział opowieść o bitwie pod Salaminą (ma ona wartość dokumentalną, bo Aischylos w tej bitwie brał udział). Pewne niedomogi głosowe dało się zauważyć u Małgorzaty Kozłowskiej (Królowa Matka), która starała się je rekompensować nadmierną mimiką i gestem. To samo można powiedzieć o Andrzeju Kałuży (Kserkses). Nie były to jednak wady w takim stopniu, żeby zdołały zepsuć to wartościowe przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji