Artykuły

Przyjdź mamusiu do teatru

Wojsko, które - niczym opere­tka - organicznie dotknięte jest idiotyzmem (wątpiących odsyłam do lektury najpopularniejszej powieści Jarosława Haszka) cieszy się w Polsce wielką estymą. Ani bru­talność "fali", ani prostactwo kaprala nie jest w stanie powstrzymać proce­su, który po latach manifestuje się u rezerwistów wspominkami z żołnierskiej izby, opowiadaniem anegdot o dowódcach i śpiewaniem wojsko­wych pieśni - oczywiście nie w mar­szowej kolumnie, lecz przy knajpianym stoliku.

Dla niejednego rodaka podstawo­wym źródłem wiedzy o wojsku są jednak "dni otwartych koszar" lub kibicowanie przysiędze przyjaciela z bloku. Jak się nietrudno domyślić, takie właśnie indywiduum wypowia­da się na temat armii najczęściej i najchętniej.

Państwo już się słusznie domyślają, że zgodnie z tą regułą wymigiwał się skutecznie od mundurowej służby ró­wnież Andrzej Strzelecki - główny sprawca "Muzykoterapii", przedsta­wienia dworującego sobie z mądrości wojskowych regulaminów oraz teks­tów kołobrzeskich przebojów. Naj­pierw napisał scenariusz, a później nadał swoim kalumniom kształt sce­niczny w warszawskim Teatrze "Ra­mpa". Tęgo było mu jednak mało, więc - po dokonaniu rozpoznania terenu przez swego adiutanta, Woj­ciecha Paszkowskiego - zajął rubież nad Prosną.

O tym, że mobilizację przeprowa­dzono ad hoc, bez rzetelnego przygo­towania, świadczy: niepełny stan osobowy drużyny, koedukacja, która źle jest przyjmowana nawet w NATO oraz dowolność kryteriów poboru (pododdział to nie kierdel i obejdzie się bez czterech Baranów). Tę ocenę przedstawiam w niniejszym raporcie jako "uczynniony" czasowo oficer rezerwy, odcinając się od posądzeń, jakobym to ja dostarczył zdjęcia z prywatnego albumu do programu (chorąży Krzysztof P. należy, z uwagi na stopień, do innego korpusu). Ku wygodzie własnej i Państwa gotów jestem jednak powrócić do cywila, aby - zmieniając punkt sie­dzenia - zmienić mentalność i gust.

Wówczas napiszę, że spektakl mi się podobał, a zwłaszcza musztra w wy­konaniu pań, choćby miało wejść im w krew wykonywanie zwrotów przez prawe ramię.

Kaliska trupa - po raz któryś z rzędu - dowiodła, że jest dobrze zgrana i stanu tego nie naruszają nowi jej członkowie. Zarówno Michał Wie­rzbicki jak i Jarosław Witaszczyk po­trafili rozbawić publiczność dzięki znakomitemu opanowaniu gestu i mimiki. Nadto żaden z nich nie fał­szował...

Nie fałszowali również pozostali wykonawcy, przygotowani wokalnie przez Marka Łakomego i wspierani muzycznie przez trio Fryderyka Stan­kiewicza. Godzi się podkreślić, że w odróżnieniu od aktorów-pacjentów ubranych w pasiaste piżamy, muzycy-terapeuci występują w szpitalnych kitlach znaczonych stemplem... od­działu położniczego.

Poród "Muzykoterapii" przebiegł w Kaliszu bez komplikacji, zaś stan noworodka można ocenić na dziesięć punktów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji