Artykuły

Ocean w szklance wody

"...miałam do czynienia z całym oceanem i kazano mi go zamknąć w szklance wody. Ocean to ludzka codzienna głupota, szklanka wody to scena" - napisała GABRIELA ZAPOLSKA o swojej sztuce "ICH CZWORO".

Istotnie nawet wśród sztuk Zapolskiej trudno znaleźć drugą, która by w sposób doskonalszy, a jednocześnie przy użyciu tak prostych, zaczerpniętych z codzienności środków, demaskowała tak głęboko te stronę ludzkiej natury. Każda z postaci reprezentuje odmienny rodzaj, inny typ głupoty. Dialogi, konflikty, krótkie spięcia między tymi postaciami przedstawione są w sposób komediowy; wiele jest w tej sztuce momentów powodujących odruchowy wybuch śmiechu.

A jednak wszystkie te komiczne scenki, demonstracje różnych objawów ludzkiej głupoty, sumując się, dają w efekcie wrażenie czegoś wysoce niepokojącego, czegoś kojarzącego się znacznie łatwiej z pojęciami takim jak "koszmar" czy "tragizm", niż z odczuciem zabawowo-komediowym. W miarę wpatrywania się w "szklankę wody" coraz bardziej skłonni jesteśmy do odczuć jakie miewamy, stając nad brzegiem oceanu: podziwu, grozy, bezsilności czy przerażenia.

Zapolska jak mało kto zna prawa rządzące sceną, umie poprowadzić swoje postacie tak, iż nie ma tzw. "pustych miejsc", każde słowo czemuś służy, każde jest scenicznie funkcjonalne.

KRYSTYNA MEISSNER, która przygotowała reżysersko spektakl toruński "Ich czworo", znakomicie wykorzystała tę cechę sztuk Zapolskiej. Przedstawienie jest drapieżne, świetnie wypunktowane, poprowadzone w dużym tempie i dobrze ustawione aktorsko.

Dużym zaskoczeniem była dla mnie gra TERESY WIERZBOWSKIEJ kreującej rolę żony. Rola w "Ich czworo" pozwoliła ujawnić się możliwościom, jakimi ta aktorka dysponuje: ogromnemu temperamentowi, umiejętności dynamicznej zmiany nastrojów, swobodzie w operowaniu gestem scenicznym.

Dobrym partnerem był WIESŁAW DRZEWICZ w roli kochanka - Fedeckiego. Rozegrał tę rolę raczej "powierzchniowo", operując w pierwszym rzędzie walorami naturalnego komizmu postaci, był raczej statyczny, "konturowy" niż rozbudowany w reakcjach psychicznych.

Inne role: Mąż (J. Śliwa), Wdowa (Z. Melechówna), Szwaczka (W. Ślęzak), a nawet epizodyczne rólki Dorożkarza (T. Tusiacki) i Sługi (R. Redlińska) były obsadzone szczęśliwie i zagrane na dobrym poziomie aktorskim. Rękę reżysera znać było bardzo wyraźnie w poprowadzeniu roli Dziecka. Dzieci zazwyczaj na scenie albo są bardzo surowe, nieporadne, albo wręcz przeciwnie - zmanierowane, bardziej "aktorskie" od aktorów.

W "Ich czworo" Dziecko było skromne a swobodne, doskonale operujące oszczędnym gestem, słowem - naturalne.

Z koncepcją reżyserską doskonale współgrała scenografia (oprac. Teresa Darocha). Za bardzo udany pomysł należy uznać wykorzystanie motywów z okresu secesji (m. in. skopiowanie winiety z "Chimery"), które tworzyły niejako drugi plan sceny.

Słowem "Ich czworo" - tragedia ludzi głupich w trzech aktach (jak zaznaczyła Zapolska w podtytule) na scenie toruńskiej - to spektakl w pełni udany i godny polecenia teatromanom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji