Artykuły

O strasznym dzieciństwie

- Każdy człowiek na jakimś etapie swojego życia czuje się inny, odrzucony i może to patetycznie zabrzmi: niekochany. Najczęściej jest to związane z okresem dojrzewania i poszukiwaniem swojego miejsca w społeczeństwie. To ma odniesienie do nas wszystkich - mówi aktor i reżyser PAWEŁ PALCAT, przed premierą "Innego chłopca" w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy.

Wkrótce premiera nowej produkcji Teatru Modrzejewskiej - "Inny chłopiec" według powieści Willy'ego Russella. Tego samego, który będąc fryzjerem, uważnie słuchał kobiet, a potem napisał błyskotliwą "Shirley Valentine". Sobotnie (28 stycznia) wydarzenie na legnickiej scenie anonsuje w rozmowie z reżyserem Pawłem Palcatem [na zdjęciu] Michał Rocznik.

W projekcie uczestniczy cały zespół pod kierunkiem Pawła Palcata, który ostatnio stworzył "Zrozumieć H." Adaptacji dokonał Krzysztof Kopka, autor "Orkiestry".

W historii teatru Jacka Głomba to istotny moment. Projekt ten stanowi Nowe Otwarcie, a jego mottem ma być "teatr opowieści". Podobnie jak dawniej, opowiadanie będzie dotyczyło człowieka, ale niekoniecznie związanego z naszym regionem i uwikłanego w historię. Jego istotą będzie dawanie nadziei. Twórcy obiecują teatr o wysokich walorach artystycznych. O to, czy taki będzie nowy spektakl, zapytaliśmy Pawła Palcata.

Michał Rocznik: Dlaczego wybrałeś "Innego chłopca"?

Paweł Palcat: - Książkę przeczytałem kilka lat temu i została mi w głowie. Należy do tych pozycji, które trzeba poznać w odpowiednim wieku (tutaj 16-19 lat) i wtedy może się stać książką życia. Ponadto każdy człowiek na jakimś etapie swojego życia czuje się inny, odrzucony i może to patetycznie zabrzmi: niekochany. Najczęściej jest to związane z okresem dojrzewania i poszukiwaniem swojego miejsca w społeczeństwie. To ma odniesienie do nas wszystkich.

W jakim stopniu adaptacja odzwierciedla książkę?

- Mają one punkty zbieżne, ale momentami mocno od niej odchodzimy. Zdarzają się zmiany (pogrzeb babci). Musieliśmy dokonać skrótów. Skupiliśmy się więc na postaci głównego bohatera i jego relacjach z otoczeniem.

Czy możesz powiedzieć, o czym jest ta sztuka, nie zdradzając szczegółów?

- Główny bohater, będąc u progu nowego etapu życia i dorosłości, dokonuje retrospekcji, oczyszczenia. Mierzy się z dawnym oskarżeniem o pewne występki. W efekcie zaczęto go postrzegać jako zepsute do szpiku kości dziecko. A kolejne wydarzenia utrwaliły ten obraz. Próbuje zrozumieć, co się stało z miłym chłopcem, którym był do tej pory i jak ma się pozbyć "innego chłopca", którym się stał.

Jaki charakter ma ta opowieść?

- Jest trochę psychologiczna, trochę obyczajowa. Ale czy jest to przypowieść? Może nie do końca, choć sposób, w jaki my to robimy, tworzy pewną przypowieść dla dorosłych. Symboliczne jest obsadzenie Bogdana Grzeszczaka w roli głównej, przez co każdy będzie mógł się z nim identyfikować, wrócić do momentu, w którym czuł się podobnie.

Mamy więc do czynienia z psychologią w samej treści - do tej pory raczej wynikała ona z kreowania postaci przez aktorów.

- Tak, ale to nie ta klasyczna psychologia rodem ze Stanisławskiego czy Czechowa. Jest to psychologia w zabiegach. Postaci są z góry określone, ale aktorzy świetnie je rozwijają, i starają się to robić tak, by postaci nie były jednoznaczne. Poza tym cała retrospekcja to budowanie psychologicznego portretu głównego bohatera. On przeżywa oczyszczenie przez wyznania czynione w listach do Morisseya, który staje się swoistym psychoterapeutą, alter ego czy ojcem, którego Raymond nie ma.

Wspomniałeś o listach, które są ważnym wątkiem w powieści. Raymond pisze je do swego idola Morisseya - kultowego wokalisty w latach 80. z zespołu The Smiths. Czy muzyka odgrywa tu jakąś rolę?

- Tak. Pojawia się Morissey (Rafał Cieluch) i śpiewa trzy kawałki po polsku (w przekładzie Zuzy Motorniuk i aranżacji Andrzeja Janigi). Reszta utworów to instrumentalne The Smiths, mające stworzyć odpowiednią atmosferę i wzmocnić przekaz sceniczny.

Co chciałeś przekazać, wyrazić tym spektaklem?

- Dla mnie najważniejszym morałem jest, być może zabrzmi to banalnie, nie oceniać książki po okładce. Chodzi o to, aby wysłuchać drugiej strony, zanim wydamy wyrok. Druga ważna sprawa to miłość w obrębie rodziny. Taka, która oczyszcza, daje nadzieję - tutaj matka początkowo odrzuca Raya, ostatecznie jednak bierze go pod swoje skrzydła. Jest to też miłość pomiędzy przyjaciółmi - Raymondem i tymi, którzy pomagają mu w trudnej sytuacji. W spektaklu chcieliśmy odzwierciedlić te podstawowe wartości.

I udało się?

- Mam nadzieję...

Jak się czujesz jako reżyser, pracując z kolegami aktorami?

- Reżyser to chyba za wielkie słowo. Czuję się odpowiedzialny za zamknięcie tego projektu, i to tyle. Miałem ogólną wizję, ale mojego wkładu jest może tutaj 20 procent. Reszta to sugestie innych. One i praca zespołowa dały pożądany efekt. O tym przyjdzie nam się przekonać już za kilka dni.

Dziękuję za rozmowę.

* Premiera sztuki "Inny chłopiec" w sobotę, 28 stycznia, o godz. 19. Kolejne spektakle 3,4,5 lutego o godz.19.

(Michał Rocznik, "O strasznym dzieciństwie", , 25.01.2012)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji