Artykuły

Bez początku i końca

"Żółta strzała" w reż. Igora Gorzkowskiego Studio Teatralne Koło w Warszawie. Pisze Aleksandra Pyrkosz w Teatraliach.

Spektakl Igora Gorzkowskiego w stołecznej Soho Factory jest przypowieścią filozoficzną odzwierciedlającą nasz ontologiczny lęk. Nie mamy pewności, czy metaforyczny pociąg, którym dążymy do celu naszej podróży, nie wykolei się. Nie mamy też pewności co do celu, który kończy ziemską wędrówkę. Co zrobić, gdy w głowie, niczym stukot żelaznych kół, tłuką się natrętne myśli: Quo vadis? Jaki jest sens mojego istnienia? Co znajduje się poza moją namacalną rzeczywistością?

Spektakl, niestety, nie odpowiada na powyższe pytania. Tłumaczy jedynie, że odpowiedź na nie może być wyrażona przez zgrabną metaforę podróży pociągiem. Autor wnika niecogłębiej w owe problemy. Zadaje bowiem pytanie będące następstwem poprzednich: jeżeli nie jestem w stanie odnaleźć rzeczywistego sensu swojego istnienia, jeżeli w życiu pewna jest tylko niepewność, to jaką strategię należy obrać, aby nie zwariować? Autor zabiera głos, podsuwając nam tylko dwie możliwości: albo możemy zmagać się i szamotać w poszukiwaniu sensu, bez gwarancji, że go znajdziemy, albo po prostu stoicko zaakceptować rzeczywisty świat.

Pasażerowie "Żółtej strzały" dzielą się na dwie kategorie ludzi. Są to ci, którzy przyjmują życie takim, jakie naprawdę jest. Ważne jest dla nich "tu i teraz", mają świadomość trwania w konkretnej rzeczywistości, nie interesuje ich nic poza "Żółtą strzałą". To bardzo prosta strategia. Skupienie tej części pasażerów ograniczone jest do określonego miejsca w czasoprzestrzeni. Mają oni poczucie bezpieczeństwa, tkwią w teraźniejszości, prowadzą interesy, nie przeszkadza im doraźny charakter działań, rodzą dzieci, żyją w swoim mikrokosmosie. Jest i drugi typ pasażerów - reprezentowany przez jednego z bohaterów (Łukasza Lewandowskiego). To człowiek, który nie zadowala się prostymi odpowiedziami. Jest wnikliwy, poszukuje, wątpi, pobudza umysł do wysiłku. Dla niego strategia brania życia takim, jakie jest, wydaje się za trudna bądź niewystarczająca. Nie szuka szczęścia wewnątrz pociągu, ale w wypatrywaniu go na zewnątrz - w smugach uciekających z widnokręgu drzew, w umykających oku bagnach, w ulotnych wrażeniach. Niekiedy napada go rozpaczliwa chęć wyrwana się z pociągu, spróbowania wolności, którą daje mu świat zewnętrzny. Z doświadczenia wie, że gdy wpatrujemy się przez dłuższy czas w krajobraz, zapominamy o swoim rzeczywistym jestestwie. Bohater takim wizjom ulega często, co skutkuje jego frustracją.

Widząc te dwa modele ludzi, możemy zadać sobie pytanie: które z podejść jest lepsze? Gdzie można znaleźć szczęście? Jeden z bohaterów odpowiada na drugie pytanie: szczęścia nie ma, istnieje jedynie jego poczucie. Nasz spokój zależy od tego, czy wpadniemy na trop tej świadomości, czy nie. Świadomość jest czymś, co jesteśmy w stanie wzbudzić w sobie niezależnie od okoliczności. Szczęście osiągalne jest więc w każdej chwili.

Sztuka Igora Gorzkowskiego została utkana na podstawie opowiadania Wiktora Pielewina. Teoretycznie przedstawia rosyjskie realia, świadomość i tamtejsze zachowania. Teoretycznie także pociąg, w którym znajdują się bohaterowie, mógł być znaną koleją transsyberyjską. W praktyce jest to jedynie rzeczywistość wykreowana dla kilku Everymanów tułających się po świecie, szukających swojego sensu. Zespół niezwykle profesjonalnie odzwierciedlił paraboliczny charakter sztuki. Bardzo dobra rola Agaty Buzek również zasługuje na pozytywne recenzje. Wykreowała ona prostolinijną i kobiecą postać Anki.

Autor wzbogaca ponadto archetyp homo viator. Antyczna metafora podróżującego człowieka zdefiniowana zostaje przez cel, do którego się dąży. Cel ten jest jasny dla wędrowca, upragniony, pożądany, utęskniony, a świadomość konkretnego końca wzbudza w podróżniku poczucie pewności i stabilności. U Gorzkowskiego człowiek otrzymuje jedynie mglistą poszlakę swego przeznaczenia. Definicja tkwi nie w końcu, ale w samej tułaczce. Człowiek nie jest rozliczany z celu, który sobie wyznaczył, tylko z wędrówki, jaka do niego prowadziła.

Można powiedzieć, że sztuka jest soczysta pod względem nasycenia metafor, podwójnych znaczeń. Pojawia się w niej więcej pytań niż odpowiedzi. Dzięki temu intryguje i zmusza do myślenia. Okazuje się, że jedyne, co możemy zrobić jako pasażerowie pociągu do Zrujnowanego Mostu, to siąść przodem do kierunku jazdy i nie oglądać się za siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji