Artykuły

O "Królewnie Śnieżce" i sztuce baletowej

Obserwując życie teatralne Szczecina można z dużym zadowoleniem stwierdzić, że twórczość dla dzieci zajmuje w nim coraz bardziej znaczące miejsce. Państwowy Teatr Muzyczny po wystawieniu cieszącego się niezmiennym powodzeniem spektaklu "Toto" wystąpił z premierą baletu "Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków" skomponowanego przez Bogdana Pawłowskiego do libretta Witolda Borkowskiego i Stanisława Piotrowskiego napisanego na osnowie baśni braci Grimm.

O tym, że niezwykle trudno jest napisać dobrą książkę dla dziecięcego czytelnika wiedzą właściwie wszyscy. O trudnościach w tworzeniu wartościowego artystycznie i ciekawego spektaklu muzycznego czy też baletowego oferowanego dzieciom mówi się znacznie rzadziej. Kolejna szczecińska premiera baletowa stwarza okazję do poruszenia tego istotnego tematu.

Elementem współdecydującym o wartości spektaklu baletowego jest obok muzyki i choreografii dramaturgia baletu, konfliktowy rozwój akcji. U podstaw "Królewny Śnieżki" legł konflikt określony w libretcie, a umiejscowiony w sytuacji baśniowej, rozwijający się i rozwiązujący w akcji muzyczno-baletowej. Witoldowi Borkowskiemu i Stanisławowi Piotrowskiemu nie udało się właśnie dramaturgiczne rozwiązanie konfliktu. Prawdziwym finałem stała się nie scena ostatecznej rozprawy z niegodziwą królową (rola bardzo trafnie oddana przez Halinę Bukowską) oraz intronizacji Śnieżki wyzwolonej przez królewicza, ale scena obudzenia królewny jego pocałunkiem i triumfalnego pochodu uszczęśliwionych krasnali. Wszystko to co następuje potem sprawia wrażenie wygaszania, a nie kulminowania, dodawania, a nie rozwijania.

Brak słowa mówionego w balecie kompensowany jest bogactwem ludzkich przeżyć, ujawnianiem motywacji działania bohaterów przez muzykę, taniec i plastykę ludzkiego ciała. W szczecińskiej premierze baletu dla dzieci jest to bodaj najlepsza strona spektaklu. Pozwala to jednak zakwestionować celowość zbyt długiego i monotonnego wprowadzenia słownego, które do samej dramaturgii baletowej nie wnosi właściwie nic. Skoro nuży to dorosłego widza, tym bardziej "niestrawne" staje się dla dzieci, które żyją "szybciej" niż dorośli i właściwie koncentrują się tylko na żywej, wartkiej akcji.

Bogdan Pawłowski na podstawie atrakcyjnego dla dziecięcego odbiorcy libretta skomponował dobrą muzykę, zawierając w niej dramaturgiczny rozwój akcji, charaktery i przeżycia działających postaci. Zarówno zmienność materiału tematycznego, jak i zmienność temp, rytmów i faktury, a także wszystkich pozostałych elementów muzyczno-symfonicznych, w pełni odpowiadają zamysłowi libretta. Bogdan Powłowski stworzył muzykę łatwą w percepcji dziecięcej przynosząc wiele przeżyć natury estetycznej.

Mocną stroną szczecińskiego przedstawienia "Królewny Śnieżki" stały się role charakterystyczne. Taniec charakterystyczny stanowi jeden ze środków wyrazowych teatru baletowego poszerzających różnorodność tańca scenicznego. Zarówno taniec Haliny Bukowskiej jak i Elżbiety Trzcińkiej-Mueller skomponowany został z ruchów dobrze charakteryzujących kreowane przez nie postacie odwołujących się często do gestów rodzajowych. Ich kompozycje ruchowe były o wiele mniej ścisłe i surowe, niż bywa to w tańcu klasycznym. I może właśnie to w połączeniu ze znakomitą charakteryzacją Elżbiety Trzcińskiej-Mueller zadecydowało o sukcesie obu ról.

Znacznie gorzej przedstawia się obraz szczecińskiego baletu, jeżeli spojrzymy na spektakl "Królewny Śnieżki" od strony surowych reguł tańca klasycznego. Osobiście nie widzę obecnie w gronie solistów baletu Teatru Muzycznego choćby kilku tancerek i tancerzy, którzy mogliby z pełnym powodzeniem zrealizować klasyczny spektakl baletowy obejmujący pełny, historycznie ustalony system choreograficznych środków wyrazowych opartych na zasadzie poetyckiego uogólnienia rzutującego na sposób traktowania obrazu scenicznego.

Znalazło to potwierdzenie w jednoosobowej obsadzie eksponowanej roli Śnieżki, tańczonej przez Renatę Wasikowską, która choćby w finale baletu wywiązuje się ze swego zadania co najwyżej poprawnie.

Trudności obsadowe baletu szczecińskiego Teatru Muzycznego prowadzą bezpośrednio do rozwiązań bardziej przymusowych niż wybranych. W pierwszej scenie "Królewny Śnieżki" trudno skojarzyć Renatę Wasikowską z osobą młodziutkiej i eterycznej dziewczynki. Przyczynia się do tego między innymi nieudany kostium, czyniący ją ociężałą, a nawet odbierający walory urody tancerki przez niekorzystne nakrycie głowy. O wiele lżejsza wydaje się ona w scenie finałowej, w muślinowej spódniczce, niż w ciężkiej sukni stosownej raczej dla dworskiej matrony, a nie dla wdzięcznej królewny, która swoją zwiewnością winna się przecież kojarzyć z płatkami śniegu.

Siła szczecińskiego baletu z konieczności zawarta jest raczej w corps de ballet niż w grupie solistów. W "Królewnie Śnieżce" formacja ta ma szczególne znaczenie, wynikające z wielości scen i tańców zbiorowych. W zagospodarowaniu sceny istotne znaczenie mają nietoperze, kruki, motyle, wiewiórki, liski i inne zwierzątka niezwykle sympatycznie odtwarzane przez uczennice i uczniów Państwowego Ogniska Baletowego, z braku szkoły baletowej zasilającego balet Teatru Muzycznego.

Przy udanych kostiumach i charakteryzacji zwierzątek niezbyt korzystne wrażenie pozostawia bezbarwny, nieciekawy strój sympatycznych krasnali.

Mankamenty spektaklu baletowego "Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków", a nawet, trudności kadrowe zespołu nie powinny jednak powodować odejścia od zasady realizowania przynajmniej jednej premiery baletowej w sezonie. Jest to obowiązkiem teatru i jego baletu względem szczecińskiego społeczeństwa, względem dziecięcej, młodzieżowej i dorosłej widowni, która wydaje się na równi cenić i kochać operę, operetkę, musical, wodewil i balet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji