Artykuły

"Dzień świra" w Teatrze Wielkim - ostatnie przygotowania

Nareszcie - chciałoby się powiedzieć. Na deskach opery zobaczymy dzieło tak współczesne, że jego ostatnie nuty powstały zaledwie kilka tygodni temu, a fabuła oparta jest na scenariuszu 10-letniego, ale już kultowego filmu Marka Koterskiego "Dzień Świra". Wokół przygotowań krążą legendy. Ponoć artyści oddawali role... - pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Michał Znaniecki, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, jest przekonany, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

- Słyszałem, jak panie sprzątaczki chodzą po korytarzach i nucą sobie melodie z opery Tabęckiego - opowiada z uśmiechem. - Od początku wiedzieliśmy, że będą duże problemy z wulgaryzmami, bo dotąd w operze takich słów się nie używało (opera adresowana jest do widzów powyżej 15. roku życia - dop. SD). Natomiast nasz Adaś, podobnie jak w filmie, będzie przeklinał, ale śpiewająco.

- Im bardziej zagęszcza się język inwektyw, tym muzyka staje się piękniejsza. Kompozytor postawił wyraźnie na kontrast i w tym zamyśle jest metoda na co bardziej wrażliwe i wyrafinowane ucho - dodaje Radosław Labakhua, kierownik muzyczny przedstawienia.

Realizatorzy nie kryją, że mają świadomość, iż będą porównywani do filmu, ale deklarują, że idą w zupełnie inną stronę.

- Film widziałem bardzo dawno - mówi reżyser Igor Gorzkowski. - Byłem wstrząśnięty i obolały, ale zanim podjąłem się reżyserii opery, przeczytałem libretto. Urzekł mnie trzeci akt, który jest kluczem do naszego przedstawienia. Musieliśmy go jednak mocno okroić. W naszej interpretacji odchodzimy od realizmu na rzecz metafory. "Dzień Świra" widzę raczej w perspektywie uniwersalnej niźli polskiej. Pomaga w tym zabieg rozszczepienia Adasia Miauczyńskiego na siedem postaci. Każda z nich to siedem "ja" Adasia. Każdy głos to konkretny człowiek ze swoją fizycznością, energią, w różnym wieku... Każdy z tych "ja" odpowiada za inną relację z drugim człowiekiem lub reprezentuje inną strukturę psychologiczną. Dzięki temu zabiegowi Adaś Miauczyński stał się swego rodzaju everymanem.

Pomysł rozbicia jednej postaci na siedem, którym towarzyszy jeszcze głos wewnętrzny (w tej roli zespół AudioFeels), to duże wyzwanie również dla Iwony Pasińskiej (ruch sceniczny) i Tomasza Jacykowa (scenografia i kostiumy), którzy zachowując osobność i odrębność każdego JA, musieli znaleźć wspólny mianownik i w ruchu, i kostiumie, który w jakiś sposób by ich łączył. Oboje deklarują, że się to udało.

- Nie było łatwo, ponieważ każda z tych postaci opowiada coś innego - zauważa Iwona Pasińska.

- Na szczęście dostałem dużo swobody i mogłem poszaleć - dodaje Tomasz Jacyków. - Kostiumy są jak najbardziej współczesne, ale nie dosłowne, raczej metaforyczne - mówi Tomasz Jacyków.

Michał Znaniecki zaryzykował. Na inaugurację "Roku mężczyzn" w operze zamówił dzieło oparte na filmie, który zawładnął zbiorową wyobraźnią Polaków, a powiedzonka Adasia Miauczyńskiego weszły do języka potocznego. Dyrektorowi opery marzy się, by utwór skomponowany przez Hadriana Filipa Tabęckiego powtórzył sukces filmu. Na ile przyciągnie nowego widza, a na ile odstraszy tego tradycyjnego? Musimy poczekać do premiery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji